Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci z in vitro nie są gorsze

Urszula Ludwiczak [email protected]
– Mój synek jest najcudowniejszy na świecie – mówi Monika Cieślik, mama Ignasia. – Rozwija się jak każde inne dziecko w jego wieku, nie ma żadnych problemów zdrowotnych. Teraz marzę jeszcze tylko o rodzeństwie dla niego.
– Mój synek jest najcudowniejszy na świecie – mówi Monika Cieślik, mama Ignasia. – Rozwija się jak każde inne dziecko w jego wieku, nie ma żadnych problemów zdrowotnych. Teraz marzę jeszcze tylko o rodzeństwie dla niego. Archiwum prywatne
To paradoks, że dzieci z in vitro, mimo że rodzą się w Polsce od 25 lat, ciągle budzą tak wiele emocji - mówi Monika Cieślik z Giżycka, mama poczętego w ten sposób Ignasia. - Te dzieci są takie same, jak wszystkie inne.

Monika dla swojego upragnionego i wyczekanego synka zrobi wszystko. Przed nikim nie ukrywa, że urodził się dzięki metodzie in vitro. To była jedyna szansa na to, aby pojawił się na świecie. Monika i jej mąż nie wahali się długo. Od października ub. roku jest z nimi Ignaś - oczko w głowie całej rodziny.

- Wszyscy z mojego otoczenia wiedzą, jak to się stało, że Ignaś przyszedł na świat i nikt nie robił z tego powodu żadnego problemu - mówi Monika. - Przeciwnie, wszyscy nas wspierali, dopytywali o to, na jakim jesteśmy etapie całej procedury, wspierali mnie gdy byłam w ciąży.

Synek urodził się zdrowy, świetnie się chowa.
Teraz Monika, podobnie jak kilkanaście innych matek z całej Polski, pokaże synka całemu światu w specjalnym kalendarzu, który będzie miał premierę 16 listopada w Białymstoku. To pierwsza taka inicjatywa w naszym kraju, zainicjowana przez Stowarzyszenie Nasz Bocian.
- Robię to dla Ignasia, właśnie po to, aby nie wysłuchiwał w przyszłości, że jest gorszy, bo jest z in vitro. Jest cudowny i najwspanialszy na świecie. Wszyscy to będą mogli zobaczyć - mówi Monika.

Udało się za pierwszym razem
Monika i jej mąż o dziecko starali się ponad rok. W końcu jednak poznali przyczynę braku efektu tych starań.

- Okazało się, że mam niedrożne jajowody, i nawet gdyby wykonać operację, to miałam 1 procent szans, że zakończy się ona sukcesem - opowiada 24-latka z Giżycka. - Lekarz, u którego leczyłam się w Giżycku powiedział, że jedyne wyjście to in vitro. Dlatego umówiliśmy się na wizytę w białostockiej klinice. Tu wykonano kolejne badania i zostaliśmy zakwalifikowani do programu.

Przez rok para zbierała pieniądze, potrzebne na przeprowadzenie procedury. Niestety, jak dotąd, koszty podawanych przy in vitro leków i samego zapłodnienia, ponoszą przyszli rodzice. Cieślikowie musieli przygotować się na wydatek ok. 8 tys. zł.

- Ale koszty nie grały roli, wydalibyśmy każde pieniądze, aby mieć dziecko - zapewnia Monika. - Dużej części par nie udaje się pozyskać ciąży przy pierwszym podejściu do programu, my mieliśmy ogromne szczęście. Nam udało się już za pierwszym razem.

Pewnym ułatwieniem mógł być fakt, że Monika była bardzo młoda - miała dopiero 23 lata.
- Ale u mnie nie było też sensu dłużej czekać, skoro i tak szans na dziecko poczęte naturalnie nie było - mówi. - Dzięki tej metodzie pozyskaliśmy pięć zarodków. Wiedzieliśmy, że jeśli nie uda się nam za pierwszym razem, będziemy próbować dalej. Ale już z tego pierwszego urodził się Ignaś. Cztery zarodki są zamrożone, na pewno po nie wrócimy. Bardzo chcemy, aby Ignaś miał rodzeństwo. I myślę, że to stanie się już niedługo.

Ciążę Monika znosiła dobrze.
- Miałam jednak cukrzycę ciążową, musiałam dbać o to, aby synek za bardzo mi nie urósł w brzuchu - uśmiecha się. - Poza tym wszystko było w porządku.
Ignaś nie spieszył się jednak z przyjściem na świat. Urodził się w październiku 2011 roku, w pięć dni po terminie, przez cesarskie cięcie.

- Chociaż chciałam rodzić naturalne - przyznaje Monika. - Ale dla naszego bezpieczeństwa była wykonana cesarka. Ignaś urodził się zdrowy, dostał 10 punktów, ważył 3100 gram, mierzył 53 cm. Książkowo.

Chce pokazać synka światu
Monika przyznaje, że trochę się nad in vitro początkowo zastanawiała. Nie ma co ukrywać, że temat budzi w naszym kraju mnóstwo emocji i trudno nie słyszeć opinii uwypuklających złe aspekty tej metody.
- Dużo na ten temat czytałam, poznawałam różne opinie. Mąż od początku nie miał żadnych wątpliwości. W żaden inny sposób nie moglibyśmy mieć swojego dziecka. Mąż nie zgadzał się na adopcję, bał się, że nie byłby w stanie pokochać takiego dziecka jak własnego. Wiedzieliśmy, że in vitro też może nam się za pierwszym razem nie udać, było 40 proc. szans. Ale Ignaś pojawił się od razu.

Monika, tak jak wiele innych kobiet, które mają problem z zajściem w ciążę, aktywnie uczestniczy w dyskusjach na forum Stowarzyszenia Nasz Bocian. I właśnie tam ukazało się kilka miesięcy temu ogłoszenie o poszukiwaniach rodzin dzieci poczętych dzięki wspomaganiu medycyny i tych, które adoptowały maluchy, do niecodziennego projektu. Organizacja postanowiła pokazać takie osoby światu w specjalnym kalendarzu. To pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce, gdzie nadal większość rodzin mających dziecko z in vitro lub adopcji, raczej nie obnosi się z taką informacją. Projekt miał przełamać tabu i obalić mity, dotyczące takich dzieci.

Okazało się, że chętnych do wystąpienia na zdjęciach nie brakuje.
- Od razu zgłosiłam Ignasia, we wrześniu pojechaliśmy na casting - opowiada Monika. - Ignaś będzie na zdjęciu z 10-miesięczną Franciszką. Jeszcze nie widziałam, jaki jest efekt, nie wiem, w jakim miesiącu Ignaś "występuje".

Ignaś będzie w tym niezwykłym kalendarzu jedynym dzieckiem z północno-wschodniej Polski.
Monika, tak jak inni rodzice biorący udział w projekcie, wystąpi natomiast w klipie dotyczącym in vitro i adopcji, który będzie miał premierę w sieci także 16 listopada. - Robię to dla synka, żeby miał w życiu łatwiej - powtarza.

30 tysięcy dzieci
W Polsce pierwsze dziecko poczęte metodą in vitro przyszło na świat 12 listopada 1987 roku, w Białymstoku. Dzisiaj 25-letnia Magda sama jest już mamą, mieszka w Olsztynie. Po tym pierwszym ogromnym sukcesie białostockich lekarzy, do dzisiaj w Polsce dzięki in vitro urodziło się ponad 30 tys. dzieci. Białostoccy lekarze są "ojcami" przynajmniej kilku tysięcy z nich.
25-lecie in vitro w Polsce to okazja do spotkania środowiska naukowego, ale i rodziców takich dzieci i samych dzieci (wiele jest już dorosłych). Dwudniowa konferencja poświęcona tej metodzie odbędzie się w Białymstoku w ten piątek i sobotę. To właśnie u nas będzie mieć premierę kalendarz Stowarzyszenia Nasz Bocian, do stolicy Podlasia przyjadą z całej Polski rodziny, które wzięły udział w tym projekcie.
Przyjedzie też Monika ze swoją rodziną.
- Mamy nadzieję, że uda nam się razem osiągnąć cel - nie chcę, aby nadal pokutowały przekonania, że dzieci z in vitro są jakieś gorsze, ułomne, inne. Bo tak naprawdę dzieci z in vitro nie powinny budzić żadnych emocji, nie powinno być wokół tego takiego szumu. One niczym się nie różnią od innych dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna