Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieciom odmarzają ręce od czekania na autobus szkolny

Redakcja
Oni muszą dochodzić, a po nas gimbus podjeżdża niemal pod drzwi – mówią koledzy zanklewian
Oni muszą dochodzić, a po nas gimbus podjeżdża niemal pod drzwi – mówią koledzy zanklewian
Łomża. Przewodniczący rady gminy kazał nam przynieść zaświadczenie z poradni psychologiczno-pedagogicznej, że nasze dzieci są niepełnosprawne - mówią wstrząśnięci państwo Malinowscy z Zanklewa. - Mówił, że tylko na takiej podstawie szkolny autobus podjeżdżałby po nasze dzieci prosto pod dom.

Ich sąsiedzi są oburzeni, bo tylko dzieci z Zanklewa muszą iść do autobusu ponad dwa kilometry. Pozostali uczniowie mają zapewniony transport prosto z domu. Rozwiązanie gminnego radnego jest jednak dla rodziców nie do przyjęcia. Na inne mimo wszystko nie mają pomysłu.

Narażają swoje zdrowie
- Dzieci czekają na autobus czasami ponad pół godziny. Do przystanku idą prawie dwa kilometry! - mówi zbulwersowana Antonina Mocarska, matka rodzeństwa z Zanklewa. - Jesienią dzieci z wioski się przeziębiają. Jedno miało zapalenie oskrzeli, drugie zapalenie migdałków, a dwoje ledwo odratowaliśmy od odmrożeń.

Fakt ten pamiętają sąsiedzi, którzy udzielali dziecku pomocy.

- Trzy lata temu mała dziewczynka o mało nie straciła dłoni, gdy ratowaliśmy ją odmrożoną po tym, jak stała na przystanku i czekała na autobus, który się spóźniał - relacjonuje mieszkaniec Zanklewa.

Problem dotyczy w sumie kilkunastu uczniów z Zanklewa i pobliskiego Małachowa. Gimbus, który je zabiera, nie wjeżdża w głąb miejscowości, a staje tylko na rogu ulic łączących obie wsie. Dzieci muszą więc dojść do przystanku na piechotę. Pokonują odległość 1700 metrów, wzdłuż ruchliwej drogi.

Dla wygody większości
- Rodzice dzieci, które dochodzą do przystanku, interweniowali nawet w kuratorium - mówi Jadwiga Żelechowska, dyrektor szkoły w Rutkach, do której chodzą zanklewskie dzieci w wieku przedgimnazjalnym. - Bez rezultatu, bo przepisy są zachowane.

Dyrektor Żelechowska podkreśla przy tym, że obecny rozkład jazdy gimbusów nie jest przypadkowy, a dopasowuje się do potrzeb większości dzieci. Kilku uczniów z Zanklewa jest bowiem zabieranych na samym końcu.

- Dzięki takiemu rozkładowi udaje nam się uniknąć przetrzymywania dzieci w świetlicy zarówno rano, jak i po południu, po zajęciach - uzupełnia Leokadia Wolińska, dyrektorka gimnazjum w Wiźnie.

W szkole uczy się ponad 120 dzieci. Garstka z Zanklewa nie stanowi nawet 10 proc.

Brakuje dobrej woli?
Prawo stanowi, że dzieci z klas młodszych szkoły podstawowej mogą mieć do gimbusu co najmniej 3 km, a starsze - 4 km. Gdy rodzice dzieciaków starali się o przedłużenie linii autobusowej o kilkaset metrów, dostali odpowiedź, że autobus nie ma gdzie zawracać.

- Na podwórku mam utwardzony plac - mówi Wiesław Malinowski, sołtys Zanklewa. - Zaoferowałem to miejsce. Wykręca tu tir z mleczarni, autobus też więc da radę.

Miejsce do zawracania więc jest. Problemem nie są także pieniądze. Koszt przedłużenia linii o półtora kilometra, pięć razy w tygodniu, to dla gminy wydatek rzędu 150 zł.

- Chodzi o to, że inne dzieci czekają na gimbus już od godz. 6.30 - argumentuje Zbigniew Sokołowski, wójt gminy Wizna. - Podjechanie do Zanklewa i Małachowa zabrałoby niemal 15 minut.

Zdaniem wójta, to zbyt dużo. Problem, być może, dałoby się rozwiązać, gdyby na wcześniejsze wstawanie zgodzili się rodzice pozostałych uczniów. Ich Sokołowski o zdanie jednak nie pyta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna