Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekologicznie? Tak, ale nie w szpitalu

Urszula Ludwiczak [email protected]
Joanna z córeczkami: Zuzią i Zosią, które wychowuje w zgodzie z naturą i ekologią. Dziewczynki są okazami zdrowia.
Joanna z córeczkami: Zuzią i Zosią, które wychowuje w zgodzie z naturą i ekologią. Dziewczynki są okazami zdrowia. B. Maleszewska
Narodziny Zosi miały być wyjątkowe. Joanna chciała, aby poród był naturalny, bez przyspieszaczy i niepotrzebnych ingerencji medycznych. Pod koniec marca br. przybyła do szpitala z planem porodu. Niestety, rzeczywistość okazała się inna...

Joanna Mendecka z Białegostoku to psycholożka, ekomamama i propagatorka holistycznego podejścia do zdrowia człowieka oraz naturalnych metod leczenia. Od kilku lat współpracuje z Fundacją Rodzić po Ludzku oraz ośrodkami działającymi na rzecz mam. Założyła stronę internetową mamowanie.pl, gdzie radzi innym kobietom, jak przygotować się do połogu, jak znaleźć się w nowej sytuacji życiowej, jaką jest macierzyństwo. Prowadzi też warsztaty żywieniowo-wychowawcze i wspiera kobiety w trudnych chwilach po porodzie. Ma świadomość praw kobiet w ciąży i połogu i chce o nie walczyć.

Marzyła o naturalnym porodzie
Pierwsze dziecko Joanny miało urodzić się całkowicie naturalnie, w Domu Narodzin w Warszawie. Ale z planów nic nie wyszło, bo okazało się, że Zuzia była ułożona poprzecznie. Dlatego potrzebne było cesarskie cięcie.
- Cierpiałam z powodu tego, że nie mogę jej urodzić naturalnie, ale to moje cierpienie nie było potęgowane przez postępowanie personelu - mówi Joanna Mendecka. - Podczas pierwszego porodu moje prawa były szanowane, położne pomagały zajmować się dzieckiem, nie słyszałam żadnych przykrych słów. Inaczej było podczas drugiego porodu...

Joanna marzyła, że jej druga córeczka urodzi się już naturalnie i zgodnie z jej wszelkimi przekonaniami. Wierzyła, że pozwolą jej na to obowiązujące standardy opieki okołoporodowej i prawa pacjenta.
- Zwłaszcza, że ciąża była prawidłowa, dziecko dobrze ułożone - opowiada. - Wszystko było w porządku. Mieszkałam już w Białymstoku, dlatego tutaj zaczęłam szukać szpitala, gdzie moje dziecko będzie mogło urodzić się w najbardziej naturalny sposób. Chciałam też rodzić w pozycji pionowej. I żeby była przy mnie tylko położna, a lekarz jedynie w razie konieczności. Nie chciałam cesarskiego cięcia, oksytocyny, chciałam, aby dziecko tuż po porodzie położono mi na brzuchu i zostawiono przynajmniej na 2 godziny. I aby nie przecinano od razu pępowiny, tylko dopiero wtedy, gdy przestanie tętnić.

Okazało się, że taki plan porodu nie jest łatwo zrealizować. Lekarze, z którymi go konsultowała, dziwili się, że kobieta po cesarskim cięciu, gdy było wiadomo, że drugie dziecko będzie duże, chce rodzić naturalnie i bez znieczulenia.

- Ale ja wiedziałam, że sobie poradzę, bo mam szeroką miednicę - opowiada Joanna. - Tymczasem lekarze mi tego odmawiali. Słyszałam też od nich, że jak mi położą dziecko na brzuchu na dłużej niż 2 minuty, to się wyziębi.

W końcu Joanna zdecydowała się rodzić w szpitalu przy ul. Warszawskiej w Białymstoku. Poród Zosi zaczął się 22 marca br. o godz. 2 w nocy...

- Pierwsze zderzenie z przykrą rzeczywistością było już na izbie przyjęć, gdy położna bardzo się zdziwiła, że nie godzę się na golenie i lewatywę - wspomina mama Zosi i Zuzi. - Potem zaczęły się komentarze, że mam taki duży brzuch i z pewnością duże dziecko, więc jak ja chcę urodzić naturalnie... Musiałam kilkakrotnie podpisać oświadczenie, że nie wyrażam zgody na znieczulenie i oksytocynę.

Lekarka na mnie krzyczała
Poród Joanny postępował dość wolno, miała małe rozwarcie, ale tętno dziecka cały czas było prawidłowe.
- Moim zdaniem nie było powodu do niepokoju, nieźle sobie radziłam, nie krzyczałam, nie chodziłam po ścianach. Ale cały czas czułam presję i niezadowolenie personelu, że nie chcę przyspieszyć porodu - opowiada. - Usłyszałam, że nawet dwa dni mogę rodzić. Sugerowano podanie oksytocyny. Co chwilę ktoś wchodził do mojej sali, robiono mi badania, ale żaden lekarz się nie przedstawił, nie mówił co robi. Jeden z lekarzy wielokrotnie pytał, jaka jest moja decyzja co do zakończenia porodu, bo on już kończy dyżur.
Joanna najgorzej wspomina jedną z lekarek, która przeprowadzała z nią wywiad.

- Gdy akurat miałam skurcze i nie odpowiadałam od razu, zaczynała pokrzykiwać. Jej postawa była obcesowa i obraźliwa, nie miała w sobie nic z poszanowania godności pacjenta - mówi zbulwersowana matka.
Po 22 godzinach porodu, Joanna zdecydowała się porozmawiać o cesarskim cięciu. Ale jak mówi, nikt z lekarzy nie chciał jej wyjaśnić, jak miałoby to wyglądać. - Dopiero anestezjolog, który do mnie przyszedł, wytłumaczył wszystko - mówi. - Podpisałam zgodę. Usłyszałam komentarze, że nareszcie.

Zosia urodziła się zdrowa. Ważyła 4,1 kg, ale trafiła do inkubatora na obserwację. Mama zobaczyła ją tylko przez moment.

- Potem zaczęły się kolejne problemy. Słyszałam komentarze, bo nie wyraziłam zgody na żadne szczepienie dziecka, nie jadłam szpitalnych posiłków, bo nie jem mięsa i nabiału, a szpitalna dieta to właśnie takie dania. Stosowałam też naturalne pieluszki dla dziecka, nie chciałam pampersów. Nie godziłam się na dokarmianie córeczki, co jest niestety normą. Oczywiście moje zarzuty nie dotyczą wszystkich, bo pracują tam też osoby, które naprawdę mają powołanie do swego zawodu. Ale są i takie, które np. paliły papierosy na klatce schodowej, tuż przy pokoju dla noworodków.

Joanna wszelkie swoje obserwacje odnośnie nieposzanowania praw pacjenta i standardów opieki okołoporodowej wyraziła w piśmie skierowanym do dyrekcji szpitala. Ma nadzieję, że jej uwagi coś zmienią w postępowaniu personelu.

- Nie może być tak, że pacjentka czuje się jak przedmiot, jest traktowana z góry i na przegranej pozycji, bo jest zależna od lekarzy - mówi. - Dla mnie zachowanie personelu szpitala było bardzo przykre.

Zdzisław Gołaszewski, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku zapewnia, że skarga Joanny będzie wyjaśniona.

- Ordynator i personel oddziału mają odnieść się do tych zarzutów na piśmie, ta pani na pewno dostanie od nas odpowiedź - mówi. - Prawa pacjenta i standardy opieki okołoporodowej są u nas przestrzegane. Już przy przyjęciu do szpitala, pacjentka dostaje na piśmie informację o tym, jakie zabiegi mogą być wykonywane i z czym się to wiąże. Ma prawo nie zgodzić się na zabiegi czy procedury.

Każdy pacjent może mieć oczywiście swoje, indywidualne odczucia czy inaczej oceniać swój stan. W każdym przypadku jednak to lekarz jest osobą, która bierze pełną odpowiedzialność za proces leczenia i to on podejmuje ostateczną decyzję, biorąc pod uwagę zdrowie pacjentki i noworodka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna