Najnowszy film Janusza Majewskiego wszyscy będziemy mogli obejrzeć w telewizji już w środę, czyli w walentynki. Przypadek? Raczej nie. "Miłość w przejściu podziemnym" to w dużej mierze opowieść o święcie zakochanych, które na dobre wrosło już w naszą kulturę.
- Uśmiecham się, kiedy obserwuję zmiany, jakie zaszły w naszym kraju przez ostatnie 40 lat. Dotyczy to także walentynek - wyjaśnia J. Majewski. - Technika też poszła do przodu, 20 lat temu musiałbym na tę przedpremierę zwieźć tu ze sobą całą masę sprzętu. Dziś wystarczy wziąć płytkę.
To oczywiście nie oznacza, że reżyser nie wspomina z sentymentem dni swojej młodości, choć jak zaznacza, bez względu na wiek można być młodym duchem. Majewski dobrze pamięta, jak razem z Romanem Polańskim o mały włos nie przyprawili o zawał serca sekretarki w dziekanacie łódzkiej filmówki.
- Zainscenizowaliśmy kłótnię w sekretariacie. Ja wyciągnąłem rewolwer i wypaliłem do Romka. Polański padł, przegryzł balon z krwią, która wypłynęła z jego ust, sekretarka zemdlała. Mieliśmy przez to nieprzyjemności - wspomina reżyser.
Sobotnia przedpremiera filmu w restauracji Janus była okazją do pomocy chorej na raka 4-letniej ełczance.
- Cały dochód z zaproszeń pójdzie właśnie na leczenie Ani Maciorowskiej - powiedział Andrzej Cieśluk, organizator imprezy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?