ESP pomaga wyjść z poślizgu obronną ręką

ESP to system, który stabilizuje tor jazdy samochodu podczas pokonywania zakrętu. Dzięki niemu kierowcy łatwiej jest zapanować nad pojazdem w trudnych warunkach drogowych.

W chwili, gdy układ wykryje poślizg, automatycznie wyhamowuje jedno lub kilka kół, aby prowadzący nie stracił kontroli nad autem.

Liczne międzynarodowe badania pokazują, że około 40 proc. wszystkich wypadków drogowych, w których giną ludzie, ma związek z poślizgiem bocznym pojazdu. Układ ESP obniża ryzyko wystąpienia takiego poślizgu nawet o 80 proc.

Nic więc dziwnego, że coraz więcej producentów decyduje się na instalowanie tego systemu w nowych samochodach. I to już nie tylko w autach luksusowych. ESP można znaleźć w standardzie nawet w pojazdach klasy średniej. W innych można je dokupić. Kosztuje to od 2 do 3 tys. zł.

W ubiegłym roku Komisja Europejska wydała rozporządzenie, aby wszystkie nowe auta osobowe i dostawcze, które są produkowane na terenie Unii Europejskiej, posiadały układ ESP.
Obowiązek ten ma wejść w życie od 2012 roku.

Eksperci przestrzegają jednak przed nadmierną wiarą w elektroniczne systemy bezpieczeństwa i apelują o rozwagę.

- Warto pamiętać, że nadal wszystko zostaje w rękach kierowcy - mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy podlaskiej policji. - Tak jak opony zimowe nie gwarantują 100--proc. przyczepności na śniegu, a ABS zatrzymania auta na czas, tak i ESP nie zapewni do końca bezpieczeństwa. Przecież system ten nic nie pomoże, jeśli wjedzie się w zakręt z ogromną prędkością.

Zdaniem Dobrzyńskiego, z ESP trzeba się też po prostu oswoić i zmienić styl jazdy.

- Kierowca musi najpierw przejechać trochę kilometrów, aby poznać działanie i przyzwyczaić się do tego układu - dodaje.