Europoseł leniwy jak... Krzysztof Hołowczyc

Chcesz sam zdecydować, kto zasługuje na zarobki w wysokości 35 tys. zł? Weź udział w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego.Nowi posłowie będą zarabiali ogromne pieniądze. Warto więc wybierać ich wyjątkowo starannie.

Nic dziwnego, że ponad sto osób stara się o mandat w Parlamencie Europejskim. Walczą o to m.in. z tego powodu, że każdy europarlamentarzysta będzie w nowej kadencji dostawał aż 35 tys. zł miesięcznie (obecni europosłowie zarabiają 10,5 tys. zł).

Wypłata jest niezależna od tego, czy poseł przyjedzie do Strasburga na posiedzenie, czy zostanie w domu. Jeżeli pojedzie, będzie mu się należeć również dieta za każdy dzień spędzony w parlamencie, do tego zwrot kosztów podróży oraz cztery tys. euro na prowadzenie biura. Na takim posłowaniu rzeczywiście można się wzbogacić.
Nasz obecny europoseł, znany kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc (zastąpił w PE Barbarę Kudrycką, gdy ta została ministrem) bogacić się nie musiał, bo i tak jest milionerem.

Mimo to co miesiąc dostawał sporą pensję - najczęściej za nic. Jak się bowiem okazało, w PE pobił kolejny rekord (jak na sportowca przystało), tym razem... nieobecności na posiedzeniach parlamentu. Hołowczyc nie był aż na 60 proc. obrad.

W rankingu najwyższej absencji zdobył więc pierwsze miejsce - i to wśród wszystkich 777 eurodeputowanych. A gdy już Hołowczyc pojawiał się na obradach, głosował zgodnie z poglądami frakcji, do której należy. W 98 proc. głosowań podnosił rękę tak jak koledzy siedzący obok.

Jak swoje niezbyt chlubne zachowanie jako posła tłumaczył Hołowczyc? - Sposób działania Parlamentu Europejskiego nie jest odpowiedni do mojego temperamentu, do mojego sposobu myślenia. PE nie daje mi szans na szybkie działanie - mówił.

Aby nasz europoseł przez najbliższe pięć lat nie dostawał 35 tys. zł za nic, warto wybrać takiego, który będzie porządnie pracował. Wybory już w niedzielę!