Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewelina musi płacić gigantyczne pieniądze za mamę, która zmarła na raka

Magdalena Kleban [email protected]
Ewelina Skindzier boi się, że to jej przyjdzie zapłacić za długi nieżyjącej już mamy.
Ewelina Skindzier boi się, że to jej przyjdzie zapłacić za długi nieżyjącej już mamy.
Po śmierci, dziećmi zaopiekowała się siostra mamy.

Już 6 lat temu sąd uznał, że 13-letnia córka nie może odpowiadać za długi swojej zmarłej mamy. Zwłaszcza, że ta nie zostawiła jej żadnego majątku. Mimo to do drzwi dziewczyny pukają komornicy i firmy windykacyjne...

Jak długo można płacić za błędy swoich rodziców? Ewelina Skindzier z podbiałostockiej Choroszczy miała zaledwie 13 lat, kiedy jej mama przegrała walkę z nowotworem. Razem z 18-letnim bratem zostali wówczas zupełnie sami. Zaopiekowała się nimi siostra mamy.

Jeszcze nie wyschły jej łzy po stracie najbliższej osoby, a już do jej drzwi zaczęli pukać dłużnicy. Okazało się, że 40-letnia kobieta wychowując samotnie dwójkę dzieci i przez długi czas ciężko chorując, na godne życie znalazła tylko jeden sposób: pożyczki. Co gorsza, równie chętnie jak sama zaciągała kolejne kredyty, żyrowała je także innym. Teraz za jej błędy ma zapłacić 20-letnia dziś córka.

- Dzisiaj trudno mi takie życie sobie wyobrazić. Mama najwyraźniej brała jeden kredyt, a potem, żeby go spłacić, zaciągała kolejny - opowiada Ewelina. - Nie miałam o tym najmniejszego pojęcia. To zachowanie wydaje mi się dziś bardzo lekkomyślne, ale mama pewnie nie widziała innego wyjścia... Nie wiem tylko, dlaczego mnie zmusza się do oddawania pieniędzy, których nie pożyczyłam i których zwyczajnie nie mam.

Chcą od niej 20 tys. zł

Po śmierci mamy Ewelina z bratem zamieszkała u jej siostry - pani Ewy Zielińskiej.
- Jak wyszło na jaw, że dzieci mogą mieć problemy z powodu zobowiązań ich mamy, to brat Ewelinki zrzekł się prawa do spadku. Jako pełnoletni miał do tego prawo - wyjaśnia pani Ewa. - Ale prawnik powiedział, że Ewelinka tego zrobić nie mogła, bo nie miała skończonych 18 lat.

- Małoletni dziedziczą z dobrodziejstwem inwentarza - mówi mecenas Ewa Andrzejewska, białostocka prawniczka. - Oznacza to, że za ewentualne zobowiązania rodziców dzieci dziedziczą wyłącznie do wysokości masy spadkowej.

Tu żadnego majątku nie było, jeśli nie liczyć drobnych szpargałów Grażyny Skindzier. Było za to wielu, którzy pieniędzy się domagali. Wydawało się jednak, że skoro istnieje odpowiedzialność wyłącznie do wysokości majątku - to i sprawy też nie ma. Niestety, prawie po siedmiu latach, stare upiory odezwały się ponownie.

- Okazało się, że siostra wiele lat temu podżyrowała jakiemuś znajomemu kredyt na 10 tysięcy złotych, a kiedy ten nie zapłacił, bank upomniał się o pieniądze u niej - opowiada Ewa Zielińska.

Sądowy nakaz zapłaty Grażyna Skindzier dostała jeszcze na rok przed śmiercią, w 2002 r. Nikomu o tym nie mówiła i najprawdopodobniej zignorowała całą sprawę. Zresztą już wtedy chorowała. Być może wierzyła też, że znajomy w końcu zapłaci. Dzisiaj, to od jej córki banki domagają się już prawie 20 tysięcy złotych razem z odsetkami i kosztami egzekucji.

- My nawet wiemy, komu ona żyrowała ten kredyt, ale przecież nikt nie będzie tam chodził. Po co? - bezradnie pyta Ewa Zielińska.

Komornik wszedł na rentę po matce

Ewelina ma 20 lat, jednak - jak na swój wiek - jest bardzo poważna. Mieszka razem z bratem, w mieszkaniu użyczonym przez ciocię. W przeciwieństwie do rówieśników - nawet pomimo troski i ciągłej opieki cioci Ewy - z większością spraw musi sobie radzić sama. Opłaty za czynsz, wodę, ogrzewanie, telefony - to wszystko jest na jej głowie. Studiuje dziennie na czwartym roku na Wydziale Edukacji Technicznej i Informatycznej Politechniki Białostockiej.

Niedawno podjęła pracę przy rozpakowywaniu towarów w Carrefourze. Jak się nadarzy okazja dorabia też w weekendy na weselach. Marzy o zrobieniu prawa jazdy, ale jak na złość trzy egzaminy na upragnione prawko oblała. Żeby zdawać ponownie, musi zapłacić jeszcze raz. Jest normalną, nowoczesną kobietą, tylko jakby poważniejszą od rówieśników. Z pozoru jest też bardzo silna, ale nawet ona załamała się widząc pismo komornika w swojej skrzynce pocztowej.

- Może jakby jeszcze w 2004 roku sąd po sprawie o nabycie spadku powołał komornika do spisania rzeczy pozostałych po Grażynie, to całej sprawy by nie było - głośno myśli Ewa Zielińska. - Stało się jednak inaczej. I teraz mamy problemy.

Bo w czerwcu tego roku komornik wszedł na rentę po matce Eweliny.

- Na razie zabierają jej 200 złotych, ale dziewczyna jest już na czwartym roku studiów i jak podejmie pracę, to ten "garb" będzie się za nią ciągnął jeszcze bardzo długo - załamuje ręce ciocia. - Wydaje się, że my już wszystko co w naszej mocy zrobiłyśmy, nawet sąd przyznał nam rację i uznał, że komornik nie ma prawa do egzekucji. Próbowaliśmy skontaktować się z komornikiem, ale na razie bez skutku. Pieniądze dalej są potrącane z jej renty.

Panie postanowiły zwrócić się po pomoc do mediów. I stał się cud - Iwona Zacharek, komornik sadowy z Ostrołęki, do której trafiła ta sprawa, już po krótkiej rozmowie z nami nie widziała żadnego problemu w pozytywnym załatwieniu sprawy.

- Pani Skindzier musi mi wysłać prawomocne orzeczenie sądu w tej sprawie i lada dzień wszystko powinno się wyjaśnić - nie ma wątpliwości komornik. - Pobrana ostatnio kwota zostanie jej zwrócona jak tylko takie pismo do mnie dotrze, pieniądze leżą bowiem w depozycie sądowym.

Jednak o pieniądze z wcześniejszych dwóch miesięcy Ewelina Skindzier będzie musiała postarać się sama, pisząc pisma do banku, który ją pozwał o zapłatę.

Zdobyli jej komórkę i teraz ją straszą

O Ewelinie, jej mamie i długach przypomnieli sobie też niestety inni wierzyciele. Firma windykacyjna z Wrocławia zdobyła już numer komórki Eweliny i od kilku miesięcy nęka ją telefonami próbując prośbą, a czasami i groźbą ("Umieścimy Panią na liście dłużników, będzie się to za Panią ciągnęło przez lata") wymusić na niej zapłatę zobowiązań mamy. Chodzi o 1300 zł, pożyczone kiedyś przez Grażynę Skindzier. Od czasu jej śmierci odsetki znacznie przewyższyły tę kwotę i wynoszą teraz prawie 1900 zł!

Ewelina za namową cioci oczywiście wysłała im wyrok sądu, który powinien zwalniać ją z płacenia za mamę. Windykator uważa jednak inaczej: "w sytuacji przejęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza, Spadkobierca ponosi odpowiedzialność za długi spadkowe do wartości ustalonego w inwentarzu stanu czynnego spadku. Natomiast w niniejszym przypadku nie posiadamy żadnego dokumentu określającego stan masy spadkowej, a więc aktywów i pasywów, jakie posiadała pani Grażyna Skindzier" - przysłali w piśmie do Eweliny.

Ta jest załamana, znowu boi się odbierać telefonów, martwi się, że nawet ten niewielki dochód jaki ma, przyjdzie jej wkrótce stracić.

- Nie wiem kiedy to się skończy, ale o jednym jestem przekonana: ja sama żadnego kredytu nigdy nie wezmę! - powtarza z zaciętą miną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna