Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Redaktora Naczelnego: Jest odgórne zalecenie, by się cieszyć

Konrad Kruszewski [email protected]
Tak jak przypuszczałem, newralgiczny odcinek autostrady między Łodzią a Strykowem został oddany do użytku. Rząd wygrał wyścig z czasem i zdążył na Euro. Czyli sukces.

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Czytaj też: Jakie kredyty mieszkaniowe biorą Polacy

Trzeba się radować i radować się będziemy! Co z tego, że dwie trzecie dróg zapowiadanych przed Euro w ogóle nie istnieje.

Dlatego zupełnie nie martwimy się, że z Białegostoku nie możemy dojechać do Warszawy przyzwoitą ekspresówką. Choć nam to obiecywano. Ba, obiecywano, że będziemy mogli nawet dolecieć z własnego lotniska. Nie martwimy się, tylko się cieszymy, że może już za pół roku tą ekspresówką dojedziemy aż do samego Jeżewa, czyli całe 30 kilometrów! To aż o 10 kilometrów dalej niż liczy sobie newralgiczny odcinek między Łodzią a Strykowem. Czyli nasz sukces będzie jeszcze większy, więc i większa radość.

Jest odgórne zalecenie, że trzeba się cieszyć, że to Euro się u nas zaczyna. Nawet prezes Jarosław się cieszy, żeby nie było, jak w tym haśle, że "kto się nie cieszy, ten jest z PiS-u". Hasło zostało już zweryfikowane i brzmi: "Kto się nie cieszy, ten nazywa się Tomaszewski". Nie wiem jednak, czy prezes Jarosław ma rzeczywiste powody do radości.

Uzmysłowił mi to tytuł w jednym z internetowych portali. Informację o tym, że drogowcy zdążą oddać ten zwalony przez Chińczyków kawałek autostrady zatytułowano tam: "W pięć godzin do Berlina". Czyli panie prezesie - do stolicy kondominium. To nie może być przypadek. Liczę na to, że skomentuje to pan w charakterystyczny dla siebie sposób.

Wszyscy wiemy zatem, że powinniśmy się cieszyć. I ci z lewa, i ci z prawa. Otwarte pozostaje natomiast pytanie: Z czego? Bo z tego, że są te mistrzostwa i gra na nich polska reprezentacja, więc będą emocje, ja - jako kibic - się cieszę. Ale kiedy pytają mnie (cytuję klasyka), czy cieszę się, że te mistrzostwa odbywają się u nas, odpowiadam: Zwisa mi to zwiędłym kalafiorem. Cóż bowiem z tego, że polska reprezentacja gra na Stadionie Narodowym, kiedy ja nie mogę na ten stadion kupić biletu. Szanse na jego wylosowanie miałem tylko odrobinę większe niż na trafienie szóstki w totka. Czyli prawie żadne.

Te mistrzostwa, mimo że są organizowane m.in. w Polsce, nie są organizowane dla mnie, ani dla innych zwyczajnych kibiców. One są organizowane dla tzw. rodziny UEFA. Liczy ona (bez żon i dzieci) ponad 27 tys. osób. One są również organizowane dla rodziny FIFA. Przynajmniej drugie tyle działaczy. I dla tych, których UEFA dopuści do tej powszechnej radości. W Polsce dopuszczaniem do powszechnej radości (czyli przydziałem biletów) zajmuje się prezes Lato. Ale nawet gdyby to był sam Anioł Stróż, to i tak te bilety otrzymaliby ci, którzy otrzymali, czyli polityczno-artystyczne "elity" - głównie miasta stołecznego Warszawy.

Pytanie zatem jest źle postawione. Nie powinno ono brzmieć, czy cieszę się, że Euro jest u nas, tylko, czy cieszę się, że pan Krzysztof Materna i premier Donald Tusk będą mogli bezpośrednio obserwować mecze na stadionie. Odpowiadam: Miło mi z tego powodu, że komuś będzie miło. Wiem jednak, że Krzysztofa Maternę i Donalda Tuska stać na obejrzenie tych mistrzostw w każdym zakątku Europy i że mogą na nie zdobyć bilety. Jako zapaleni kibice pojechaliby, choćby na jeden mecz naszej reprezentacji, nawet do Mołdawii, gdyby tam akurat było Euro.

Nie trzeba mi zatem wciskać kitu, że są to mistrzostwa dla kibiców. One są tak samo dla polskich kibiców, jak poprzednie mistrzostwa, które były w Austrii i Szwajcarii. Polscy kibice mogli je sobie obejrzeć w telewizji i te będą mogli przeżywać tak samo. Z tą różnicą, że tamte mistrzostwa polskich podatników kosztowały o wiele, wiele mniej. Te będą nam się odbijać czkawką finansową przez lata.
O tym jednak dziś nie myślimy, nie marudzimy, tylko się cieszymy.

Że mamy historyczną imprezę. Jedną z największych na świecie. W historii Polski porównywalną jedynie ze zjazdem gnieźnieńskim. Podejrzewam, że ówczesny chłop pańszczyźniany, jeżeli w ogóle o nim wiedział, też mógł być "namawiany" do okazywania niezmiernej radości. Możliwe nawet, że na przyjazd cesarza otwarto przed terminem jakiś nowy trakt przez puszczę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna