Felieton. Tupanie tłustymi nóżkami, czyli 200 tysięcy ostemplowanych kciuków

Rozpocznę dziś od fragmentu listu, który wystosowała do rzecznika PiS-u, Adama Hofmana, posłanka Kempa z Solidarnej (z Ziobrą) Polski, konkretnie od tego fragmentu: "Panie Hofman, jak się nie ma zdolności do wygrywania wyborów, to trzeba to unieść z honorem. Takiego słowa jak honor nie ma w Pana słowniku (...). Tupanie tłustymi nóżkami, obrzucanie błotem wszystkich naokoło nic nie dadzą".

Poszło o to, że Hofman zarzucił Solidarnej Polsce, że to przez nią PiS nie wygrał wyborów do parlamentu europejskiego. Publicznie to powiedział, że gdyby SP nie brała udziału w tych wyborach, to głosy nie zostałyby rozproszone i w związku z ich nierozproszeniem itp, itd. Takie tam komunały.

Przykład ten pokazuje, jak łatwo PiS swój sukces wyborczy przeflancował na klęskę. Przypomnę, że partia Jarosława Kaczyńskiego przegrała wybory minimalnie. I jeszcze w wieczór wyborczy była z tego dumna. Najbardziej dumna była gdzieś o czwartej nad ranem, bo spływające wówczas cząstkowe wyniki z komisji dawały jej prowadzenie i to aż o 6 proc. przed PO. O godzinie 9 rano była już mniej dumna, bo przewaga ta spadła do jednego punktu. Późnym wieczorem okazało się, że PiS przegrał wybory. Siódmy raz z rzędu. Ale tylko różnicą około 24 tysięcy głosów.

Wydawało się, że duma z poprzedniego wieczora powinna powrócić. Nic podobnego! Duma zmieniła się w uprzedzenie i partia prezesa Jarosława rozpoczęła poszukiwanie winnych, czyli - jak to nazywa posłanka Kempa - "tupanie tłustymi nóżkami".

Dlaczego tłustymi i do kogo jest to aluzja? Niestety, nie wiem. Wiem natomiast, że w sumie honorowa porażka dzięki temu zamieniła się w sromotną klęskę. Bo jak to tak, przegrać z rzędu siódmy raz?! To nie może być przypadek. To musiał być spisek! Wybory zostały sfałszowane! Nie jestem pewien, kto z teorią spisku pierwszy wystąpił. Czy "etatowy" teoretyk spiskowy Macierewicz, czy Joachim Brudziński? Nie ma to znaczenia. Pierwszy okazał filmik, na którym obywatele wychodzą z worami z komisji wyborczej i nie wywieszają protokołu głosowania. Jakiego spisku, poza bałaganem organizacyjnym, miałby ten filmik dowodzić? Nie wiadomo. Ale filmik jest, tak samo jak filmiki ze Smoleńska. A jak jest filmik, to spisek musiał być.

Lepszy jednak od czołowego teoretyka spisków, okazał się Joachim Brudziński, który pokazał metodę fałszowania wyborów przy pomocy kciuka. Poseł Brudziński, w całym swoim majestacie, wyjął przed telewizyjną kamerą długopis i namazał sobie nim na kciuku krzyżyk. A potem tym kciukiem, niczym stemplem, ostemplował kartkę. Według niego, mechanizm fałszerstwa wyglądał tak, że niektórzy członkowie komisji wyborczych mieli tak ostemplowane kciuki i jak widzieli kartę z głosem na PiS, to na tej karcie odciskali swój kciuk z krzyżykiem. Tak odciśnięta karta stawała się nieważna. W tych wyborach oddano około 200 tys. nieważnych głosów, możliwe zatem, że odciśnięto na nich nawet 200 tys. takich kciuków. I po ptokach!

Jak widać, poseł Brudziński mentalnie jest ciągle w szkole podstawowej, w której uczniowie w dzienniczku podrabiają podpisy rodziców. Takiego kalibru jest to spisek. Moim zdaniem, PiS najwięcej głosów pogubił na wałach. PO powinna tej osobie, która ubrała prezesa w marynarski sweterek i wysłała na poszukiwanie powodzi, postawić pomnik. Prezes wyglądał jak miś Colargol, który nieporadnie szuka jakiejś większej wody, z której mógłby uratować jakiegoś topielca. Tyle, że żaden nie przypłynął.