Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwale muzyczne przyciągają coraz więcej ludzi

Urszula Krutul [email protected]
P. Tarasewicz Alter Art/ S. Szumielewicz-Tobiasz
Czy raczkujący Halfway Festival da się porównać do świetnie sobie radzącego Heineken Open'er Festival?I czy takie porównania są w ogóle potrzebne?Jacy ludzie odwiedzają festiwale i czego na nich szukają?

Wakacje to czas zdominowany przez muzyczne festiwale. Jest Przystanek Woodstock, jest Off Festival w Katowicach. Jest w końcu Heineken Open'er Festival w Gdyni. Jeden z największych i najlepszych festiwali nie tylko w Polsce, ale też w Europie.

Warto wspomnieć, że Białystok też na mapie festiwalowej jest.Mimo, że na własne życzenie pozbyliśmy się z miasta Białystok Pozytywne Wibracje Festival (który był imprezą świetną muzycznie, zdobywającą coraz to nowych fanów i przyciągającą turystów, którzy inaczej pewnie by nawet nie wiedzieli gdzie leży Białystok) został nam jeszcze Halfway Festival.

Halfway, czyli w połowie drogi

Impreza, której nie powstydziłoby się żadne większe miasto. Opera i Filharmonia Podlaska - Europejskie Centrum Sztuki, czyli organizator festiwalu, doskonale wbiła się w pewną niszę, która w Białymstoku była niezapełniona. Poza trzydniowym festiwalem muzycznym, dostaliśmy też dwa dni wypełnione ekologią (towarzyszący imprezie Festiwal z Natury). Wszystko w świetnym miejscu, czyli amfiteatrze OiFP. Tu druga edycja imprezy naprawdę dostała skrzydeł.

Rok temu festiwal był rozbity na dwie części - folkową i songwriterską. Odbywał się też zarówno w starej, jak i w nowej siedzibie filharmonii. Efekt? Ludzi było tyle, co kot napłakał - nie wykazali większego zainteresowania imprezą. Ale paradoksalnie, to zadziałało na korzyść imprezy. Widzowie mogli być naprawdę bardzo blisko muzyków. Nikt nie silił się na gwiazdorstwo, artyści naprawdę chcieli z fanami pogadać, uścisnąć dłoń i zrobić sobie zdjęcie. A nawet wspólnie pomuzykować na naprędce i nagle zorganizowanym jam session. Organizatorzy z tego, co rok temu było w stosunku do nich największym zarzutem uczynili swój plus. Promując drugą edycję Halfway'a zapewniali, że to najbardziej wyluzowany festiwal w kraju. I, że liczy się jakość, a nie ilość. Zarówno jeśli chodzi o wykonawców, jak i o widzów. No bo na jakim innym festiwalu (poza może Open'erem) artysta po zejściu ze sceny nie chowa się w garderobie, tylko siada na trawie i rozmawia z fanami. I nie obraża się na robione z ukrycia zdjęcia. I właśnie jeśli chodzi o robienie zdjęć, to Halfway też nie rzuca kłód pod nogi. Fotografować mógł każdy, jakim chciał sprzętem i na której sobie wymarzył piosence. A przy scenie nie było ochroniarzy, którzy w delikatny sposób przypominaliby, że czas fotografowania się skończył.

W końcu najważniejsze, czyli program. Takich gwiazd jakie mieliśmy w Białymstoku mógłby nam pozazdrościć niejeden festiwal. Niektóre z nich wystąpiły zresztą tydzień później na Open'erze. Ale o tym za chwilę.

Halfway w ciągu jednej edycji wyrobił sobie tak dobrą opinię w świecie muzycznym, że artyści sami chcieli na nim wystąpić. I sami się zgłaszali. Pojawiła się m.in. Sóley z Islandii, która rok wcześniej wystąpiła na scenie z zespołem Sin Fang. Dała rewelacyjny koncert, który jednak mógłby się odbyć nieco później, najlepiej już po zmroku. Wtedy wydźwięk delikatnej, typowo islandzkiej muzyki miałby pełniejszy wymiar. Na scenie zaprezentowała się też Anna von Hausswolff, która głosem mogłaby przenosić góry i SoKo - młodziutka wykonawczyni z Francji, która mało nie rozniosła amfiteatru. Ale to trzeci dzień festiwalu przyniósł największe zaskoczenia i emocje.

Zaczęło się od Markasa Palubenki z Litwy. Na pierwszy rzut oka - ot chłopak z gitarą, do tego w niemodnym swetrze. Ale kiedy Markas zaczynał śpiewać po całym ciele chodziły ciarki. Do tego miał świetny kontakt z publicznością, żartował ze sceny i widać było, że muzyka sprawia mu dużą przyjemność. Po nim na scenie pojawił się zespół Gin Ga. Energia to za mało powiedziane. Pojawiła się też Emiliana Torrini, która nie występowała bardzo długo i na której koncert do Białegostoku zjechali ludzie z całej Polski i nie tylko. Dała świetny, magiczny koncert. Widać było, że publiczność ją uwielbia i wprost spija każde słowo z ust artystki. Nic więc dziwnego, że kiedy powiedziała, iż jest jej zimno - zaraz dostała płaszcz i czapkę, a kiedy zapomniała tekstu - na scenę wskoczyli fani, którzy postanowili jej pomóc i zaśpiewali z nią. W końcu Local Natives ze Stanów Zjednoczonych. Takiej energii na scenie amfiteatru jeszcze chyba nie było i pewnie minie trochę czasu, zanim ponownie będzie. Fanom nie przeszkadzały nawet upadki podczas skakania po ławkach. Po prostu - jak już się zdarzyło - otrzepywali ciuchy i skakali dalej.

Byli też wykonawcy polscy, którzy niby są niszowi, ale już na tyle rozpoznawalni, że zapraszani na festiwale. Nie ma ich w mediach tradycyjnych, za to opanowali internet. Mowa tu o (urodzonym w Białymstoku!) Darku Dąbrowskim skrywającym się pod pseudonimem Bobby The Unicorn i o Domowych Melodiach, których chyba przedstawiać nie trzeba. To właśnie oni prosto z Halfway'a pojechali na Open'era. Ze sceny amfiteatralnej, która mieści nieco ponad 500 osób przenieśli się na największy festiwal w Polsce. I teraz trochę o nim.

Muzyka, teatr, sztuka i wycieczki po Gdyni

Heineken Open'er Festival w Gdyni to miejsce w którym choć raz powinni pojawić się wszyscy miłośnicy muzyki. A od niedawna - również teatru. Tego co dzieje się na lotnisku Babie Doły nie da się opisać. Na kilka dni teren zamienia się w wielkie miasteczko festiwalowe. Które spokojnie mogłoby istnieć samodzielnie. Na terenie festiwalu znaleźć można wszystko. Jedzenie na naprawdę każde podniebienie (łącznie z produktami bezglutenowymi, wegetariańskimi i wegańskimi), toalety, stoiska z gadżetami (nie tylko festiwalowymi), modę, książki, muzeum, teatry... Można by wymieniać jeszcze długo. Kiedy przyjeżdża się na Open'era ma się wrażenie, że miasto cały rok szykowało się na festiwalowiczów. Są specjalne autobusy, którymi za darmo można dojechać z dworca na festiwal i które później kursują wahadłowo pomiędzy lotniskiem a dworcem, wożąc spragnionych promieni słońca na plażę. A kiedy już idzie się zaznać kąpieli słonecznych, po drodze można się za darmo napić i najeść, ponieważ na ulicy można dostać lody, wodę, soki. Ale nie tylko. Rozdawane są też mapy, gadżety związane z miastem. Gdynia przez te kilka dni jest miastem, z którego nie chce się wyjeżdżać. W którym chce się zamieszkać.

Promocja, jaką robi miastu festiwal jest nieoceniona. A podczas festiwalu najważniejsze są koncerty. A tych, jak co roku, było dużo. Ciężko jest wybrać jednego headlinera. Na tym festiwalu naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. I to nie jest banał. Zacznijmy od tego, że jest kilka scen. Kiedy nie pasuje ci gwiazda grająca na scenie głównej, idziesz do sceny namiotowej, po drodze mijając scenę z muzyką świata. Kiedy chcesz usiąść - idziesz do tzw. Alter Space, czyli namiotu z podłogą z desek w którym można nie tylko posiedzieć, ale i pospać. Dodatkowo na terenie imprezy działa Alter Kino, kafejki, galerie sztuki. Jest też diabelski młyn z którego można obejrzeć cały teren festiwalowy z wysokości. Jest i hit ostatnich lat, czyli Silent Disco. To w tłumaczeniu cicha dyskoteka. A jak wygląda? Każdy chętny dostaje słuchawki z kilkoma kanałami dźwięku, zakłada je na uszy i przenosi się do świata muzyki. Nie przeszkadza przy tym nikomu, ponieważ na zewnątrz żaden dźwięk się nie wydostaje. A widok ludzi tańczących (każdy w swoim rytmie i do wybranej przez siebie muzyki) w całkowitej ciszy jest naprawdę bezcenny!

Tegoroczny Open'er przyniósł sporo muzycznych zaskoczeń i emocji. Poza występami wspomnianych już Domowych Melodii i projektu Bobby The Unicorn warto wspomnieć o takich tuzach muzycznej sceny jak Nick Cave, Blur, The National, Queens Of The Stone Age, Kings of Leon, Arctic Monkeys czy Skunk Anansie. Wszyscy zagrali na naprawdę sto procent, a przy tym mieli świetny kontakt z publicznością. Warto też wspomnieć o Miss God, czyli Asi Zubryckiej. Białostoczanka zalicza wszystkie ważniejsze festiwale. Występ na Open'erze jest wyjątkowym i bardzo dużym sukcesem tej młodej artystki.

Wtym roku Open'er trochę "rozpełzł" się po Gdyni, ponieważ organizatorzy przygotowali sporo atrakcji, które wykraczały poza teren festiwalowy. Rewelacyjnym pomysłem jest postawienie sceny plenerowej przy dworcu. Na niej już od godzin popołudniowych prezentowali się artyści, którzy później występowali na głównych scenach Open'era. Tych akustycznych koncertów posłuchać mógł każdy, a przed sceną nie trzeba było stać, tylko można było... usiąść na specjalnych leżakach. Teatr eksperymentalnie pojawił się na Open'erze rok temu. Wtedy wejście na "Anioły w Ameryce" Warlikowskiego graniczyło z cudem. Dlatego w tym roku na spektakle trzeba się było wcześniej rejestrować. "Kabaret Warszawski" Warlikowskiego był pewniakiem. Jego polska premiera i trzy kolejne spektakle przyciągnęły tłumy publiczności oraz grono dziennikarzy, także zagranicznych. Wejściówki na pozostałe przedstawienia - "Courtney Love", "Paw Królowej" i "Nancy. Wywiad" - rozeszły się w rekordowym tempie. Nie zabrakło też sztuki. Praca Pawła Althamera zrealizowana wspólnie z Grupą Nowolipie przyciągała wzrok. Cztery ikarusy ułożone na planie samolotu, pomalowane na biało, wyglądały, jakby należały do terenu Open'era od zawsze. Idea ozdabiania "Antka" przez festiwalowiczów nie wymagała większej reklamy niż kilku pierwszych odważnych sięgających po markery i flamastry. Do niedzielnego poranka na "Antku" pisało zapewne kilkanaście tysięcy osób.

Nie da się porównać

Niejeden mógłby powiedzieć, że takiemu Halfway'owi daleko do Open'era. I, że Białystok nigdy nie zrobi takiego festiwalu. Ale też nie o to chodzi.
Porównania są zbędne i niepotrzebne. Każdy z tych festiwali trafia do innej grupy osób. A jako, że ich terminy nie nakładają się na siebie, warto odwiedzić obydwa. Chociażby po to, żeby mieć opinię i przede wszystkim milion muzycznych wspomnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna