Fiskus kontroluje sklepy i lokale. Weź paragon

Urzędnicy skarbowi wypowiedzieli wojnę szarej strefie. W okresie wakacji kwitnie handel na ulicznych stoiskach i bazarach. Nie zawsze legalny. Ale skarbówka nie śpi. Udaje turystów i kontroluje. A nas przekonuje, że na praktykach nieuczciwych przedsiębiorców tracą głównie podatnicy, czyli my wszyscy.

Muszą zapłacić 50 tys. złotych

- Właśnie rozpoczyna się akcja ph. "Weź paragon" - mówi Wiesław Klukowski, wicedyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej w Białymstoku. - Postaramy się przekonać konsumentów, żeby upominali się o dowód zakupu. Wówczas łatwiej mogą dochodzić swoich praw, reklamując wadliwe towary i usługi. To również sposób na walkę z nieuczciwą konkurencją.

Wkrótce do mieszkańców i turystów trafią broszurki informacyjne.
Już od kilku tygodni urzędnicy w cywilnych ubraniach, klapkach i letnich koszulkach odwiedzają restauracje i lokale związane z letnim wypoczynkiem. Do tej pory wystawili już 83 mandaty na sumę ponad 50 tys. zł. Głównie za brak ewidencji podatkowej oraz nierejestrowania sprzedaży na kasie fiskalnej. Sami klienci nie zwracają jednak na to szczególnej uwagi.

Chcą zmienić świadomość ludzi

- Rzadko zabieram rachunek z pubu czy sklepu spożywczego - przyznaje Magdalena Sic z Białegostoku. - Zdecydowanie częściej zachowuję ten ze sklepu odzieżowego na wypadek ewentualnego zwrotu.

Niemal wszyscy zapytani przez nas klienci ogródków piwnych w centrum miasta paragonów nie mieli. Nie dostali lub wyrzucili. Tymczasem otrzymując rachunek mamy pewność, że zapłacony przez nas podatek VAT został zaksięgowany i zostanie przekazany do budżetu państwa. To stamtąd finansowana jest przecież służba zdrowia i policja. Akcje tj. "Weź paragon" ma zmienić w tej kwestii świadomość obywateli.