Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grażyna Dworakowska: Każdy dzień zaczynam od gazety

Urszula Krutul
- Regułą jest, że każdy dzień zaczynam od "Gazety Współczesnej", a później sięgam po inne gazety, szczególnie z dziedzin, które najbardziej mnie interesują, czyli filmu, muzyki i teatru - mówi Grażyna Dworakowska.
- Regułą jest, że każdy dzień zaczynam od "Gazety Współczesnej", a później sięgam po inne gazety, szczególnie z dziedzin, które najbardziej mnie interesują, czyli filmu, muzyki i teatru - mówi Grażyna Dworakowska. A. Zgiet
Rozmowa z Grażyną Dworakowską, szefową Białostockiego Ośrodka Kultury.

Grażyna Dworakowska

Dyrektor Białostockiego Ośrodka Kultury. Z wykształcenia instruktor teatralny. Pracowała z teatrami amatorskimi m.in. w Młodzieżowym Domu Kultury oraz w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Białymstoku.

Wygraj TABLET  w naszej akcji „Czytam, więc …”
Wygraj TABLET w naszej akcji „Czytam, więc …”

Wygraj TABLET w naszej akcji "Czytam, więc …"

Może pani skończyć zdanie "Czytam, więc..."?
- Czytam więc jestem, więc rozwijam się. Ale też mogłabym zakończyć: "Czytam, dlatego że nie wyobrażam sobie inaczej". Książka towarzyszy mi od bardzo wczesnych lat życia. I chyba miałam do książek szczęście. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby być inaczej, że przestanę czytać, bo np. stracę wzrok.

Co pani rozumie przez szczęście do książek?
- Moje dzieciństwo upływało w bardzo bliskim sąsiedztwie biblioteki szkolnej. Moi rodzicie mieli służbowe mieszkanie w szkole. Panie sprzątające pozwalały mi wchodzić do różnych pomieszczeń, m.in. do biblioteki. Bardzo wcześnie nauczyłam się czytać. Mój tata był dosyć wygodnym człowiekiem, a ja byłam najstarszym dzieckiem i bardzo często, jako pięciolatka, byłam posyłana po "Gazetę Białostocką" do kiosku. Ciekawiło mnie to, że tata czyta i zaglądałam mu przez ramię. I tak, w zasadzie sama, nauczyłam się czytać. Kiedy tata zauważył, że czytam, doszedł do wniosku, że od tej pory ja mu będę czytać gazety. Kładł się z papierosem na łóżku, a ja czytałam mu wiadomości. I bardzo szybko weszło mi to w nawyk. Rozwinęła się we mnie miłość do książek, do biblioteki.

Pamięta pani swoją pierwszą książkę?
- Pamiętam, bo to była bardzo dziwna sytuacja. Nawet burę od mamy oberwałam! (śmiech) Mieszkałam na Nowym Mieście, szkoła była przy ulicy Pułaskiego. Natomiast biblioteka mieściła się w Dzielnicowym Domu Kultury przy ul. Kawaleryjskiej. Już jako sześciolatka tam chodziłam. Byłam chyba najmłodszą czytelniczką. Nie pamiętam dzisiaj tytułu tej pierwszej książki. Przypominam sobie za to twardą okładkę i to, że czytałam ją idąc z biblioteki do domu. Zaczynała się tak: "Jedzie Duduś na wycieczkę, a w kieszeni ma małpeczkę" (śmiech). Potem gdzieś ten wierszyk pojawiał się w literaturze moich dzieci, kiedy im czytałam, natomiast nie pamiętam, kto był jego autorem. I tamtego dnia, kiedy taka zaczytana wróciłam do domu, mama zrobiła mi burę, jak mogłam tak długo iść?! A ja dzień później poszłam znów do biblioteki i wypożyczyłam następną książkę (śmiech).

Dlaczego warto czytać dzieciom?
- Im wcześniej nauczymy dzieci czytać, tym lepiej się będą rozwijać. Tym będą piękniejszymi, wrażliwszymi ludźmi. Czytanie szalenie rozwija, uwrażliwia, rozbudza ciekawość, wyobraźnię, kreatywność. Myślę, że to jest absolutny obowiązek. Mam 11-letnią wnuczkę, na którą dzisiaj patrzę z podziwem. Ona lubi komputer i wszystkie nowinki technologiczne. Ale jej pierwszą czynnością jest czytanie. I sama zaczyna wybierać to, co ją interesuje.

A po jaką książkę najczęściej pani sięgała, czytając dzieciom czy też wnukom?
- Przede wszystkim klasyka. Kiedy dorastały moje dzieci o książki było dosyć trudno. Były brzydkie, na bardzo niedobrym papierze, z reguły bez kolorowych ilustracji. Ale miały piękną treść. To był Brzechwa, Tuwim. A potem po książki sięgały już same.

Jak to jest z gazetami w pani życiu?
- To znowu jest jedna z pierwszych rzeczy, do których się przyuczyłam. I dziś jest już moim nawykiem to, że zaczynam dzień od gazety. Nie zawsze czytam ją od deski do deski, bo zazwyczaj nie mam na to czasu. Ale zawsze czytam informacje o kulturze, o tym, co się dzieje w mieście, trochę mniej o polityce i o sporcie. Regułą jest, że zaczynam od "Gazety Współczesnej" i "Kuriera Porannego", a później sięgam po inne gazety, szczególnie z dziedzin, które najbardziej mnie interesują, czyli filmu, muzyki i teatru.

Jaką rolę - oprócz informacyjnej - spełniają gazety?
- Chciałabym, żeby spełniały większą. Kiedyś w gazetach więcej było tekstów krytycznych. Pewnie z jakichś powodów to wynika, że teraz są to głównie teksty informacyjne. Ale informacje też są niezwykle ważne. Przecież gdyby nie one, człowiek nie wiedziałby, co dzieje się w jego mieście, w jego otoczeniu. Tak jak wspomniałam, brakuje mi tekstów krytycznych. Pisanych z perspektywy danego dziennikarza, z osobistą refleksją odnośnie obejrzanego spektaklu, czy wysłuchanego koncertu.

Technika wyprze tradycję? Obudzimy się kiedyś w świecie bez papierowych gazet i książek?
- Sądzę, że to jest taki troszkę szum, jak dookoła tego, że internet wyprze kino. Myślę, że nie. To jest równoległe. Być może książki papierowe będą w nieco mniejszym użyciu, ale nie sądzę, żeby zniknęły w ogóle. Lubię internet, ale jednak wybieram czytanie papierowe. Również z tego powodu, że łatwiej mi zatrzymać uwagę. Internet ma nieco inny obraz. Gazeta daje mi większe pole do ogarnięcia. A to jest dla mnie ważne, ponieważ jestem wzrokowcem.

Bardzo lubię miec ciszę, kiedy czytam. Wchodzę w książkę całą sobą. Świat dookoła wówczas nie istnieje.

Ma pani jakieś szczególne miejsce, w którym lubi pani czytać?
- W życiu zdarzało mi się czytać w bardzo różnych miejscach. I dziś już wiem, że trzeba naprawdę bardzo uważnie je dobierać. Kiedy byłam młodsza, byłam maniakiem czytelniczym. Czytałam wszędzie. Łącznie z tym, że jak kładliśmy się spać, to brałam świeczkę i czytałam przy świeczce, żeby nikomu nie przeszkadzać. I czasami tak się wciągałam w książkę, że kładłam się do łóżka i czytałam w łóżku. Kiedyś złapała mnie mama i znowu dostałam burę za to, że czytam przy świeczce, która stoi obok łóżka. Że przez to może zdarzyć się nieszczęście. I to spowodowało, że zaczęłam wybierać miejsca do czytania. Bardzo lubię mieć ciszę, kiedy czytam. Wchodzę w książkę całą sobą. Świat dookoła wówczas nie istnieje. Zdarzało się bardzo często, że dzieci przychodziły ze szkoły, a ja czytałam. Wracałam z pracy i zamiast wziąć się za obowiązki domowe - sięgałam po książkę. Zdarzało się nawet tak, że sprzątałam i nagle wyciągałam jakąś książkę i zaczynałam czytać (śmiech). Dzisiaj lubię usiąść spokojnie na kanapie. Czasem przy lampie, czasem przy oknie. I tak czytam. Ale zdarza mi się też czytać w podróży. Wtedy sięgam po lżejsze książki.

Jaki jest pani ulubiony pisarz?
- Przy tak ogromnej ilości przeczytanych książek nie mam ulubionego pisarza. Był taki czas w moim życiu, kiedy bardzo lubiłam poezję. I nadal bardzo lubię księdza Twardowskiego, poezję Wisławy Szymborskiej. I oczywiście jest kultowa książka - "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. To książka, do której wracałam wielokrotnie i dzisiaj już podsuwam ją swoim wnuczkom.

A jest książka, która jest dla pani drogowskazem?
- Myślę, że swego czasu właśnie "Ania z Zielonego Wzgórza" spełniała taką rolę. W piękny sposób pokazuje, że należy pokonywać wszelkie przeciwności, przeszkody, żeby dotrzeć do celu. Moje dzieciństwo było bardzo ciekawe z racji tego, gdzie mieszkałam i w jakim środowisku się obracałam. Ale też nie dawało mi jakichś większych szans na rozwój, ponieważ moi rodzice nie byli zbyt zasobni. Książki pozwalały mi widzieć świat innym. Łamałam wszelkie możliwe - swoje i cudze - opory po to, żeby się rozwijać. Książki dawały mi wskazówki. Bardzo przeżywam to, co czytam. Jestem bardzo emocjonalnie nastawiona do książek. I długo potem taka książka we mnie tkwi. Analizuję ją od początku do końca. I nie mam jednej, która by była drogowskazem. Na różnym etapie mojego życia to były różne książki.

A książka, która wywarła na pani największe wrażenie?
- "Pachnidło" Patricka Süskinda. Ta książka wydała mi się niewiarygodna. Wracałam do niej co raz, później zostawiałam ją na jakiś czas. Nie mogłam przebrnąć przez niektóre fragmenty. Wydawały mi się okrutne. A potem usłyszałam, że powstał film. Nie poszłam na ten film. Długo się przymierzałam, żeby go zobaczyć. Później okazało się, że już go nigdzie nie grają. Aż pewnej nocy pokazywała go telewizja. Obejrzałam do połowy. Wydawało mi się, że oddaje wszystko absolutnie tak, jak to sobie wyobrażałam czytając. I wtedy jeszcze raz wróciłam do książki i skończyłam ją czytać. Ale nigdy nie obejrzałam do końca filmu.

W jaki sposób książki pomagają pani w pracy?
- Przede wszystkim czytanie rozwija słownictwo, wyobraźnię, poszerza horyzonty. W mojej pracy muszę mieć dosyć szeroki zakres wiedzy, bo Białostocki Ośrodek Kultury to i kino, i teatr, i muzyka, i działania innego rodzaju.

A jak zachęciłaby pani innych do czytania?
- To chyba wiąże się z tym, w którym momencie życia sięgnęliśmy po pierwszą książkę. Jeżeli to było w dzieciństwie, to myślę, że takich osób zachęcać nie trzeba. Teraz mogą nie mieć czasu na czytanie, ale nie potrzeba im zachęty. Natomiast tych, którzy wcześniej nie czytali, teraz książki są same w stanie zachęcić. Swoimi okładkami, ilustracjami. Działa też zwykła rozmowa, rekomendacja konkretnej książki i wymienianie się książkami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna