Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwałt w Augustowie. Oliwier musi mieszkać obok swego oprawcy

Tomasz Kubaszewski [email protected]
– Z tą sytuacją przestaliśmy już sobie radzić – mówi matka Oliwiera. – Najgorsze jest to, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie.
– Z tą sytuacją przestaliśmy już sobie radzić – mówi matka Oliwiera. – Najgorsze jest to, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie. T. Kubaszewski
Na swojego prześladowcę 10-letni Oliwier może natknąć się każdego dnia. Na podwórku przed blokiem, albo nawet na klatce schodowej. Bo ich mieszkania dzielą tylko dwa piętra. Z tą sprawą sądy nie mogą się uporać już grubo ponad rok.

Syn strasznie to przeżywa - opowiada matka. - Słyszy jakieś głosy, rozmawia z dawno zmarłym dziadkiem i bez przerwy wydaje mu się, że ktoś go śledzi. A teraz obciąża się także za to, że starszy brat wyskoczył ze znajdującego się na drugim piętrze okna.

Starszy, 18-letni brat Oliwiera na szczęście przeżył, ale trafił do szpitala. Zrobił to w sylwestrową noc. Trzeźwy nie był. Matce powiedział, że wszystko przez tę całą sytuację i że jak nic się nie zmieni, skoczy jeszcze raz.

Państwo M. mieszkają na jednym z augustowskich osiedli. To nie jest, delikatnie rzecz ujmując, dzielnica miejscowych elit. Od niedawna, po emitowanym przez TVN programie "Uwaga", znani są w całej Polsce. Telewizja żadnych twarzy nie zamazywała. Wszyscy już dzisiaj w Augustowie wiedzą, jak ten Oliwier wygląda.

- Nic złego nie zrobiłem - mówił nam chłopiec, gdy kilka miesięcy temu odważnie pozował nam do zdjęcia. Ani on, ani jego matka nie mieli nic przeciwko temu, by ich wizerunki ukazały się w gazecie. Uznaliśmy jednak, że dziecku możemy zrobić krzywdę. I dlatego jego twarzy nasi Czytelnicy nie poznali.

Nikt go jeszcze nie zbadał

W tej sprawie jest znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. Pewne są tylko niektóre daty.
W październiku 2011 r. Oliwier miał powiedzieć matce, że został zgwałcony w blokowej piwnicy przez starszego o pięć lat chłopaka. Z opowieści syna matka wywnioskowała, że rzeczywiście doszło do gwałtu, a nie, jak to określa się w terminologii prawniczej, innych czynności seksualnych.

Poszła z dzieckiem do psychologa. Ten uznał, że chłopiec nie ma skłonności do konfabulacji i nakazał natychmiast powiadomić policję. Ze zgłoszenia wynika, że chodzi nie o jeden czyn, ale o więcej. Miało się to dziać między majem a październikiem.

Chłopca nikt nie skierował na badania lekarskie, które mogłyby potwierdzić, iż rzeczywiście doszło do gwałtu. Dlaczego? Matka twierdzi, że ani policja, ani sąd takiego skierowania po prostu nie dały. W sądzie dowiadujemy się natomiast, że skoro nie wiadomo było do końca, kiedy czyny miały miejsce, to na badania jest już za późno.

Wkrótce okazało się jednak, że kwestia, do czego tak naprawdę doszło w blokowej piwnicy, jest najważniejsza. Bo w styczniu 2012 r. augustowski sąd dla nieletnich uznał, że gwałtu nie było. Oliwier miał być natomiast molestowany seksualnie. Sprawca nie poniósł praktycznie żadnej istotnej kary - nakazano jedynie wzmożony dozór rodziców oraz opiekę psychologiczną.
Od tego rozstrzygnięcia prokuratura się odwołała. Zarzuciła sądowi, że w tej sprawie nie wykonał wielu istotnych czynności i zbyt łatwo przyjął wersję, iż doszło jedynie do "innych czynności", a nie do gwałtu.

Instancja odwoławcza zajęła się tym po paru miesiącach. Zastrzeżenia prokuratury zaakceptowano niemal w całości. Sprawa wróciła więc do Augustowa, do ponownego rozpatrzenia. To był początek czerwca 2012 r. Minęło już osiem miesięcy od tego momentu, a rozstrzygnięcia jak nie było, tak nie ma.

Powód? Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach mówi, że przyczyną są kolejki do badań w Rodzinnym Ośrodku Konsultacyjno-Diagnostycznym. A takim badaniom poddany miał być sprawca przestępstwa seksualnego. Najpierw zapisano go w kolejkę do placówki znajdującej się w Augustowie. Po trzech miesiącach okazało, że na przyjęcie trzeba będzie tutaj poczekać jeszcze bardzo długo. Wtedy nastolatka skierowano do Białegostoku. Tam kolejka była krótsza. Białystok przyjął jednak nie dlatego, że musiał, ale z dobrej woli. Bo gdyby się uparł, to by nie przyjął. System funkcjonuje w ten sposób, iż nie ma spraw mniej czy bardziej pilnych. To, że przeciągające się postępowanie odbywa się kosztem psychiki 10-letniego dziecka nie jest specjalnie istotne.

Matka Oliwiera zauważa jednak, że gdyby jesienią 2011 r. sąd nie zbagatelizował sprawy i od razu wystąpił choćby o te same badania, dzisiaj wszyscy mogliby mieć już ten koszmar z głowy.
Posiedzenie sądu odbyło się tydzień temu. Zapadła decyzja, by sprawcę skierować do jeszcze innych specjalistów. Badania mają się odbyć w ciągu paru najbliższych tygodni. Ale nikt nie potrafi zagwarantować, że tak stanie się w rzeczywistości.

Wyrok, jaki kiedyś w Augustowie zapadnie, nie będzie prawomocny. Możliwe jest więc postępowanie przed sądem wyższej instancji. Sprawa może się ciągnąć jeszcze wiele miesięcy.
Poszczególnie instytucje niczego sobie do zarzucania nie mają.

- Oczywiste jest, że w takich sprawach wyroki powinny zapadać jak najszybciej - dodaje sędzia Walczuk. - Trudno jednak mówić w tym przypadku o winie sądu.

W odniesieniu do nieletnich musi być on szczególnie drobiazgowy. Żeby komuś przypadkiem krzywdy nie zrobić. Zdarza się, że podobne sprawy ciągną się w Polsce nawet trzy-cztery lata. Nie jest jednak wcale pewne, że augustowskiego postępowania nie dałoby się przynajmniej trochę przyspieszyć.

Tu nie da się normalnie żyć

Oliwier przez całe wakacje nie wychodził z domu. Bo bał się spotkania ze swoim prześladowcą. Miał on zresztą odgrażać się, że z chłopcem zrobi jeszcze porządek. Matka zgłosiła to policji.
To nie jedyna sprawa, która jest pokłosiem zdarzenia z jesieni 2011 r. Rodzina potencjalnego sprawcy podała do sądu matkę Oliwiera. Chodzi o jej wypowiedzi w mediach. I o to, że jedna z gazet opublikowała zdjęcie bloku. W ten sposób - twierdzili autorzy pozwu - ujawniono ich miejsce zamieszkania.

- Tu się po prostu nie da normalnie żyć - podsumowuje matka Oliwiera. - A my z tą całą sytuacją przestaliśmy już sobie radzić

Rodziny mają do siebie wiele różnych pretensji, nawzajem obarczają się winą. To i tak dobrze, że do tej pory w ruch nie poszły pięści. Choć mocno iskrzyło już wiele razy.
Matka próbowała znaleźć inne mieszkanie. Twierdzi jednak, że na wynajem jej nie stać, miasto zaś dwukrotnie zaproponowało lokale o bardzo niskim standardzie.

- Trzeba by tam zacząć od gruntownego remontu - opowiada. - A skąd wziąć na to pieniądze?
Burmistrz Augustowa zapowiada, że w niedługim czasie rodzina dostanie kolejną propozycję.
- W takich sytuacjach człowiek zdany jest na samego siebie - uważa matka. - Poza szkołą Oliwiera, gdzie został on objęty bardzo dobrą opieką, trudno o jakiejkolwiek innej instytucji powiedzieć coś dobrego. A przecież stało się takie nieszczęście, które mój syn zapamięta do końca życia.

Zmiana mieszkania to praktycznie jedyne możliwe rozwiązanie. Bo sprawca do poprawczaka raczej nie trafi. Przynajmniej do tej pory prokuratura o to nie występowała.
Oliwier kupił sobie niedawno małą, pluszową laleczkę. Matce powiedział, że jak w nią wbija szpilki, to jest mu trochę lżej.

Nic więcej zrobić nie może. A i wszyscy wokół są bezradni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna