Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halina Kunicka: I tak już śpiewam 50 lat te swoje piosenki

Redakcja
Rozmawiał Tomasz Kubaszewski

Kiedy słyszy się na koncertach niektóre nasze gwiazdy z lat 80. czy nawet późniejszych, to człowiek ma mieszane uczucia. Bo te głosy jakieś takie zachrypnięte, a wysokie dźwięki stają się wręcz nieosiągalne. Oczywiście tylko na koncertach, bo na płytach niemal wszystko jest już w porządku. Pewnie w swoim czasie za dużo balangowania było... Pani natomiast śpiewa tak samo jak na początku swojej kariery, czyli od końca lat 50. Jak taką formę się utrzymuje?

- Rzeczywiście można zetknąć się z opinią, że niektóre współczesne nagrania są montowane i ktoś, kto nie może wydać z siebie niemal żadnego dźwięku, wypada w studio bardzo dobrze. Ale nie znam się na tym i nie chciałabym zajmować stanowiska. Pewne jest jedno - o głos trzeba dbać. Jeśli się kocha to, co się robi, nie ma z tym problemu. Podstawą są ciągłe ćwiczenia, czyli codzienne śpiewanie w domu. Bez względu na to, czy w najbliższym czasie mam jakieś koncerty, czy nie mam. To trochę tak, jak w przypadku sportowców. Bez sukcesywnego treningu wyniki same nie przyjdą. Struny głosowe musimy utrzymywać w dobrej kondycji. Niedawno miałam duży koncert w Gdańsku. Śpiewałam bez przerwy przez półtorej godziny. Dałam sobie z tym radę.

A woli pani raczej kameralne koncerty, czy duże audytoria?

- To zależy oczywiście od wielu różnych rzeczy. Kiedy występuję tylko z pianistą, sama o wszystkim decyduję. No, może prawie o wszystkim. Ale wówczas to ja narzucam choćby tempo, w jakim śpiewam. Orkiestrze trzeba się natomiast podporządkować. Należy się w nią wsłuchiwać i być bardzo czujnym. Natomiast repertuar zawsze wybieram sama i nikt mi niczego w tym przypadku narzucić nie może. Śpiewam te swoje piosenki, które najbardziej lubię. A jest ich sporo.

Gdy w Polsce w latach 80. wybuchł rockowy boom, tacy artyści, jak pani zeszli jakby na drugi, a może nawet dalszy plan. Ale to się chyba ostatnio zmieniło. Mamy nawet do czynienia z czymś na kształt renesansu piosenkarzy "z tamtych lat".

- Też mi się tak wydaje. Pamiętajmy tylko, że nie zostało nas wcale tak dużo. Bo oprócz mnie, właściwie tylko Jurek Połomski i Irka Santor. Ewa Bem czy Ala Majewska zaczynały już nieco później. Widać jednak, że Polacy zatęsknili za dawnymi piosenkami. To jest wspaniałe uczucie, gdy podczas koncertów publiczność śpiewa razem z artystą. A to się zdarza. Podczas koncertów wychodzę na scenę i zanim cokolwiek jeszcze zaśpiewam, już wiem, jaki to będzie występ, na jaką publiczność trafiłam. Czy będzie łączyła nas ta metafizyczna więź czy też nie. Swego czasu dawałam po dwa recitale dziennie. I choć wykonywałam dokładnie ten sam repertuar, każdy koncert był inny. To zależało właśnie od publiczności.

Dwa recitale dziennie - to imponujące. A pomyśleć, że miała pani zostać prawnikiem.

- I wszystko wskazywało, że tak się stanie. Byłam na III roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Mama usłyszała przypadkowo w radiu, że jest konkurs dla piosenkarzy-amatorów. I niemalże mnie zmusiła, żebym się zgłosiła. Poszło mi dobrze. Prawo postanowiłam jednak skończyć, bo myślałam, że śpiewanie to tylko taka chwila, która szybko minie. A to się okazało całym moim życiem. I jestem szczęśliwa z tego powodu. Jak ludzie pamiętają moje piosenki i razem je śpiewają, człowiek utwierdza się w przekonaniu, że warto było tym się zająć. Jeśli zaś chodzi o dyplom prawnika, to, niestety, okazał się do niczego niepotrzebny.

Jest pani uśmiechnięta, pogodna, tak zresztą jak większość pani piosenek...

- Bo ja jestem osobą, która widzi świat pogodnie. Staram się, żeby wokół mnie było dużo optymizmu. Uważam to zresztą za swoją zaletę. Łatwiej jest żyć, kiedy patrzy się na świat radośnie. I taką postawę chcę też przekazać w moich piosenkach. Tam jest mało smutku, mało nostalgii. Pragnę, by ludzie ze spotkania z mną wychodzili radośni, a nie myśleli tylko, jaki ten świat smutny i szary.

Bardzo często akompaniuje pani Jerzy Derfel, człowiek-instytucja. Łatwo się z kimś takim pracuje?

- Fantastyczny kompozytor, pianista, a do tego wszystkiego - cudowny człowiek i wspaniały przyjaciel. To jest bardzo ważne, kiedy przemierza się setki kilometrów po Polsce i świecie, by odbierać i nadawać na tych samych falach. Liczy się nie tylko to, jak ktoś gra. Z Jurkiem jesteśmy bardzo zaprzyjaźnieni od wielu lat i bardzo dobrze nam się pracuje.

Ogląda pani pewnie czasami programy telewizyjne, które mają pokazywać młode talenty polskiej sceny muzycznej. Jest kogo posłuchać?

- Ależ oczywiście. Polska młodzież jest fantastyczna, niemal każdego dnia ujawniają się jakieś nowe osobowości. Liczba wspaniale śpiewających wokalistów może naprawdę imponować. To jeszcze niby amatorzy, ale przygotowani już niemal jak zawodowcy. Często zdarza mi się być pod dużym wrażeniem.

Kogo Halina Kunicka szczególnie ceni z grona obecnych gwiazd polskiej sceny muzyczne?

- Ostatnio bardzo lubię Czesława, który, jak wszyscy wiedzą, śpiewa. Podoba mi się Maleńczuk. Z tych, którzy zaczynali nieco wcześniej bardzo cenię Ste-czkowską, Kayah oraz wielu, wielu innych. Jednak tą osobą, którą darzę największym uznaniem jest Anna Maria Jopek. I nie mówię tego z racji rodzinnych sympatii, czy po znajomości. To jest po prostu wielka i wspaniała artystka.

Czy kiedykolwiek śpiewałyście panie publicznie razem?

- Stało się tak tylko raz. Zaśpiewałyśmy "Niech no tylko zakwitną jabłonie". To, że częściej nie występowałyśmy razem wynika tylko z tego powodu, że nasze ścieżki tak jakoś się rozchodzą. Ona gdzie indziej wędruje, ja gdzie indziej.

A jaką jest pani dla Anny Marii Jopek teściową?

- Na pewno nie jakąś straszną! Staram się, żebyśmy były koleżankami. Uprawiamy ten sam zawód, znakomicie się rozumiemy. Jesteśmy wciąż na etapie przyjaźni. Właśnie takiej koleżeńskiej.

Rozmawiamy przed koncertem w Suwałkach. Chyba dawno już tutaj pani nie było?

- Oj, tak. I bardzo tego żałuję. Bo Suwalszczyzna, to cudowna kraina, pełna pięknych lasów i jezior, jeden z najpiękniejszych zakątków w Polsce. Bardzo dawno temu przyjeżdżałam tutaj na wakacje. Sama się zastanawiam, dlaczego potem była taka długa przerwa. Będę musiała to nadrobić.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna