Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I dla magistrów nie ma pracy

Michał Modzelewski
Łomża. Robotnicy, ale ci wykwalifikowani, magazynierzy, pomocnice kuchenne, ale też technicy administracji - to najbardziej poszukiwane zawody w mieście według najnowszego opracowania łomżyńskiego "zatrudniaka".

Natomiast zdecydowanie najtrudniej o pracę w zawodzie technikom ekonomistom oraz specjalistom marketingu i sprzedaży. Ich "nadprodukcja" w naszych uczelniach trwa co najmniej dwa lata.

Dyplomowy absurd
Największy problem mają obecnie absolwenci miejskich zawodowych szkół średnich. Odkąd cztery lata temu zmieniły się zasady przyznawania dyplomu technika, coraz więcej z nich po skończeniu szkoły puka do drzwi "zatrudniaka". Bez dyplomu. Innymi słowy, mimo ukończenia czteroletniej szkoły zawodowej, traktowani są tak samo jak po trzyletnim ogólniaku.

- Najwięcej absolwentów oblewa egzamin dyplomowy na części praktycznej, gdzie najtrudniejszym elementem jest opisanie projektu. - W najgorszych przypadkach zdawalność ledwie przekracza 30 proc. - informuje Jacek Kocoń, dyrektor "mechaniaka".

Bez dyplomu pracy w zawodzie nikt im pracy nie da. Co gorsza, gdy w rejestrze widnieją jako "bez zawodu" urząd pracy musi wpompować w nich kolejne pieniądze. Na szkolenia. By zyskali... zawód.

Czarę goryczy przepełniają kolejne ministerialne pomysły. Planowana nowelizacja prawa dotyczącego promocji zatrudnienia, będzie nakazywała "zatrudniakowi" szkolić ich nawet powyżej roku.

- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Po co mamy przeznaczać grube miliony na ponowne przekazanie im wiedzy i naukę umiejętności, które zyskali wcześniej w szkole. W dodatku na czas szkolenia będziemy im wypłacać kilkaset złotych na utrzymanie - wyjaśnia Elżbieta Olejniczak-Bazydło, kierownik działu organizacji i kontroli łomżyńskiego Powiatowego Urzędu Pracy.

Olejniczak-Bazydło w służbach zatrudnienia pracuje od szesnastu lat. Taki pomysł uważa za czyste marnotrawstwo Funduszu Pracy. Czyli naszych podatków.

- Dublujemy zadania szkół, w dodatku trzeba będzie do tego zatrudnić cały sztab ludzi. - podkreśla. - Trudno też będzie wymagać, aby te osoby dokończyły szkolenia. Prawdopodobnie stracą cierpliwość i uciekną w szarą strefę - przewiduje.

Magisterium nie wystarczy
Równie alarmująca jest sytuacja świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni.

- Na dziś najtrudniej jest z humanistami. Kształcimy ich za dużo - ocenia Mieczysław Bieniek, dyrektor PUP. - To dlatego bezrobotnych z wykształceniem wyższym jest pięciokrotnie więcej niż na początku lat 90. Nie ma stanowisk na ich aspiracje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna