Dwanaścioro chorych dzieci i ich rodzice mogą liczyć na wsparcie lekarzy i pielęgniarek z dziecięcego hospicjum przez siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Zawsze dostępni, zawsze pod telefonem, bo przecież wszystko może się zdarzyć. Rodzice zyskują poczucie bezpieczeństwa, dzieci są spokojniejsze. Nie mają wątpliwości - pracownicy hospicjum niosą pomoc, której znaczenia nie sposób przecenić.
- Właśnie ze względu na wysoką dyspozycyjność lekarze i pielęgniarki są u nas normalnie zatrudnieni. Przy takim trybie pracy nie możemy opierać się wyłącznie na wolontariuszach - wyjaśnia Arnold Sobolewski, wiceprezes Fundacji "Pomóż Im" z Białegostoku, która prowadzi hospicjum. Fundacja istnieje dwa lata, ale powstała na bazie Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci z Chorobami Rozrostowymi, dlatego jej członkowie mają już spore doświadczenie w działaniu w tzw. III sektorze. Tak często określa się wszystkie organizacje pozarządowe, zwane też NGO`sami (z ang. Non Govermental Organisation). To one odpowiadają na te nasze potrzeby, których państwo nie jest w stanie zaspokoić. Organizują imprezy kulturalne i sportowe, uczą, pomagają niepełnosprawnym i ludziom w trudnych sytuacjach życiowych. Dają stypendia młodym i zdolnym, organizują noclegownie dla bezdomnych, promują nasz region. Robią tysiące rzeczy, z których wszyscy korzystamy. Ich liczba ciągle się powiększa, bo rośnie nasza aktywność obywatelska i coraz więcej osób chce robić coś więcej, niż tylko pracować i zajmować się najbliższą rodziną.
Formalności? Obrzydliwe...< /b>Pozarządówki na co dzień borykają się jednak z wieloma problemami.
- Obrzydliwe są formalności, które towarzyszą zakładaniu stowarzyszenia czy fundacji. Nie wiem, może tylko my tak źle trafiliśmy, ale doświadczenia w tym zakresie mam fatalne - mówi Marcin Wróbel z Towarzystwa Ulepszania Świata, które w tym roku organizuje w Białymstoku finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Nic nie można załatwić drogą elektroniczną, w sądzie rejestrowym nie można się doprosić o to, by wszystkie konieczne poprawki przekazali nam w jednym piśmie, tylko każdą przesyłają oddzielnie. To i wiele innych kwestii formalnych naprawdę zniechęca do rejestrowania działalności. Te procedury powinny zostać uproszczone. Tym bardziej że potem plusy z zarejestrowania się są ogromne. Łatwiej przekonać do siebie samorządy, łatwiej uzyskać lokal czy dofinansowanie. Kiedy działamy jako stowarzyszenie czy fundacja, mamy większą wiarygodność.
- Rzeczywiście, wiele organizacji narzeka na nadmiernie skomplikowane procedury - przyznaje Katarzyna Łotowska z Ośrodka Wspierania Organizacji Pozarządowych w Białymstoku. - Ale i tak najważniejszym ich problemem są pieniądze.
Z dylematem, jak się utrzymać i skąd zdobyć środki, by zrealizować swoje pomysły, borykają się prawie wszystkie pozarządówki. W województwie podlaskim tylko 6 proc. organizacji może pochwalić się przychodami wyższymi niż 1 mln zł. Natomiast przychody połowy z nich wynoszą nie więcej niż 7 tys. zł rocznie! Po co organizacjom pieniądze? Najczęściej nie na wypłaty - w naszym regionie tylko 28 NGO`sów zatrudnia ludzi w pełnym wymiarze czasu pracy.
Organizacje marzą o pieniądzach, bo chciałyby kupić sprzęt niezbędny dla ich podopiecznych, podnieść kwalifikacje swoich współpracowników, wyremontować lokal użytkowany na potrzeby jakiejś społeczności czy zwiększyć ilość świadczonych usług. I to wszystko nie po to, by robić biznes. Znacząca większość ludzi działających w NGO`sach nie myśli kategoriami własnego interesu, tylko zastanawia się, jak pomóc swoim podopiecznym. A na to najczęściej potrzebne są pieniądze.
Jak się rozgrzeszamy
- Owszem, możemy starać się o dotacje od samorządów, ale można je wydać tylko na określony cel, np. turnus rehabilitacyjny, i to nie zwykły, tylko taki, który będzie pasował do programu założonego przez samorząd - wyjaśnia Arnold Sobolewski. - Nie da się jednak z tego zapłacić za prąd czy za telefon. Na bieżące wydatki musimy więc zebrać pieniądze dzięki darczyńcom. I tu zaczyna się prawdziwy koszmar...
Fundacja "Pomóż Im" uczestniczy w bardzo wielu akcjach, organizuje zbiórki publiczne - wszystko po to, by mieć za co opiekować się dwanaściorgiem chorych dzieci.
- Niestety, ludzie dają coraz mniej. Ze zbiórek ulicznych dostajemy obecnie dwa razy mniej pieniędzy niż kilka lat temu. Przeprowadzona przez nas całodniowa zbiórka w galerii handlowej dała efekt jedynie w wysokości 3,6 tys. zł - wylicza Sobolewski. - Czemu tak się dzieje? Nie wiem, naprawdę trudno znaleźć mi odpowiedź.
Większość pozarządówek liczy na nasze coroczne wpłaty 1 proc. podatku. Tym bardziej że odkąd pojawiła się możliwość przekazywania 1 proc. organizacjom, wielu Polaków zadowala się tym gestem i poza tym żadnej pozarządówki już nie wspiera.
- Dla wielu osób ten jeden procent jest rozgrzeszeniem. Mimo to byłbym usatysfakcjonowany, gdyby każdy Polak przekazał 1 proc. i na tym poprzestał. Wystarczyłoby - mówi Sobolewski.
Szefowie stowarzyszeń i fundacji, z którymi rozmawialiśmy, nie narzekali natomiast na... ludzi. Fundacja "Pomóż Im" zawsze może liczyć na wolontariuszy. Właśnie zrobiła kolejny nabór i zgłosiło się aż 40 osób.
- Mniej więcej połowa z nami zostanie - liczy wiceprezes.
- My także nie mamy problemów z ludźmi. Oczywiście trzeba ich mobilizować, pokazywać, że to, co robimy, jest ważne, ale przy organizacji finału Wielkiej Orkiestry regularnie pracuje z nami ok. 40 osób, i to zupełnie za darmochę - zaznacza Marcin Wróbel z Towarzystwa Ulepszania Świata. - Jeśli ludzi łączy jakaś pasja i chęć działania, wszystko da się zrobić.
Tu też jest wolny rynek
Od pasji i chęci zaczęła się cała organizacja polskich pozarządówek.
- Właśnie świętujemy umowny jubileusz 20-lecia organizacji pozarządowych, choć tak naprawdę działały one także w państwie komunistycznym, tyle tylko, że na zupełnie innych zasadach - podkreśla Katarzyna Łotowska z Ośrodka Wspierania Organizacji Pozarządowych w Białymstoku. - Po 1989 roku organizacje wreszcie mogły powstawać wtedy, gdy chcieli tego ludzie, a nie państwo. Gorzej, że jednocześnie państwo przestało je finansować. Od razu pojawił się problem, jak przetrwać.
Początek lat 90-tych był więc nauką chodzenia w nowych warunkach. Wtedy do polskich pozarządówek dotarło wsparcie z zagranicznych funduszy: amerykańskich, europejskich, ale i japońskich. Dopiero po jakimś czasie finansowanie NGO`sów przejęły samorządy oraz sami Polacy. Dziś w największym stopniu to od nas zależy, która organizacja przetrwa.
- Pozarządówki działają, można powiedzieć, na zasadach wolnego rynku. Przetrwa ta, która zaspokaja bardzo ważną potrzebę ludzi. Wtedy znajdują się i chętni do działania w niej, i darczyńcy - podkreśla Łotowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?