Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

In Vitro. Gdy nie ma innej szansy na dziecko

Urszula Ludwiczak [email protected]
Dzięki metodzie in vitro w Polsce co roku przychodzi na świat kilka tysięcy dzieci
Dzięki metodzie in vitro w Polsce co roku przychodzi na świat kilka tysięcy dzieci A. Zgiet
Sprawa in vitro powinna być regulowana przez sumienie osoby, która to robi - mówi Andrzej z Ełku, szczęśliwy tata trzymiesięcznej Michalinki, która dzięki tej metodzie przyszła na świat. Tymczasem próbę regulacji ustawowej tej metody podejmują właśnie polscy politycy.

Sejmowe komisje będą w najbliższych dniach debatować nad pięcioma projektami ustaw w tej sprawie. Która opcja zwycięży, nie wiadomo, łatwo jednak nie będzie, bo kościół ostatnio jeszcze bardziej eksponuje swoje stanowisko przeciwko tej metodzie, odzywają się też świeccy oponenci.
Z drugiej strony są tysiące zdrowych, wspaniałych, wyczekanych dzieci, które urodziły się dzięki in vitro. I tysiące par, które starają się bezskutecznie o dziecko i właśnie w tej metodzie widzą dla siebie jedyną szansę na potomstwo, ale nie zawsze ich na to stać.

Michalinka. Nasz cud

Andrzej i Natalia z Ełku pobrali się trzy lata temu, oboje byli już po trzydziestce. Gdy przez rok po ślubie nadal nie udawało się im zajść w ciążę, zaczęli się niepokoić. Robili badania, które wskazywały, że wszystko jest OK. Były więc kolejne próby i porażki. - Minęło półtora roku od ślubu. Ginekolog żony powiedziała nam, że zrobiła już wszystko, co mogła, że jeśli chcemy coś więcej, powinniśmy jechać do Białegostoku - opowiada Andrzej. - Poleciła nam dr Jana Domitrza.

Tu po kolejnych badaniach okazało się, że jedyną szansą na posiadanie potomka jest in vitro. - Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to dla nas jedyne wyście. Sprawy światopoglądowe odrzuciliśmy od razu. Wiedzieliśmy tylko, że mamy 20-30 proc. szans, że się uda, ale też nie mieliśmy nic do stracenia - opowiadają.

Na szczęście mieli oszczędności, bo jedna procedura in vitro to koszt 6-7 tys. zł. We wrześniu ub. roku ruszyli z programem. W październiku była punkcja, pięć dni później transfer.

- Pierwszy test ciążowy zrobiłam już po 10 dniach, chociaż wszyscy każą czekać 2 tygodnie - opowiada Natalia. - Pojawiła się bladziutka kreska. Już była pierwsza, nieśmiała jeszcze radość. Po 2 tygodniach od transferu test powtórzyłam. Kreska była nadal!

Natalia od razu chciała jechać na USG, aby potwierdzić obecność ciąży. Ale musiała poczekać do 6 tygodnia, gdy można już stwierdzić bicie serca. 26 lipca 2010 na świat przyszła Michalina: 59 cm i 3180 g.

- To nasz cud. Córeczka jest zdrowa, dostała 10 punktów w skali Apgar, dobrze się chowa - opowiadają rodzice. - Nie mamy problemów, aby mówić innym o tym, skąd się wzięła. Oczywiście nie rozpowiadamy tego na prawo i lewo, ale rodzina i nasi bliscy wiedzą, że urodziła się dzięki metodzie in vitro. Nie spotkaliśmy się dotąd z żadnym negatywnym odbiorem tej sytuacji. Mieliśmy natomiast taką zabawną historię, bo nasza bardzo religijna koleżanka, która cieszy się z naszego szczęścia, zastanawiała się też, czy musi spowiadać się z tego, że zna osoby, które mają dziecko dzięki in vitro...

Krzyś i Kamil. Dwa cuda.

15 października br. w Białymstoku urodzili się Krzyś i Kamil, bliźniaki. Ich rodzice o dziecko starali się wcześniej bezskutecznie przez trzy lata. - Nie wiadomo było dlaczego nie możemy mieć dzieci - mówi Anna, mama chłopców. - Wszystko było niby w porządku, ale rodzina nam się nie powiększała.
W końcu trafili do prof. Sławomira Wołczyńskiego. Na początku były badania, potem czterokrotna próba inseminacji. Bez skutku. - Zostało nam in vitro. Nie chcieliśmy dłużej czekać i próbować innych metod, bo czas płynął - opowiada pani Ania. - W lutym miałam transfer dwóch zarodków. To oczywiście mogło oznaczać, że urodzę bliźniaki, ale niekoniecznie.

Po 14 dniach test potwierdził ciążę. A że dzieci będzie dwoje, okazało się podczas USG po kilku następnych tygodniach. - Chociaż przygotowani byliśmy na taką informację, to jednak na początku trochę był szok - wspomina Anna.

Ciąża pani Ani przebiegała bardzo dobrze. - Nie miałam żadnych problemów, mogłam być aktywna do końca, a nastawiałam się, że może będę musiała leżeć - opowiada.

Dwa tygodnie temu na świat przyszli dwaj chłopcy: Kamil i Krzyś. Okazy zdrowia i ogromne szczęście dla jeszcze oszołomionych rodziców.

In vitro - co dalej?

Tymczasem w kraju toczy się po raz kolejny narodowa dyskusja o in vitro. Polska jest jedynym krajem w UE, która nie ma ciągle uregulowanej prawnie tej kwestii, choć pierwsze dziecko, dzięki tej metodzie na świat przyszło już ponad 30 lat temu (pierwsze polskie dziecko "z próbówki“ urodziło się w 1987 r. dzięki białostockim lekarzom). A problem braku potomstwa dotyka jednej na 6-10 par starających się o dziecko.

Dla wielu rodziców in vitro to jedyna szansa na potomstwo. Ale duża część z niej nie korzysta - ze względów finansowych. Inni też często z powodu braku pieniędzy rezygnują po kilku nieudanych próbach. Bo in vitro za pierwszym razem się rzadko kiedy udaje. Sama metoda daje skuteczność na poziomie 30-40 proc.

- Nie zastanawialiśmy się nad tym, co by było, gdyby nam się nie udało za pierwszym razem - mówi Andrzej z Ełku. - Ale może gdyby nic nie wyszło za drugim i trzecim, to zastanawialibyśmy się nad adopcją. Na pewno in vitro w jakimś zakresie powinno być refundowane przez państwo. Bardzo by to ułatwiło wielu parom drogę do posiadania potomstwa. Bo to, czy poddawać się tej metodzie, czy nie, każdy powinien rozstrzygać we własnym sumieniu.

Tydzień temu Sejm skierował do prac w komisjach projekty ustaw ws. in vitro, zgłoszone przez Małgorzatę Kidawę-Błońską i Jarosława Gowina (PO) i Bolesława Piechę (PiS). Są tam też już dwa lewicowe projekty ustaw, które regulują kwestie związane z metodą in vitro. Proponowane są radykalne rozwiązania, zakazujące in vitro oraz przewidujące karanie za stosowanie tej metody, jak też takie, które ją dopuszczają i zezwalają na mrożenie ludzkich embrionów.

- Najlepsze są propozycje Marka Balickiego i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - uważa prof. Sławomir Wołczyński, kierownik Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Lewicowa propozycja, autorstwa m.in. Marka Balickiego, zakłada dopuszczenie tworzenia wielu ludzkich zarodków i zamrażania ich oraz finansowanie zapłodnienia pozaustrojowego ze środków NFZ. Kidawa-Błońska dopuszcza in vitro bez limitu tworzenia zarodków i umożliwia zamrażanie embrionów.

Argumenty przeciwników

Odzywają się też przeciwnicy in vitro, epatujący m.in. argumentami o zabijaniu zarodków i polecający inne metody, zwłaszcza naprotechnologię.

- Niedawno poseł Nelly Rokita mówiła, że najlepiej w niepłodności działa jedzenie czosnku - komentuje prof. Wołczyński. - Można tym się epatować, ale wg mnie jedzenie czosnku nie wpływa na płodność. Ale jeśli ktoś tak uważa, to niech je. Podobnie z naprotechnologią: kto chce, niech ją stosuje, ale nie można finansować metody, która nie ma odniesienia w literaturze i danych medycznych.
Tegorocznym laureatem nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii został Brytyjczyk Robert G. Edwards. Dzięki niemu w 1978 r. urodziło się pierwsze dziecko po zapłodnieniu in vitro. Dzisiaj to metoda wspomagania rozrodu stosowana na całym świecie. Wiele państw finansuje przynajmniej jedną próbę takiego pozaustrojowego zapłodnienia.

- Co piąta ciąża kliniczna roni się fizjologicznie. W naturze podczas owulacji część komórek jajowych jest uszkodzona, z wiekiem ten odsetek się nasila i dlatego jest więcej problemów z zajściem w ciążę - mówi profesor. - Przy wspomaganiu rozrodu, stymulujemy jajeczkowanie i uzyskujemy większą pulę dobrych zarodków i odsetkowo więcej ciąż, niż w naturze. Te zarodki nie są zabijane, one się autoregulują jak nie mają pełnego programu rozwojowego, nie rozwiną się. Kriokonserwuje się tylko te zarodki, które mają według nas potencjał rozwojowy.

Jak mówi profesor, kontra in vitro często występują osoby, które nie zajmują się leczeniem niepłodności, a ich protest wynika tylko z przekonań ideowych. I choć na świecie są dzisiaj 4 mln dzieci poczętych metodą in vitro, ciągle podstawowym ograniczeniem w leczeniu tą metodą są jej wysokie koszty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna