MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jacek był królem białostockich dyskotek

(sm)
Jacek Dobrzyński, rzecznik KWP w Białymstoku, w młodości nie myślał o pracy w policji. Był zbyt zajęty, bo pracował nad karierą DJ-a.
Jacek Dobrzyński, rzecznik KWP w Białymstoku, w młodości nie myślał o pracy w policji. Był zbyt zajęty, bo pracował nad karierą DJ-a. Archiwum J. Dobrzyńskiego
W piątek jest Dzień Mężczyzny. A kto może być bardziej męski niż mundurowy? Policjant dajmy na to. Oto jeden z nich - Jacek Dobrzyński, rzecznik KWP w Białymstoku. Dziś. Bo w młodości robił karierę DJ-a (słuszniej byłoby powiedzieć prezentera) w białostockich klubach.

- Pracowałem w wielu miejscach, głównie w Promenadzie i Herkulesach - mówi rzecznik. - Byłem jednym z niewielu prezenterów, którzy puszczali muzykę z płyt winylowych. Reszta korzystała ze zwykłych kaset.
A że o płyty w latach 80-tych nie było łatwo, więc Jacek Dobrzyński organizował po nie wyprawy na warszawską giełdę. I choć bycie DJ-em dawało pieniądze i popularność, to postanowił z tej fuchy zrezygnować.
- Ta praca nie dawała stabilizacji - mówi. - Trudno mi było wyobrazić faceta w średnim wieku z brzuchem wykonującego taki zawód.
Jest choć co powspominać. Bo jako prezenter Jacek Dobrzyński był również kreatorem nowych trendów. M.in. zaszczepił wśród białostoczan modę na spodnie tzw. dekatyzowane, z obowiązkowym postrzępionym rozcięciem na wysokości kolana.
- Niestety, pewnego dnia moja mama chciała mi pomóc i zaszyła dziurę łatą - wspomina rzecznik. - Chciała dobrze, ale ja później musiałem wypruwać tę łatę.
Wcześniej w wieku 11-12 lat Jacek Dobrzyński przeżył przeobrażenie i został... ministrantem. Służył do mszy w kościele św. Rocha przez 11 lat. Nie był to jednak okres krystalicznie czysty, bo właśnie wtedy miał miejsce największy wybryk białostockiego policjanta.
- Kiedyś mój tato wylądował w szpitalu - wspomina Dobrzyński. - A ja codziennie podprowadzałem nasz nowy samochód - skodę i jeździłem nim do szkoły.
To było coś! Dziewczyny szalały. Szalał i pan Jacek, aż do momentu, kiedy rozbił skodę.
- No, powiedzmy, że uszkodziłem błotnik - poprawia się nadkomisarz. - Kiedy tato to zauważył, oczywiście nie przyznałem się.
Dopiero na wywiadówce nauczyciel powiedział rodzicom Jacka Dobrzyńskiego, że to karygodne, żeby taki młody chłopiec przyjeżdżał codziennie do szkoły samochodem. No i się wydało. Była bura i było lanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna