Jaga uległa w niedzielę Arce 0:1. To jej pierwszy przegrany mecz w sezonie. Porażka jest tym boleśniejsza, że po świetnej zwycięskiej serii, nikt nie dopuszczał myśli, że żółto-czerwoni nie zdobędą w Gdyni nawet punktu. Ale stało się. Białostoczanie okazali się słabsi od rywala i trzeba przyznać, że zwycięstwo Arki było zasłużone.
Można tylko zastanawiać się, jaki wpływ na postawę jagiellończyków miała sztuczna murawa, na której wyraźnie nie czuli się najlepiej oraz pomyłki sędziego. Arbiter w kilku sytuacjach odgwizdał spalonego, kiedy nasi piłkarze wychodzili już na czyste pozycje. Powtórki telewizyjne wykazują, że boczni sędziowie popełnili błędy.
- Nie zamierzam zwalać winy na murawę, czy sędziego. Nie szukam tanich usprawiedliwień - podkreśla Probierz. - Zagraliśmy przede wszystkim bardzo niedokładnie. To było dla mnie zaskoczeniem. Nie dyspozycja Arki, bo akurat spodziewaliśmy się, że postawi nam twarde warunki.
Zaskakujące i niepokojące zarazem było również to, że nawet po stracie gola Jaga nie ruszyła do zdecydowanych ataków. Trudno było zauważyć w jej poczynaniach wielką sportową złość.
- Rzeczywiście, tak to wyglądało. Nie potrafiliśmy dokładnie dograć piłki. Przytrafiało się sporo niecelnych podań. Trudno. Przegraliśmy, ale nie uważam, aby było zasadne, że ktoś zaraz zacznie mówić o jakimś kryzysie. Nie ma na świecie drużyny, która kroczyłaby przez cały sezon od zwycięstwa do zwycięstwa. A, że przegraliśmy akurat z Arką? To nie przypadek, że ten zespół poniósł tylko dwie minimalne porażki, zremisował z Lechem Poznań i ma najmniej straconych bramek w całej Ekstraklasie - stwierdza Probierz.
Trener Jagiellonii zaznacza, że tak jak nie wpadał w euforię po ostatnich triumfach i awansie na pozycję lidera, tak i teraz zachowuje spokój. - Nie ma żadnych nerwów. Pracujemy dalej i koncentrujemy się na najbliższym meczu - dodaje.
A najbliższe spotkanie Jagę czeka już jutro. Bezpośrednio z Gdyni podlaski zespół wyruszył do Świnoujścia, gdzie w 1/16 finału Pucharu Polski zmierzy się z Flotą. Niestety, po twardym boju z Arką kilku piłkarzy narzeka na kontuzje.
Najgorzej sprawa wygląda z Marcinem Burkhardtem. "Bury" padł ofiarą brutalnego faulu Ante Rozicia, po którym Australijczyk powinien od razu wylecieć z boiska (dostał tylko żółtą kartę, drugą ujrzał w 78 minucie za zagranie ręką i wtedy opuścił murawę).
- Marcin ma uszkodzony staw skokowy. W spotkaniu z Flotą na pewno nie wystąpi. Nie wiem, czy zdąży się wykurować na niedzielny ligowy mecz z Zagłębiem Lubin - tłumaczy Marcin Piechowski, masażysta w białostockiej drużynie.
Mało prawdopodobne, aby zagrał także Andrius Skerla, który w Gdyni rozciął głowę. - To była spora, czterocentymetrowa rana. Założyliśmy Andriusowi szwy i mógł kontynuować grę, ale czy będzie gotowy na środę, tego nie gwarantuję - mówi Piechowski.
- Występ Skerli stoi pod znakiem zapytania. Podobnie jak Tomka Frankowskiego oraz Tomka Kupisza, którzy też narzekają na urazy. Decyzję, co tej trójki podejmiemy w Świnoujściu - wyjaśnia Probierz.
Uzupełnijmy, że Frankowski ma kłopot z mięśniem czworogłowym, a Kupisz z łydką.
Do Świnoujścia jagiellończycy wyjechali wczoraj po obiedzie. Wcześniej przeprowadzili trening na boisku w Gdyni. Mecz z Flotą rozpocznie się w środę o godz. 15.30.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?