Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak przed wiekami

Agata Sawczenko
Skansen w Siole Budy to perła Sergiusza i Aleksandra Niczyporuków. Są dumni, że dali drugie życie starej, wiejskiej chacie z jedynym w regionie kominem z... bala.
Skansen w Siole Budy to perła Sergiusza i Aleksandra Niczyporuków. Są dumni, że dali drugie życie starej, wiejskiej chacie z jedynym w regionie kominem z... bala.
Ruska bania, warsztaty rękodzieła, tradycyjna babka ziemniaczana i inne smakołyki kuchni regionalnej. Do tego drewniane domy niemal żywcem wzięte ze skansenu. A wokół - szumiąca, stara puszcza. Tak wypoczywać można na Podlasiu, w Siole w Budach, wiosce położonej nieopodal Białowieży.
Skansen w Siole Budy to perła Sergiusza i Aleksandra Niczyporuków. Są dumni, że dali drugie życie starej, wiejskiej chacie z jedynym w regionie kominem
Skansen w Siole Budy to perła Sergiusza i Aleksandra Niczyporuków. Są dumni, że dali drugie życie starej, wiejskiej chacie z jedynym w regionie kominem z... bala.

Skansen w Siole Budy to perła Sergiusza i Aleksandra Niczyporuków. Są dumni, że dali drugie życie starej, wiejskiej chacie z jedynym w regionie kominem z... bala.

Bo ja szanuję tradycję

Sioło Budy stworzył Sergiusz Niczyporuk - budowlaniec, bez pamięci zakochany w budownictwie drewnianym, tradycyjnym. Dziesięć lat temu zbudował je na zlecenie przedsiębiorców z Warszawy. Potem Sioło wraz z synem od nich odkupili.

- Ci przedsiębiorcy z Warszawy kupili tutaj sporo terenów, m.in. to gospodarstwo w Budach, i postanowili zbudować pensjonat. Ale nie mieli na niego koncepcji, nie wiedzieli, jak ma wyglądać - opowiada pan Sergiusz. - To zadanie zlecili mnie.

Gospodarstwo leżało w ruinie, był tu jeden tylko przyzwoity budynek. Pozostałe, powojenne, leżały już na ziemi. Gospodarz, który mieszkał na tym gospodarstwie, zmarł. Jego dzieci się rozjechały po świecie. I te 50-letnie budynki rozwalały się. Rosły tylko chwasty na podwórku.

- Wyglądało to wszystko smutno, żeby nie powiedzieć straszno - wzdycha Sergiusz Niczyporuk. - Kiedy wszedłem na to podwórko, to wydawało mi się, że każdy patyk, który jeszcze nie przegnił, każdy drzewko, które tam się ostało, to jest świadectwo tej wsi, to są dowody życia i trudu tych ludzi, którzy tutaj żyli. I uznałem, że to jest godne pokazania jako towar turystyczny.

Zadbał więc, by nic się nie zniszczyło. Postawił leżącą stodołę. Przykrył ją nowym, drewnianym dachem. Rozbudował pierwszy dom, urządzając w nim piękną jadalnię, salon. Przewiózł zrąb domu, który kiedyś stał w Trześciance. Zaaranżował go też na czteropokojowy domek.

- Miała to być przystań dla ludzi, którzy szukają ciszy. I autentyku - tłumaczy pan Sergiusz.
Skansen przez przypadek
I zupełnie przypadkowo, w trakcie tej budowy, powstał jeszcze jeden obiekt:
- Nasz skansen, nasza perła, którą bardzo szanujemy - uśmiecha się pan Sergiusz.
A było to tak. W trakcie budowy drugi syn pana Aleksandra, nawiedzony na punkcie drewna i drewnianego budownictwa jak ojciec, przejeżdżał przez wieś Dobra Woda w gminie Kleszczele. I tam zobaczył człowieka, który stał z piłą motorową na ramieniu - obok starej chaty. Wszystko wskazywało na to, że nadszedł tej chaty kres. Okazało się, że ów mężczyzna już trzeci raz podchodzi do tej chaty. Dwa razy nie dał rady uruchomić piły. Mariusz w ciągu pół godziny odkupił tę chatę za... tysiąc złotych.

- Obie strony się ucieszyły: syn, że kupił tanio jego zdaniem dosyć cenną chałupę o wartości historycznej. Natomiast tamten, że nie będzie musiał ciąć bali z piachem, gliną, gwoździami, a kupi sobie normalnego drzewa opałowego - opowiada Sergiusz Niczyporuk.
Pan Sergiusz zauważył, że chata ma w sobie coś niezwykłego: stał w niej, wśród obdartej strzechy, drewniany komin, wykonany z bala.

- Dziś już wiemy, że w ten sposób został ocalony ostatni tego typu komin - mówi pan Sergiusz.
Pieczołowicie rozebrali chatę i przenieśli ją do Bud. Stała się zaczątkiem skansenu. Chata jest bardzo cennym zabytkiem, ma ponad 170 lat.
- Choć długo nie mogliśmy ustalić daty jej budowy - mówi Niczyporuk.
Poszedł więc do najstarszej, ponad 90-letniej kobiety w wiosce, z której pochodziła chata.
- I pytam ją: babciu, może babcia wie, kiedy tę chatę zbudowano. A ona się uśmiechnęła i mówi: dziecko, jak ja byłam maleńka, to ta chata była już bardzo stara. Więc wywnioskowałem, że ta chata ma już ponad 150 lat.

Dokładną datę ustalili w czasie restaurowania cennego, drewnianego komina.
- Znalazłem wyryte na jednym baliku dwie daty: jedna głosiła rok 1836, a druga 1843. Te obie daty są zachowane do dziś. Wiedząc, że chata jest z tego okresu, zaaranżowałem tu całe gospodarstwo wiejskie typu chutorowego z naszych okolic.

Ja tak żyłem, tak jadłem, spałem...
- Jednak w naszym Siole chcemy pokazać turystom nie tylko architekturę... - zastrzega pan Sergiusz. - Pokazujemy szeroki obszar kultury wiejskiej tych terenów, która była jeszcze do niedawna bardzo bogata.

Przewodnikiem po skansenie jest Maria Niczyporuk, mama Aleksandra i żona pana Sergiusza. Najpierw pokazuje turystom wozownię, stodołę, chlewik, studnię z żurawiem, bróg na siano oraz ogrodzenie z płotu tynowego, potem saunę - prawdziwą ruską banię. Pani Maria chętnie dzieli się z wszystkimi umiejętnościami wykonywania przedmiotów z zakresu rękodzieła ludowego i artystycznego. Należy do tych nielicznych, którzy od zasiania ziaren lnu, aż po uszycie koszuli, wszystkie czynności wykonują własnoręcznie. Organizuje także warsztaty wykonywania stroików ludowych oraz lepienia i
gotowania warenikow.

Jej mąż pan Sergiusz nie lubi, gdy mówi się, że kultura rozwijała się przede wszystkim w pałacach magnackich, dworach. I gdy ktoś twierdzi, że chłopi tej swojej kultury nie mieli:
- Mieli! I to bardzo bogatą. Ale o nich tylko niektórzy pisarze pisali. I dlatego świadectw tej kultury pozostało znacznie mniej niż tej kultury ze sfer wyższych. Dlatego chciałem to właśnie pokazać i turystom, i potomnym. Jak wielki ogrom pracy chłopi wkładali w zabezpieczenie swego życia. Żebyśmy nie zapomnieli, skąd pochodzimy. Ludzie, które zapominają, skąd pochodzą, odcinają się od swej tradycji, przestają być narodem. Oni są tylko członkami tłumu - przekonuje pan Sergiusz. I opowiada o łzach, które widział u turystów zwiedzających to jedno małe gospodarstwo: - Oni widzą swoje dzieciństwo w każdym jego kącie. Przypomina im się, skąd są. I oni mówią swoim wnukom, trzymając ich za rękę: to ja tak kiedyś mieszkałem, tak jadłem, tak spałem...

"Współczesna" włączyła się jako partner w propagowanie konkursu na "Najlepszy produkt turystyczny", organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną. Trzeba wymyślić scenariusz atrakcyjnego spędzenia czasu w naszym regionie i wypełnić formularz na www.podlaskieit.pl. Podlaska Regionalna Organizacja Turystyczna najlepsze propozycje nagrodzi Certyfikatami POT i wyśle do ogólnopolskiego finału konkursu, w którym nagrodą jest Złoty Certyfikat i ogólnopolska kampania promocyjna. My zaś, najciekawsze propozycje opiszemy na łamach "Współczesnej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna