Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zięć z teściem, czyli bójka na weselu

Urszula Krutul
Patryk i Jola wchodzący na salę sądową - na chwilę przed rozprawą
Patryk i Jola wchodzący na salę sądową - na chwilę przed rozprawą
To wesele zapamiętają wszyscy biesiadnicy! Rodzice panny młodej pojawili się na imprezie - nieproszeni - i... zostali pobici.

Patryk Jolę kocha, a od dawna nie może dojść do porozumienia ze swoimi teściami. Jeszcze jako narzeczony musiał jechać po ukochaną do domu jej rodziców - w asyście policji. Razem z Jolą przełożyli też datę ślubu, tak, aby się jej rodzice nie dowiedzieli. Ci mimo to pojawili się w okolicy, gdzie odbywała się impreza i... zostali przez pana młodego i jego siostrę pobici.

- A my nadal chcemy się pogodzić - mówi łamiącym się głosem pani Maria, matka blisko 30-letniej Jolanty. - Od momentu zajścia, czyli przez dwa lata, staramy się z córką porozumieć. Próbuję, na różne sposoby, żeby ktoś zięciowi przemówił do rozsądku.

Z policją po narzeczoną
Młodzi małżonkowie, Patryk i Jola, poznali się na "ostatkowej" imprezie u ciotki panny młodej. Równo trzy lata temu.

- Wyswatano nas! Moja ciocia jest sąsiadką Patryka. Poznaliśmy się u niej w domu, a rok później wzięliśmy ślub - wspomina z uśmiechem Jola.

Opowiada, że na początku nie miała żadnych problemów ze swoimi rodzicami. Zaakceptowali jej chłopaka. Zgodzili się na ślub. Były już nawet przygotowane zaproszenia.

- Na początku, jak młodzi się poznali, wszystko było dobrze. Bodajże do połowy maja - potwierdza pani Maria. - Ślub miał się odbyć w czerwcu. Część gości była już zaproszona i wtedy zięć postawił wymogi, co mamy im zapisać. Powiedziałam, że się nie zgadzam na zapisy. Że mogę im to dać, bez zapisów. On się upierał. Nie zwracaliśmy na to uwagi, wesele w dalszym ciągu szykowaliśmy. Nie myśleliśmy, że coś takiego się stanie...

Zięć twierdzi, że nie chciał żadnych zapisów. Córka dodaje, że przed samym ślubem rodzice zabronili jej spotykać się z narzeczonym.

- Zabrali mi telefon. Patryk przyjechał do mnie do domu z policją, żeby mnie zabrać do siebie - wspomina Jola.

- Narzeczony córki rzeczywiście przyjechał w asyście policjantów. Ja byłam w domu, otworzyłam. Policjanci nie stwierdzili, żebyśmy córkę przetrzymywali. Zapytali ją, czy chce wyjść. Ona wyszła. A telefon zabraliśmy jej, żeby się nie denerwować. Bo córka, po rozmowie z Patrykiem i namowach jego i jego rodziny, chciała lekko podciąć sobie żyły, jak później zeznała, żeby postraszyć rodziców - tłumaczy matka Joli.

Wesele w tajemnicy przed rodzicami
Młodzi zamieszkali razem. Przygotowywali się do ślubu. Data była wyznaczona na koniec czerwca. Narzeczeni postanowili w tajemnicy przed rodzicami Joli zmienić ją, żeby przyspieszyć ślub.

- Nie chciałam ich na swoim weselu. Bałam się, że mogą zrobić coś głupiego. I miałam rację - mówi Jola.

- Z nimi nie da się jak z normalnymi ludźmi - dodaje Patryk.

Rodzice twierdzą, że wielokrotnie próbowali kontaktować się z córką. Między innymi również w piątek, czyli jak się później okazało - w przeddzień ślubu. Nie udało się.

- W sobotę, po powrocie z pracy zadzwoniłem do siostry żony, która jest sąsiadką Patryka - mówi pan Jan.

- Mieliśmy jakieś przeczucie. Mąż z siostrą nie porozmawiał. Później tego dnia wieczorem zadzwonił do nas szwagier i powiedział, że mam już zięcia. Myślałam, że zawału dostanę! - wspomina pani Maria.

Zadzwoniła do męża i razem z synem pojechali do domu siostry. Weszli na jej posesję.

- Na posesję pana młodego nie wchodziliśmy. Zobaczyliśmy go na podwórku, przed domem, jak stał z naszą córką. Zobaczył mnie i krzyknął: "Lać tego starego skur...!". I wtedy weselnicy na mnie szurnęli - mówi pan Jan.

Wyrok sądu: winni. Pan młody z siostrą dostali "zawiasy".

Podczas rozpraw na sali sądowej pan Jan - na potwierdzenie swoich słów - pokazywał poplamioną krwią koszulę weselną. Jak zeznawał, bili go bracia Patryka, a jego siostra rzuciła się na żonę.

Sprawa trafiła do sądu. Jan i Maria oskarżyli siostrę swojego "nowego" zięcia o pobicie. On otrzymał zarzuty podżegania. Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na karę 4 miesięcy, natomiast kobietę na 5 miesięcy (obie kary w zawieszeniu na 3 lata).

Obrońca oskarżonych złożył apelację. Zażądał w niej uniewinnienia swoich klientów, natomiast oskarżyciel - utrzymania w mocy wyroku sądu pierwszej instancji. Apelacja - w miniony poniedziałek - została uznana za bezzasadną, a poprzedni wyrok utrzymany w mocy.

Młodzi nie zgadzają się z nim. Nie widzą też możliwości porozumienia z rodzicami Joli.

- Nie mam żadnych kontaktów z rodzicami. Zabraniali mi wielu rzeczy. Nawet do pracy nie mogłam iść. Byłam tylko do prania i gotowania - wspomina Jola.

Przyznaje wprawdzie, że przy okazji świąt Bożego Narodzenia rodzice przysłali opłatek, ale młodzi nie chcą się godzić. Dziewczyna w obecności rodziców staje się nerwowa. Po rozprawach sądowych nie bardzo chciała rozmawiać z ojcem. Nie uwierzyła też w jego zapewnienia, że ona i jej mąż otrzymają od rodziców mieszkanie.

- Proponowałem po ogłoszeniu wyroku zięciowi: przychodź, dostaniesz mieszkanie, samochód. Teraz mieszkają w bloku komunalnym. Nie chcę, żeby moja córka żyła w takich warunkach - oburza się pan Jan.

Pani Maria dodaje, że rok temu w maju zawiozła córce reklamówkę ubrań i owoców. Nie było jej w domu, więc zostawiła wszystko u sąsiadki. Poprosiła, żeby dyskretnie to córce przekazała. Niestety, zrobiła to dopiero po godz. 17, kiedy wrócił zięć.

- Córka ze łzami w oczach torby sąsiadce odniosła - opowiada pani Maria. - Przed Bożym Narodzeniem zrobiłam to samo. Wzięłam pieniądze, wzięłam rzeczy dla niej. Niestety, zięć nawet nie pozwolił nam porozmawiać. Dlatego opłatek wysłaliśmy pocztą - podsumowuje kobieta.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna