Drogowcy ciągle walczą ze śniegiem. Ale już myślą o łataniu ełckich ulic. Przyznają, że czeka ich masa pracy.
Nasze ulice mają więcej dziur niż szwajcarski ser - mówią ełccy kierowcy. Mimo leżącego na drogach śniegu, jadąc przez miasto co chwilę słychać stukot koła wpadającego w dziurę albo studzienkę. A na Kilińskiego wydaje się, że pod asfaltem poukładane są betonowe płyty - tyle jest tam pęknięć.
Ilością zniszczeń na ulicach przerażeni są sami drogowcy. Wkrótce może okazać się, że pieniędzy na remonty jest za mało.
- W budżecie mamy zapisane 420 tys. zł na tzw. łatanie dziur. A tych będzie sporo. Woda z topniejącego śniegu wnika w szczeliny i jest jak mały dynamit - mówi Andrzej Semeńczuk, naczelnik wydziału mienia komunalnego w ełckim ratuszu. - W pierwszej kolejności ubytki w asfalcie będziemy uzupełniali zimną masą.
Jednak takie rozwiązanie jest nietrwałe. Po miesiącu ta masa zaczyna się kruszyć i znowu robi się dziura.
- Kiedy zrobi się ciepło i sucho, wtedy będziemy wycinali większe fragmenty asfaltu i wypełniali je gorącą masą - wyjaśnia Semeńczuk.
Załatanie półmetrowej wyrwy, w zależności od materiału i techniki, może kosztować nawet tysiąc złotych.
W minionych latach drogowcom udało się wymienić spore fragmenty asfaltu na Wojska Polskiego i Kilińskiego. W tym roku szans na takie remonty na razie nie widzą.
Na skutki dziurawych dróg i braku pieniędzy najbardziej narażeni są kierowcy. W swoich autach częściej muszą wymieniać amortyzatory i pogięte felgi. Ale jeśli udowodnią, że to wina właściciela drogi, mogą walczyć o odszkodowanie. s
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?