Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej dziecko zostało zgwałcone. Napisała na Facebooku - "pedofil" i "zwyrodnialec". Została skazana

(tom)
sxc.hu
Napisała dwa słowa na portalu i sąd wymierzył jej karę.

Z ofiary zrobiłam się przestępcą - mówi augustowianka Katarzyna M. W końcu ubiegłego tygodnia została skazana za zniesławienie. Z wnioskiem do sądu wystąpiła rodzina chłopca, który miał popełnić przestępstwo seksualne wobec syna pani M. - Oliwiera.

O tej ostatniej sprawie pisaliśmy na naszych łamach wielokrotnie. Do zdarzenia miało dojść jesienią 2011 r. 9-letni wówczas Oliwier powiedział matce, że starszy o pięć lat kolega z tej samej klatki schodowej złapał go w piwnicy. Z opowieści dziecka wynikało, że zostało zgwałcone.

W styczniu 2012 r. augustowski sąd uznał jednak, że nie doszło do gwałtu, lecz tzw. innych czynności seksualnych i nie wymierzył nastolatkowi praktycznie żadnej kary. Sąd II instancji na tym wyroku nie pozostawił suchej nitki. Uznał, że nie sprawdzono podstawowych wręcz kwestii. Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. Ciągnie się w Augustowie do dziś.

Rodziny domniemanego przestępcy i jego ofiary widują się praktycznie codziennie. Jedni mieszkają na parterze, drudzy na piętrze. Katarzyna M. próbowała wyprowadzić się z tego bloku, ale lokale proponowane w zamian przez władze miasta były nie do zaakceptowania.

- Przeżywamy gehennę - żaliła się na naszych łamach. - Oliwier widzi zmarłego dawno dziadka i sam ze sobą rozmawia.

Pani M. przyznaje, że z tym wszystkim rodzina już sobie nie radziła, powiadomiła więc media. Publikacje i audycje pojawiały się także w centralnych gazetach i stacjach telewizyjnych.
- Myślę, że teraz tak naprawdę zostałam skazana za to, że ośmieliłam się walczyć o swoje - mówi. - A przy tym krytykowałam to, jak działa, a właściwie nie działa nasz wymiar sprawiedliwości.

Prywatny pozew rodziny obwinionego nastolatka był jednak bardzo konkretny. Chodziło o dwa wpisy dokonane na Facebooku przez Katarzynę M. Padały tam słowa "pedofil" oraz "zwyrodnialec".

- Nie było jednak ani imienia, ani nazwiska, ani żadnego adresu - zastrzega. - Jeśli już ktoś mógłby się do mnie przyczepić, to raczej sąd. Bo napisałem, że zezwala na takie zachowania w stosunku do dzieci.
Sąd dostrzegł winę kobiety nie we własnym kontekście, lecz w stosunku do rodziny nastolatka. Uznał, że miejsce zamieszkania zostało jednak we wpisach wskazane i można było domyślić się, o kogo chodzi. Szczegóły tego rozstrzygnięcia nie są znane, bo proces odbywał się z wyłączeniem jawności. Katarzynę M. skazano na prace publiczne, ale z zawieszeniem na dwa lata.

- Odwołam się od tego wyroku - zapowiada kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna