Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeżeli sąd go nie skaże, to będzie milionerem

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Dawali się nabrać nawet prawnicy
Dawali się nabrać nawet prawnicy sxc.hu
Prokuratura uważa, że 22-letni suwalczanin oszukał lub próbował oszukać 150 tysięcy ludzi. Kogoś takiego w historii naszego regionu jeszcze nie było. Tymczasem 22-latek nie ma sobie nic do zarzucenia. Mówi, że ludzie powinni nauczyć się dokładnie czytać pisma.

Jeżeli prokuratura się myli i 22-letni Alessandro G. zostanie ostatecznie uniewinniony, to będzie milionerem. Bo już teraz na jego koncie znajduje się ponad 1 milion złotych. Na razie jednak śledczy to konto zablokowali. G. nie może więc pobrać z niego ani jednej złotówki.

Pomysł na zdobycie miliona miał wręcz dziecinnie prosty. W dodatku, nie swój. Bo pierwszy na to, by założyć podobną firmę wpadł w 2011 r. niejaki Michał G. z Warszawy. Stworzył Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców. Rozsyłał do przedsiębiorców w całej Polsce wezwania do zapłaty 115 zł za wpis do rejestru. Druk wyglądał tak, jakby wysłał go jakiś urząd, a wpłata była rzeczywiście obowiązkowa.

Prokuratura, która już przedstawiła Michałowi G. zarzut oszustwa, szacuje, iż poszkodowanych może być kilka tysięcy przedsiębiorców. Gdzie mu więc do suwalskiego Alessandra... .

Nasycisz się na całe życie - kusiła oferta

Jego znajomi twierdzą, że w maju tego roku, gdy tworzył Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach, znajdował się pod wrażeniem "osiągnięć" Michała G. W internecie można było już znaleźć wiele wpisów na ten temat. Wszystkie na organizatorze tego procederu nie pozostawiały suchej nitki.

Alessandro (imię związane jest z ojcem, który nie był Polakiem) różnego rodzaju interesy próbował robić już wcześniej. Stworzy na przykład biuro turystyczne. Oferowało ono wyjazd do tajlandzkiej miejscowości Pattaya, czyli, jak nęciła oferta - do światowego centrum grzechu. "Nasycisz się na całe życie" - kusiło biuro turystyczne. I na swojej stronie internetowej umieszczało zdjęcia dziewczyn, które klientom mogą towarzyszyć. Przy każdej fotce znajdowały się wymiary poszczególnych pań.

G. zajmował się też handlem tytoniem bez akcyzy. Ale bynajmniej nie tym, który pochodzi z przemytu. Jak zwykle w naszych przepisach znalazła się luka. Okazało się, że tytoń niekrojony można sprowadzać bez dodatkowych opłat. Cena jest bardzo konkurencyjna. A pokrojenie i zrobienie z tego papierosa dla fachowców nie stanowi już specjalnego problemu.

Tę lukę w przepisach polskie władze dostrzegły i tytoniowe Eldorado wkrótce ma się skończyć.
Tak naprawdę, ani biuro podróży, ani sprzedaż tytoniu, ani firma zajmująca się sprzątaniem mieszkań, jaką Alessandro również w Suwałkach założył, nie gwarantowały pewnego i szybkiego zysku.

Dawali się nabrać nawet prawnicy

Swój rejestr informacji o przedsiębiorcach postanowił, w stosunku do poprzednika, udoskonalić. Na dole pisma dodał bowiem małym druczkiem adnotację, że to oferta handlowa. Uznał pewnie, iż zapewni mu to niekaralność.

W stosunku do Michała G. o pięć złotych obniżył też kwotę.
Pisma od Alessandro G. otrzymywali przedsiębiorcy z całego kraju. Głównie ci, którzy rozpoczynali działalność.

- To wyglądało rzeczywiście, jak jakieś urzędowe wezwanie - opowiadają właściciele firmy znajdującej się w Czyżewie. - Kompletne dane firmy, powoływanie się na liczne paragrafy, informacja o nieprzekraczalnym terminie zapłaty. Nawet lekko się przestraszyliśmy, że taka opłata nie została uiszczona i że możemy ponieść jakieś konsekwencje w związku z tym. Niemal od razu wpłaciliśmy więc te 110 zł. W sumie to nie taka duża kwota... .

Podobnie pewnie pomyśleli właściciele wielu innych firm. Głównie z Warszawy i okolic, bo tam trafiło najwięcej wezwań wysłanych przez suwalczanina. Niemal masowo wpłat dokonywali właściciele gabinetów lekarskich oraz stomatologicznych. Ale wśród poszkodowanych są także firmy zajmujące się rachunkowością czy prawem. Tego już specjalnie wytłumaczyć się nie da. Bo jeśli nawet prawnicy nie wiedzą, że wpisy do wszelkich firmowanych przez państwo rejestrów gospodarczych są darmowe, to biada ich klientom.

Choć o sprawie suwalczanina, który próbuje naciągać firmy na 110 zł, zrobiło się głośno w całej Polsce na początku września, wpłaty wciąż wpływały. Okazało się, że część polskich przedsiębiorców funkcjonuje zupełnie poza życiem publicznym. Nie oglądają telewizji, nie czytają gazet, nie zaglądają nawet do internetu. Bo gdyby było inaczej, o krajowym rejestrze stworzonym przez suwalczanina dowiedzieliby się niemal wszystkiego.

Sprawa stała się na tyle głośna, że ministerstwo gospodarki wystosowało do samorządów specjalne pisma z prośbą o rozpowszechnienie. W piśmie przypominano, że wszelkie tego typu publiczne rejestry są darmowe i nikt nie może za to pobierać opłat.

- To jest żerowanie na ludzkiej niewiedzy - komentuje osoba związana z suwalskimi organami ścigania. - Temu młodemu człowiekowi trudno odmówić rozeznania we współczesnym świecie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że szczególnie młodzi przedsiębiorcy, których nie stać na dobrą obsługę prawną, boją się niemal wszystkiego. W dodatku, są przyzwyczajeni do tego, że państwo niemal bez przerwy czegoś się od nich domaga. Druk taki, druk owaki. Kolejne wezwanie do zapłaty nie wywołuje więc praktycznie żadnej refleksji.

Część przedsiębiorców pisma wrzucała jednak do kosza. - Jestem wyczulony na tego typu kwestie i zawsze dokładnie wszystko sprawdzam - opowiada właściciel firmy z Suwałk. - Spojrzałem choćby na paragrafy, na które ten człowiek się w wezwaniu powoływał i szybko wyszło, że to jedna wielka lipa.

Zakazali mu prowadzenia działalności

Suwalscy prokuratorzy wszczęli śledztwo. Uznali, że mają w tym przypadku do czynienia z oszustwem. Bo druk przypomina pisma urzędowe, zaś adnotacja informująca, iż to tylko oferta handlowa napisana jest takim druczkiem, że rzeczywiście trudno to zauważyć. Dlatego zablokowali konto i zaczęli zbierać materiały. Alessandro G. na pewien czas zniknął z miasta. Niektórzy podejrzewali, że przed wymiarem sprawiedliwości zacznie się teraz ukrywać. Nic z tego. Wrócił, jakby nic się nie działo.

Po pewnym czasie, z niejasnych powodów, śledztwo zostało przekazane poza teren białostockiej apelacji i trafiło do Ostrołęki.

Tam stosunkowo szybko zapadły decyzje o przedstawieniu 22-letniemu suwalczaninowi zarzutów. Alessandro G. pojawił się w prokuraturze po drugim wezwaniu. Za pierwszym razem przysłał zwolnienie lekarskie.

Prokurator orzekł w stosunku do niego 40-tysięczną kaucję, dozór policyjny, zabrał mu paszport, zakazał wyjeżdżać z Polski i prowadzić działalność gospodarczą.

Prokuratorskie śledztwo potrwa jeszcze wiele miesięcy. Przede wszystkim ze względu na liczbę poszkodowanych. Znaczną ich część trzeba będzie przesłuchać.

- Dzisiaj trudno o jakiekolwiek deklaracje, kiedy i czym to postępowanie się zakończy - mówi Andrzej Rycharski, rzecznik prasowy ostrołęckiej prokuratury.

Przedsiębiorcy sami sobie są winni?

Alessandro G. nie przyznał się do winy. Co dokładnie powiedział śledczym, nie wiadomo.
Kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, tłumaczył jednemu z dziennikarzy, że działa uczciwie. Bo za wpłatę oferuje firmom reklamę na swojej stronie internetowej. Mówił też o tym, iż wszystkie pisma należy dokładnie czytać. Włącznie z tym, co jest choćby najdrobniejszym druczkiem.

Jego poprzednik Michał G. zabrnął w tego typu tłumaczeniach jeszcze dalej. Na swojej stronie internetowej wręcz naśmiewał się z tych, którzy dokonali wpłaty na jego konto. "Osoba zakładająca firmę powinna być świadoma, że nie na każde pismo należy odpowiadać wpłatą pieniędzy" - można było tam przeczytać. "Nic przecież nie piszemy o konsekwencjach za to, że ktoś nie zapłaci.

A to przecież jest równoznaczne z tym, że konsekwencji tych nie ma". Do tego dołączony był artykuł z ogólnopolskiej gazety, którego autor doszedł do wniosku, iż przedsiębiorcy, którzy na coś takiego dają się nabierać, sami sobie są winni.

Na Alessandro G. to, co się dzieje wokół jego osoby, nie robi najwyraźniej żadnego wrażenia. Zarejestrował kolejną, podobną firmę. Formalnie właścicielką jest jego babcia. Nazywa się to Krajowy Rejestr Informacji Gospodarczej. Tym razem za wpis przedsiębiorcy muszą zapłacić 155 zł i 10 gr.
Na specjalistycznych formach internetowych obie sprawy szybko zostały skojarzone. Bo 70-letnia babcia nazywa się tak samo, jak jej wnuczek.

Ile osób dało się już na to nabrać, nie wiadomo. Na razie tym nowym procederem żadna prokuratura się nie zajęła.

Wieści o tym, jak w krótkim czasie można zostać milionerem rozchodzą się szybko. - Ostatnio w ciągu kilku dni otrzymałem aż trzy takie wezwania - opowiada na forum internetowym pewien biznesmen. - Jedno jest od pani G., dwa od jakichś innych rejestrów. Wszystko to wywaliłem do kosza. Choć pewnie powinienem pójść z tym na policję.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna