Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubileusz wybitnego białostockiego chirurga. Zbigniew Puchalski operował przez ponad 50 lat

Urszula Ludwiczak [email protected]
Z. Lenkiewicz
Pierwszym zabiegiem, który wykonał samodzielnie, było wycięcie wyrostka. Ostatnim - trzy lata temu - operacja wola tarczycy. Przez ponad 50 lat prof. Zbigniew Puchalski zoperował tysiące chorych.

Lekarzem został trochę z przypadku. Bo jeszcze w szkole średniej marzył o tym, że zostanie... dziennikarzem sportowym. - Ale takiego kierunku nie było w Białymstoku, a moich rodziców nie było stać na to, aby mnie posłać do Warszawy na studia - wspomina dzisiaj prof. Zbigniew Puchalski. - I tak znalazłem się na medycynie.

Decyzja była dobra

Bardzo szybko przekonał się, że kierunek studiów, który wybrał, jest dla niego. Zafascynowała go chirurgia.

- Zacząłem pracować w I Klinice Chirurgii, która wtedy mieściła się w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym (szpital kliniczny był w budowie - przyp. red.). Już na trzecim roku studiów miałem pół etatu pielęgniarskiego - wspomina. - Przychodziłem na dyżury dzienne i nocne, kiedy nie było zajęć na uczelni. Zaczynałem od tego, co wszyscy młodzi lekarze: trzymania haków przy zabiegach. Miałem to szczęście, że mogłem uczyć się zawodu od najlepszych: prof. Feliksa Oleńskiego, doc. Adama Dowgirda, Antoniego Tołłoczko. To byli wspaniali lekarze, kochający swoja pracę, oddani pacjentom.

Po studiach kontynuował pracę w klinice, był pierwszym lekarzem dyżurnym, gdy 15 grudnia 1962 r. klinika "przeprowadziła się" do nowo wybudowanego szpitala klinicznego.
- Mój pierwszy samodzielny zabieg nie odbył się jednak w Białymstoku, ale w Łapach - wspomina. - Z braku personelu wraz z kolegą jeździłem tam na dyżury. Ten pierwszy zabieg to było usunięcie wyrostka robaczkowego. Potem były tysiące kolejnych.

Jak wspomina, kiedyś chirurg musiał być wszechstronny: operował urazy czaszki, zespalał kości. Nie było wyodrębnionych takich dziedzin jak ortopedia czy neurochirurgia. Początkowo interesował się głównie chirurgią tarczycy i ogólną brzucha. Potem, z inspiracji prof. Antoniego Gabryelewicza, kierownika Kliniki Gastroenterologii, zajął się chirurgią trzustki.
Zawsze cenił sobie kontakt z pacjentem, nawet gdy został rektorem uczelni i miał mnóstwo związanych z tym obowiązków.

- Przychodziłem jako pierwszy do kliniki, krótka odprawa i szedłem na blok - opowiada. - Nawet gdy byłem rektorem, wykonywałem kilka operacji tygodniowo. Po odprawie lub zabiegu szedłem urzędować jako rektor i około godz. 18 regularnie wracałem do kliniki. Bo rano zazwyczaj nie było czasu porozmawiać z chorymi. A wiedziałem, że cenią sobie bardzo to, że przychodzę, rozmawiam, pytam o różne rzeczy, nie tylko o chorobę. Czasem potrzymam za rękę. Tego nie zapewnia nawet najnowocześniejsza aparatura.

Chirurgia uczy pokory

- W mojej pracy były i sukcesy i niepowodzenia - przyznaje. - Chirurgia uczy pokory. Chirurg nigdy nie może być do końca przekonany, że wszystko zrobił dobrze. Tak mnie uczyli moi mistrzowie, staram się to wdrażać swoim wychowankom. Nigdy nie miałem pewności, czy wszystko dobrze zrobiłem, zawsze po powrocie do domu była gonitwa myśli.
Były też sukcesy.

- Ocena moich dokonań nie należy do mnie. Nich zrobią to moi następcy, wychowankowie. Nigdy nie wpadałem w samouwielbienie i szanujący się chirurg nigdy nie powinien tego robić - zaznacza.

W 2010 r. profesor z powodu poważnej choroby oczu musiał pożegnać się z pracą chirurga. Ale nadal pracuje, uczy chirurgii studentów, jest też rektorem Wyższej Szkoły Medycznej w Białymstoku. W tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji koledzy chirurdzy z Polski w ramach trwającej właśnie międzynarodowej konferencji chirurgicznej, uczcili jego jubileusz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna