Kamil Wojtkielewicz, ze względu na kłopoty finansowe klubu, zrezygnował z gry na rzecz pracy zawodowej w Białymstoku. Nieregularne wypłaty sprawiały, że grą w piłkę trudno było w Sokółce zarobić. Pożegnał się z kolegami wyjazdowym zwycięstwem z Wisłą Puławy 2:1 i golem z rzutu karnego.
- Pojawiła się oferta i z niej skorzystałem. Ponieważ nie mógłbym pogodzić pracy z piłką, zrezygnowałem z gry. Jestem po ślubie i rodzina jest dla mnie najważniejsza. Muszę mieć stały dochód. Z klubem rozstałem się w dobrych stosunkach, mam nadzieję, że Sokół wobec mnie też zachowa się w porządku i ureguluje zaległości. W tej rundzie już nie zagram nigdzie, bo rozwiązałem kontrakt - mówi "Współczesnej" Wojtkielewicz, dotychczasowy kapitan Sokoła.
Trudno jednak uwierzyć, by to był koniec kariery. Masz 26 lat, od dłuższego czasu swój najlepszy okres gry, byłeś liderem drugoligowej drużyny...
- Nie nazywałbym tego szumnie "karierą". Z piłką definitywnie nie kończę. Były jakieś oferty z lig niższych, ale na razie daję sobie z tym spokój. Nie zamierzam ruszać się z Białegostoku. Problem tkwi w tym, że większość drużyn w regionie utrzymuje się z dotacji z gmin i miast. Piłkarzom reguluje się wypłaty, gdy wpływają pieniądze, jeśli w ogóle to następuje. Stąd niełatwo o stabilizację finansową. Ja na razie poczekam do zimowej przerwy, potem zdecyduję co dalej robić.
Cała rozmowa we wtorkowej "Współczesnej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?