Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kanapki mogą wygrać

Irena Poczobut [email protected]
- Jak są kanapki, to większość uczniów nawet nie chce spojrzeć w stronę chipsów - zapewnia kioskarka z ZS nr 2
- Jak są kanapki, to większość uczniów nawet nie chce spojrzeć w stronę chipsów - zapewnia kioskarka z ZS nr 2 I. Poczobut
Suwałki. W przerwach lekcyjnych dzieci zajadają się pączkami, batonami i lizakami. Do picia kupują to, co słodkie i z bąbelkami.

Ale gdy dać uczniom możliwość kupienia kanapek i zdrowej żywności, to mogą one mieć wzięcie!

Okazuje się, że nie mamy zbyt dużego wpływu na to, co sprzedaje się w szkolnych kioskach. Wprawdzie, rady rodziców mogą ingerować w ofertę sprzedaży, ale rzadko z tego korzystają. Dyrektorzy szkół dają zaś wolną rękę kioskarzom, a władze miasta - dyrektorom szkół.

Jak sprzedać zdrową żywność?

Dzieci korzystają z okazji, że nikt ich nie pilnuje i biorą, co im najbardziej smakuje, czyli np. coca-colę. Mimo że sam koncern nie jest zwolennikiem sprzedawania ich produktów w podstawówkach i gimnazjach, a na jego towarach coraz częściej pojawiają się informacje o dopuszczalnych, dziennych dawkach.
- Osoba, która prowadzi kiosk, musi mieć z tego jakiś zysk - mówi Marek Wejchman-Zborowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Suwałkach, który podejrzewa, że gdyby wprowadził nakaz sprzedawania tylko zdrowej żywności, żaden handlowiec nie przystąpiłby do przetargu. - Prowadzimy za to politykę prozdrowotną i w ten sposób staramy się wpływać na uczniów, aby sami wiedzieli, co jest dla nich dobre.

W kiosku w SP nr 11 widać już wyraźny postęp.
- Nie sprzedaje się u nas ani chipsów, ani coca-coli, ponieważ tak zażyczyli sobie rodzice - informuje zastępca dyrektora Widas Szlaużys. - Co do reszty produktów, nie chcemy ingerować.

Okazuje się, że może być jeszcze lepiej. W sklepikach, na których ofertę składają się nie tylko chipsy i cola, dzieci wybierają mleko smakowe w kartonach, kanapki z serem albo wędliną, a także jabłka.

Zadanie dla rodziców

- Młodzi ludzie coraz chętniej kupują to, co zdrowe. Nawet próbowaliśmy wprowadzić jogurty, ale się nie przyjęły - mówi Alina Raczyło z kiosku w Zespole Szkół nr 1.

Zbigniew De-Mezer, naczelnik wydziału oświaty suwalskiego urzędu miejskiego uważa, że warto na ten temat dyskutować. Jednakże decyzje, w imię demokracji, należy podejmować na najniższym szczeblu.

- Do tej pory nikt jeszcze nie wystąpił do nas z tym problemem, nawet lekarze. Zachęcałbym raczej rodziców i dyrektorów szkół do większej współpracy. Oni sami powinni wiedzieć, co jest dobre dla ich dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna