Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Kaczorowska: Modliłam się, żeby umrzeć

Paweł Chojnowski [email protected]
Karolina Kaczorowska, wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim opowiadała w czwartek w Szkole Podstawowej nr 5 w Łomży o ciężkich losach zesłanych na Sybir
Karolina Kaczorowska, wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim opowiadała w czwartek w Szkole Podstawowej nr 5 w Łomży o ciężkich losach zesłanych na Sybir P. Chojnowski
Pierwsza dama Polski w latach 1989 - 90 odwiedziła w czwartek Łomżę.

W Szkole Podstawowej nr 5 uczestniczyła w uroczystości patriotycznej "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród". Opowiadała o swym życiu, o mężu - ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim, który zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku.

- Nasza szkoła miała to szczęście, że w 2007 r. gościła pana prezydenta Kaczorowskiego - wspominała Małgorzata Pietrusewicz, dyrektor SP nr 5.

Samotne dziecko na Syberii

O Ryszardzie Kaczorowskim i jego żonie napisano wiele książek. Tymczasem równie ciekawe są losy samej Karoliny z domu Mariampolskiej zanim jeszcze poznała swego przyszłego męża. To właśnie te wspomnienia spisała Iwona Walentynowicz w książce "Prezydentowa Karolina Kaczorowska".
- W tej książce młode pokolenie znajdzie siłę do życia - mówi autorka.

Idylliczne dzieciństwo niespełna 9-letniej Karoliny kończy się nagle w 1939 r. Rodzina zostaje wywieziona bydlęcym wagonem na Syberię. Ojciec zostaje skazany na łagier, matka musi pracować. W pewnym momencie kilkuletnia dziewczynka zostaje sama przez kilka miesięcy.

- Zbierałam jagody i sprzedawałam w sklepie. Pamiętam, że pieniądze wydawałam na tytoń dla tatusia jak wróci. Uzbierało się 140 paczek - opowiada Karolina Kaczorowska. - Ręce miałam poranione od tej pracy. Lekarka polała mi je jodyną. Tego wieczora modliłam się, by umrzeć.

Tę modlitwę usłyszała przypadkiem jedna Rosjanka, która zaprosiła ją do siebie. Miała schowaną małą ikonę, razem modliły się - każda po swojemu. Pani Karolina dodaje, że tę ikonę z Sybiru odnalazła po latach w kościele w Polsce. Było to szczególne przeżycie.

Na wolną Polskę czekała długo

- Nie zapomnę też chwili, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci generała Sikorskiego - podkreśla prezydentowa. - Mieszkaliśmy wówczas w Afryce, nad Jeziorem Wiktorii (rodzina Mariampolskich opuściła Sybir razem z Armią Andersa - przyp. red.). Zwołano nas, trzy tysiące ludzi. Myśleliśmy, że wracamy do Polski, a usłyszeliśmy tę smutną wiadomość. Szum wody w jeziorze tłumił nasz płacz.
Podobnie szumiało morze, gdy po latach pani Karolina modliła się za generała na Gibraltarze.

Prezydentowa wspominała też udział w historycznej delegacji - gdy jej mąż w 1990 r. przywiózł insygnia prezydenckie II RP i przekazał je Lechowi Wałęsie, wybranemu w wolnych, demokratycznych wyborach. To było wypełnienie testamentu prezydenta Ignacego Mościckiego, część przysięgi każdego prezydenta na uchodźstwie.

- Wtedy po raz pierwszy od 60 lat usłyszałam polski hymn w wykonaniu polskiej orkiestry wojskowej - wzrusza się Karolina Kaczorowska. - Przez dwie godziny nie mogłam dojść do siebie ze szczęścia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna