Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem

Urszula Krutul
Krzysztof Kolberger podczas benefisu został uhonorowany statuetką Gustawa
Krzysztof Kolberger podczas benefisu został uhonorowany statuetką Gustawa B. Maleszewska
Kiedy miał roczek, zrobił coś, co sprawiło, że najbliżsi zaczęli wróżyć mu karierę aktorską. Krzysztof Kolberger o wyzwaniach, chorobie i aktorstwie.

Białystok w jakimś sensie w filmie istnieje, ale w branży filmowej już niekoniecznie. Czy to dobry pomysł, żeby umieścić tu festiwal filmowy?
- W Polsce jest bardzo mało miast, które żyją z filmu, czy filmy są tam produkowane. Takie ożywianie mapy kulturalnej Polski przy pomocy filmu jest potrzebne. To przedsięwzięcie, które ma sens. Dzisiaj jadąc tutaj - taksówką z hotelu do teatru - zapytałem taksówkarza, czy słyszał coś o tym festiwalu. On mi na to, że oczywiście. Co więcej, uważał, że organizowanie takiego wydarzenia ma sens i jest dla miasta wielkim wyróżnieniem i wielką szansą. Myślę, że to najlepsze podsumowanie tego, co - mam nadzieję - się tworzy. Bo to przecież dopiero początek. Festiwal musi się tu zakorzenić i wrosnąć w mapę festiwali ogólnopolskich. Trzeba znaleźć widzów nie tylko z Białegostoku, ale przyciągać też turystów, którzy spędzają czas dookoła Białegostoku. Będzie to jakiś sygnał, że nie tylko festiwale komercyjne mają sens i warto organizować też takie festiwale jak "Filmvisage" i one się udają. To jest duże wyzwanie. Podziwiam Krzysztofa Fusa i gratuluję władzom miasta, że zdecydowały się podjąć jego inicjatywę. Życzę, żeby to zaowocowało czymś dobrym na przyszłość. A patron (Gustaw Holoubek - przyp. red.) jest taki, że nie wypadałoby, żeby się nie udało.

Wspomniał Pan, że bywał wcześniej w Białymstoku. Czy on się w Pana oczach zmienił?
- Zmienił się. I to bardzo. Te zmiany rzucają się w oczy. Wystarczy przejechać się po ulicach w centrum. Zmienia się też okolica, małe miasteczka wokół Białegostoku. Niedawno byłem w Tykocinie, teraz w Supraślu.

O Białymstoku mówi się, że to Polska "B". Czy festiwal może zmienić sposób patrzenia na miasto?
- Trudno mi być prorokiem. Jeżeli pomysł zostanie kupiony i przerodzi się w coroczne wydarzenie, to istnieje duża szansa. Ważne jest, kto tu będzie przyjeżdżał i kto to będzie chciał oglądać. Nie ukrywam, że ważne jest też, jakie pieniądze będą na festiwal przeznaczone. Ale szansa jest. Teraz trzeba ją wykorzystać.

Gustaw Holoubek w wywiadach twierdził, że aktor powinien być przyzwoity. Czym dla Pana jest przyzwoitość i czy warto być przyzwoitym?
- Myślę, że warto być przyzwoitym. I jeżeli są ludzie, którzy mówią, że nie warto, to ja się do nich nie zaliczam. Co znaczy być przyzwoitym? To może znaczyć bardzo wiele. Może zamiast mądrości na ten temat, opowiem anegdotę z jednego z ostatnich spotkań z panem Gustawem. Spotkałem go na pogrzebie jednego z naszych kolegów. To było kilka miesięcy przed śmiercią i już był bardzo mocno schorowany. Pan Gustaw siedział w pierwszym rzędzie. Szedłem w stronę zakrystii, podszedłem do pana Gustawa się przywitać, a pan Gustaw wstał i przywitał się ze mną na stojąco. Nie wiem, czy to jest przyzwoite zachowanie, ale to jest okazywanie szacunku drugiemu człowiekowi. I to niezależnie od tego, czy jest kilkadziesiąt lat młodszy i jaką ma pozycję. Pan Gustaw witał wszystkich zawsze przyzwoicie i wspaniale.

Co to znaczy dla artysty być przyzwoitym i co to znaczy przyzwoity artysta?
- Nie wiem, dlaczego tak drążycie temat przyzwoitości (śmiech). Artysta nie ma obowiązku być przyzwoitym. Przyzwoity za to musi być człowiek uprawiający jakikolwiek zawód, tak więc i rzemieślnik, i zawodowiec. Artystą się bywa. I można być artystą i zachowywać się bardzo nieprzyzwoicie - jeżeli tylko to ma wymiar artyzmu. Myślę, że nasza przyzwoitość w tym się gdzieś zawiera, że traktujemy poważnie widza, nie schlebiając często jego gustom, bo są różne. Znowu wracając do pana Gustawa myślę, że on uprawiał przyzwoicie ten zawód i szanował i bardzo lubił ludzi. Lubił widownię. Kiedy się z nim rozmawiało, wydawało się, że jest się w danym momencie osobą najważniejszą.

Co było dla Pana największym wyzwaniem przez te lata pracy w zawodzie?
- Nie ukrywam, że tych wyzwań było wiele. Takim niezwykłym wyzwaniem dla mnie były ostatnie moje sezony, kiedy taką a nie inną drogę mi los wyznaczył. Mówię tu o chorobie. Bo nie wszyscy muszą i mam nadzieję, że nie wszyscy wiedzą, że jestem chory. Dużym dla mnie wyzwaniem było, żeby się najnormalniej w świecie nie poddać i żeby tak psychicznie się ustawić, żeby móc ten zawód uprawiać. Ostatnio stawiałem sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Na przykład reżyserując kilka miesięcy po operacji sztukę. Próby zaczęły się przed operacją i postanowiłem, że nie zrezygnuję z tego, że tam gram. A co więcej, podjąłem się jeszcze reżyserowania. To było rzeczywiście wyzwanie. Obecnie każdy dzień, każdy występ, każde spotkanie z widzami jest dla mnie wyzwaniem i jak na razie nie jest źle.

Co Pan najbardziej lubi w aktorstwie?
- Co najbardziej lubię w aktorstwie? Wiele rzeczy. Trudno jednym zdaniem to powiedzieć. Myślę, że ten zawód jest wspaniały między innymi dlatego, że daje nam szansę - zwłaszcza ludziom takim jak ja, którzy gdzieś nie do końca potrafią się otworzyć - możliwość otwarcia i pokazania tego, co czuję, i tego, co mam, co noszę w sobie, w moim umyśle, w moim sercu.

Od zawsze Pan wiedział, że będzie Pan aktorem?
- Nie sądzę, żebym już od dziecka myślał, że będę aktorem. Chociaż o moim zawodzie jest taka anegdotka rodzinna. Miałem roczek - jeszcze nic nie mówiłem. Mieszkaliśmy w Gdańsku, w mieszkaniu dwupokojowym. W jednym się odbywał jakiś bankiet moich rodziców. Ja z siostrą spałem w drugim. I podobno w nocy otworzyły się drzwi, ja roczniaczek goły wszedłem do pokoju, stanąłem przed nimi wszystkimi, wypiąłem brzuch i powiedziałem "jestem kułak" (śmiech). Skąd te słowa mi przyszły, skąd je znałem, nie wiem. Ale wszyscy wtedy mówili, że będę aktorem. I może usłyszałem to i gdzieś mi zapadło w pamięć.

Jaką ze swoich ról najbardziej Pan pamięta?
- Nie ma takiej. Tych ról było strasznie dużo. A poza tym, to jest tak, jak z dziećmi. Każdemu dziecku, kiedy się urodzi - poświęca się więcej uwagi. I się wydaje, że to będzie geniusz. Potem różnie z tym bywa. Podobnie z rolami. Są takie, które miło wspominam, są też takie, o których chciałbym zapomnieć. Ale nie chciałbym żadnego z tych "dzieci" wyróżniać.

A kogo chciałby Pan jeszcze zagrać?
- Chciałbym mieć jeszcze w ogóle możliwość zagrania dużych ról w teatrze. Nie ukrywam, że muszę mierzyć siły na zamiary. I tak właśnie staram się robić. Ostatnie wydarzenia nauczyły mnie dużej pokory do życia i do oczekiwań w stosunku do życia. Myślę teraz bardziej o tym, co ja mogę dać jeszcze z siebie. Co mogę wykrzesać. I co może uczynić te - w jakiś sposób darowane mi życie - sensownym.

Rozmowa jest zapisem konferencji prasowej, która odbyła się po benefisie aktora w ramach festiwalu "Filmvisage 2009".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna