Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta rodziła, a lekarz... spał

Helena Wysocka
Robert M. nie przyznawał się do winy. – Żal mi dziecka, ale nic nie mogłem zrobić – dowodził przed sądem. – Tak już jest, że lekarz nie zawsze może pomóc.
Robert M. nie przyznawał się do winy. – Żal mi dziecka, ale nic nie mogłem zrobić – dowodził przed sądem. – Tak już jest, że lekarz nie zawsze może pomóc.
Krzyś ma 6 lat. Cierpi na porażenie mózgowe, astmę, autyzm oraz epilepsję. Nie mówi i nie wiadomo, czy kiedykolwiek zacznie. Jest chory, bo lekarz z suwalskiego szpitala zlekceważył swój obowiązek. Zamiast czuwać nad ciężarną kobietą, położył się spać.

Kilka dni temu sąd skazał ginekologa na karę więzienia w zawieszeniu. - To nie zwróci zdrowia mojemu dziecku, ale cieszę się, że wyrok zapadł - mówi Grażyna Marchel, mama chorego Krzysia. - Mam nadzieję, że będzie ostrzeżeniem dla innych lekarzy, którzy nie zawsze dbają o pacjenta tak, jak powinni.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne.

Pozostawił mnie na pastwę losu
Grażyna Marchel jest matką dwojga dzieci. Jedno ma 8 lat, drugie - 6. Problemy z porodem miała już przy pierwszym. Lekarze zdecydowali się wówczas na cesarskie cięcie.

W 2005 roku kobieta, będąc w dziewiątym miesiącu drugiej już ciąży, trafiła na oddział patologii ciąży suwalskiego szpitala. Źle się czuła, zanikało tętno płodu. Kilka godzin później została przeniesiona na blok porodowy, gdzie nocy dyżur miał Robert M.

Pokrzywdzona twierdzi, że lekarz jej nie badał. Nie pytał też o poprzedni poród. Jak wspomina Grażyna Marchel, tętno płodu monitorowały położne, ale lekarz w tym czasie spał. Nad ranem, mimo że wyniki badań ktg były złe, dyżurujący ginekolog polecił odłączyć urządzenie. Ale nie podjął interwencji. Cesarskie cięcie, jak wynika z ustaleń organów ścigania, zostało wykonane parę godzin później. Kobieta doznała obrażeń narządów wewnętrznych, a Krzyś urodził się chory.

- Mój synek prawdopodobnie nigdy nie powróci do zdrowia - dodaje matka. - Uczy się w ośrodku specjalnym, wymaga ciągłej rehabilitacji.

W ubiegłym roku, podczas wizyt u kolejnych specjalistów, kobieta dowiedziała się, że syn cierpi z powodu zaniedbań przy porodzie. Wówczas złożyła doniesienie do prokuratury.

- Wszyscy mi odradzali, mówili, żebym dała sobie z tym spokój, bo nikt z lekarzem nie wygra - opowiada kobieta. - Mimo to, postanowiłam spróbować.

Prokuratura zleciła biegłym wykonanie opinii. Na tej podstawie przedstawiła lekarzowi zarzuty, a później oskarżyła go o zaniedbanie.

- Biegli byli jednoznaczni w swojej ocenie, decyzja o zabiegu została podjęta zbyt późno - informuje Ryszard Tomkiewicz, prokurator prowadzący śledztwo. - Szpital powinien kojarzyć się z miejscem, gdzie pracują profesjonaliści. Tymczasem lekarz, który ma dbać o zdrowie pacjentki pozostawił ją na pastwę losu. Wystarczyło, aby co pewien czas wyszedł z dyżurki i sprawdził stan ciężarnej, a dziś byłaby ona szczęśliwą, wychowującą zdrowe dziecko kobietą.

Lekarz: To położna jest winna
Robert M. szedł w zaparte. Przekonywał najpierw oskarżyciela, a później sąd, że to położne powinny czuwać nad ciężarną pacjentką.

- Powinny informować mnie o wszelkich niepokojących sygnałach - mówił lekarz. - A ja takich nie otrzymałem i dlatego nie podejmowałem interwencji. Poza tym chciałem, by kobieta rodziła siłami natury.

W podobnym tonie wypowiadał się adwokat.

- Czego prokurator wymaga, aby lekarz stał przy łóżku? - pytał ironicznie.

Suwalski sąd, który zajmował się tą sprawą, zlecił biegłym opracowanie kolejnej opinii. Ale i ta była niekorzystna dla ginekologa.

- Dysponujemy w sumie trzema opiniami i ze wszystkich wynika, że to nie położna, a lekarz powinien czuwać nad pacjentką, zwłaszcza gdy poród jest patologiczny, a w tym przypadku tak właśnie było - mówiła Agnieszka Mazur, przewodnicząca składu orzekającego suwalskiego sądu.

Prokuratura domagała się dla Roberta M. kary więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz 100 tysięcy złotych zadośćuczyniena na rzecz poszkodowanego dziecka i połowę tej kwoty dla matki.
Ginekolog natomiast wnosił o uniewinnienie.

- Przykro mi, że sprawa tak się skończyła, ale w medycynie nic nie ma na pewno - tłumaczył. - Żal mi tego dziecka i współczuję jego rodzicom. Nie czuję się jednak winny. Robiłem, co mogłem.

Matka odetchnęła z ulgą
W miniony wtorek sąd uznał, że lekarz jest winny

- Decyzje podjął za późno - stwierdziła sędzia Mazur.

I zwróciła uwagę na bałagan w dokumentacji medycznej.

- Była ona prowadzona z wyjątkową niestarannością - dodała przewodnicząca składu orzekającego. - Brakuje w tym dokumencie podstawowych, bardzo istotnych informacji dotyczących stanu zdrowia pacjentki.

Robert M. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi też zapłacić Grażynie Marchel 20 tysięcy zł tytułem zadośćuczynienia, a jej synowi - dwa razy tyle.

- To orzeczenie nie wstrzymuje roszczeń cywilnych - zastrzegła sędzia.

A takie już istnieje. Pokrzywdzona kobieta domaga się od szpitala kilkuset tysięcy złotych odszkodowania. Pieniądze chce przeznaczyć na leczenie dziecka.

Orzeczenie sądu nie jest prawomocne.

- Nie będziemy go skarżyć - zapowiada prokurator Ryszard Tomkiewicz.

Co zrobi ginekolog, nie wiadomo. Przypuszczalnie będzie składał apelację do "okręgówki".

Grażyna Marchel, kiedy usłyszała wyrok, odetchnęła z ogromną ulgą.

- Mam nadzieję, że orzeczenie sądu ośmieli innych rodziców do występowania przeciwko lekarzom, którzy popełnili błąd - dodaje kobieta. - To z kolei zmobilizuje medyków do solidniejszej pracy. Nawet, gdy pacjentką trzeba się zająć podczas nocnego dyżuru...

Rzecznik robi swoje
Czy sprawą doktora Roberta M. zajmie się rzecznik odpowiedzialności zawodowej, na razie nie wiadomo.

- Wszystko zależy od tego, czy otrzymamy informację z sądu o procesie i jego ostatecznym wyniku - informuje Anatol Aksiucik, okręgowy rzecznik z Białegostoku. - Jeśli tak, to przeprowadzimy postępowanie wyjaśniające.

Wyrok sądu, nawet jeśli jest prawomocny, nie ma na decyzję rzecznika większego wpływu.

- Owszem, korzystamy z opinii biegłych, które znajdują się w aktach sprawy - przyznaje dr Aksiucik. - Ale np. z wyjaśnień lekarza - nie. Sam musi nam przedstawić to, co ma na swoją obronę. Sami też wypracowujemy opinię i orzekamy ewentualną karę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna