Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta z kalendarza, która przebija szklane sufity

Ewa Bochenko
Ewa Bochenko
Iza jest dumna z tego, że znalazła się w Radzie Kobiet, która skupia bardzo sprawcze kobiety ze świata biznesu, kultury, sportu i nauki, które z ogromnym zaangażowaniem społecznym, pro bono poświęcają swój prywatny czas i realnie działaj na rzecz poprawy dobrobytu białostoczanek.
Iza jest dumna z tego, że znalazła się w Radzie Kobiet, która skupia bardzo sprawcze kobiety ze świata biznesu, kultury, sportu i nauki, które z ogromnym zaangażowaniem społecznym, pro bono poświęcają swój prywatny czas i realnie działaj na rzecz poprawy dobrobytu białostoczanek. Wojciech Wojtkielewicz
W tym roku Fundacja Białystok Działa MY wydała wyjątkowy kalendarz, który zdobią zdjęcia przedsiębiorczych kobiet. Większość z nich jest znana z przestrzeni publicznej. Wśród nich znalazła się Izabela Siemieniako, której próżno było dotychczas szukać w polityce, czy mediach. Działa w ciszy, bez poklasku. Robi swoje. Mało kto wie, że to dzięki niej ogromna japońska korporacja na swój oddział w Europie Wschodniej wybrała Białystok. A to tylko wierzchołek jej sukcesów. Rozmowę z nami odwoływała kilka razy, upierając się, że nie ona powinna być bohaterką tego materiału. Tymczasem to nie tylko przedsiębiorcza bizneswoman, ale przede wszystkim społeczniczka i normalny człowiek. Teraz działa na rzecz przedsiębiorczości, a także zdrowia psychicznego kobiet. Lubi nie mieć czasu, nie lubi się nudzić.

- Matki, babki, opiekunki, nauczycielki wychowania przedszkolnego, pielęgniarki, lekarki… i wiele innych. Kiedy zastanowimy się, ile kobiet ma wpływ na wychowanie jednego człowieka, zrozumiemy, że zdrowie psychiczne tych kobiet, jest gwarancją zdrowego społeczeństwa naszych przyszłych pokoleń - mówi Izabela Siemieniako, koordynatorka zespołu do spraw zwiększania świadomości kobiet w zakresie zdrowia psychicznego przy Białostockiej Radzie Kobiet powołanej przy Prezydencie Białegostoku.

Ona wraz z członkiniami tego ciała walczyła między innymi o wygospodarowanie środków finansowych w budżecie miasta na realizację zadań dotyczących wsparcia psychicznego i przedsiębiorczego pań. I te pieniądze udało się znaleźć. Dzięki nim będą wdrażane założenia projektu, takie jak diagnoza czy kampanie społeczne.

Zdrowia psychicznego nie widać, ale widać, kiedy go brakuje - wskazuje.

Izabela Siemieniako pojawiła się w kalendarzu wydanym przez Fundacja Działa MY, na zaproszenie koleżanki z rady, Joanny Misiuk, w towarzystwie znanych wszystkim przedsiębiorczych kobiet. Jako jedynej próżno jej było dotąd szukać w mediach. Kim jest ta kobieta walcząca o inne kobiety? Trudno ją zaszufladkować. Niechętnie o sobie opowiada. Jest matką, żoną, przedsiębiorczynią i zapaloną społeczniczką. Pochodzi z Michałowa.

Do przewodzenia zespołowi do spraw zwiększania świadomości kobiet w zakresie zdrowia psychicznego została zaproszona, jak mówi, przypadkiem. Dodając, że tak naprawdę w jej życiu wszystko ma jakiś cel i zazębia się ze zdobytymi doświadczeniami.

Życie przynosi nam różnych ludzi i różne okoliczności. Co z nimi zrobimy, zależy wyłącznie od nas samych. Nie fair jest nie korzystać z okazji, które daje nam życie - mówi.

W działalność społeczną była zaangażowana, jak sama mówi od zawsze, jednak formalizować zaczęło się to od powołania w maju 2023 r. do Białostockiej Rady Kobiet przy Prezydencie Białegostoku. Została zarekomendowana, przez kogoś, kto się z nią zetknął i wiedział, że warto na nią postawić. Zresztą, cały czas akcentuje, że jej historię budują wartościowi ludzie, których spotyka i rodzina. Iza jest kobietą wszechstronnie wykształconą, wśród zdobytych dyplomów można znaleźć między innymi psychologię, prawo, administrację, czy logistykę. Od dzieciństwa była ambitna i przedsiębiorcza. Chociaż śmieje się, że w szkole niespecjalnie zależało jej na najlepszych stopniach. Od zawsze za to chciała być niezależna. Już jako 8-latka zbierała i sprzedawała sąsiadom plony warzyw i owoców z rodzinnego ogrodu, jako 12-latka prowadziła działalność na rachunek starszej siostry. Sprzedawała wówczas kosmetyki z katalogów. Potem, po maturze, wbrew woli rodziców zamiast od razu iść na studia, zarejestrowała się w urzędzie pracy i zaczęła kierowany staż w michałowskim ośrodku kultury. Trafiając tam na swoją pierwsza mentorkę.

Dziś jest dyrektorem Oddziału Kuraray Noritake Europy Wschodniej z siedzibą w… Białymstoku. Ściągnęła go tu, bo bardzo chciała mieć realny wpływ na podniesienie prestiżu naszego miasta i wysokich kompetencji profesjonalistów z Białegostoku, w większości z których zbudowany jest jej zespół. To o tyle zaskakujące, że siedziby międzynarodowych koncernów zwykle są lokalizowane w stolicach, w sąsiedztwie lotnisk. Kiedy pytam, jak jej udało się wprowadzić wielką, międzynarodową korporację do naszego regionu, odpowiada, że wszystko to kwestia wyznaczenia sobie celu i dobrych towarzyszy do jego realizacji. Mówi, że żadna z nas nie rodzi się dyrektorką, ale każda z nas ma szansę to osiągnąć. Pracą. Iza jest też właścicielką Kancelarii Prawnej i Firmy Detektywistycznej. Jak podkreśla, każdy jej kolejny krok do przodu w karierze zawodowej związany był z kryzysami, upadkami i pojawianiem się na jej drodze „dobrych” ludzi.

Kształtowała ją rodzina

- Człowiek jest sumą 5 osób, z którymi spędza najwięcej czasu i to nie jest truizm - mówi – Jestem szczęściarą, mając w tym gronie swojego męża, którego poczucie własnej wartości jest na właściwym poziomie, co pozwala mu być prawdziwym przyjacielem i kibicem. Mam mądrych, rezolutnych synów, którzy z kolei pozwalają mi patrząc na świat z innej perspektywy. I przesuwać granice moich słabości. Ogromne znaczenie ma też najbliższa rodzina: mądra, pracowita, szczera i odważna. Również moi bliscy współpracownicy są ambitni i po prostu fajni.

Dodaje, że to nie jest tak, że ktoś ma po prostu szczęście, że otacza się dobrymi ludźmi.

Dobre, wartościowe relacje nie spadają z nieba, są wynikiem szczerych rozmów, wyrozumiałości, życzliwości, nie chowania trupów w szafie, dawania siebie… i pracy nad tymi relacjami, jak również nad sobą, której ja się podejmuję- tłumaczy.

Od dzieciństwa miała wartościowe przykłady. Wychowywała się wśród silnych, zdeterminowanych kobiet i mężczyzn, dla których kobiety były równymi partnerami. Przytacza historię babci. Niepiśmiennej kobiety, pochodzącej z prostej rodziny, pod Hoźną. Kiedy babcia zaszła w ciąże, dziadek został powołany do wojska. Zrobiła wtedy wszystko, by z nią został. Nigdy wcześniej nie będąc w Warszawie, nikomu nic nie mówiąc, pojechała tam, dostała się do premiera Rokosowskiego i wyprosiła go o zwolnienia męża ze służby.

Życie nie jest biało czarne, ale ta historia zawsze była dla mnie budująca w najcięższych chwilach. Uświadamiała, że nie ma rzeczy niemożliwych, że nie ogranicza nas nic, oprócz nas samych - zaznacza.

Kształtowali ją też rodzice, którzy nigdy nie negowali jej pomysłów. Nie zawsze byli zadowoleni, ale skrzydeł też nie podcinali. Mówi, że choć ma już 36 lat, do teraz stara się robić tak, by ich nie zawodzić. Są dla niej autorytetem i spoiwem rodziny. Nie bez znaczenia jest też relacja ze starszym rodzeństwem, w którym ma oparcie, nawet w najtrudniejszych momentach. Znajduje radość i szczęście odnajdując ślady siebie w bratanicy, czy siostrzeńcu. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest jej łatwiej, bo ma stabilny fundament w rodzinie. Mówi jednak, że jeśli nie ma się takich „supermocy z dzieciństwa”, to trzeba się od tej przeszłości po prostu odciąć. Nie robić sobie krzywdy przyjmując postawę ofiary w życiu. Nie zmienimy tego co było. Ale mamy wpływ na teraźniejszość. Rozumie też, że nie każdy to wie, dlatego zależy jej tak bardzo na wspieraniu kobiet, pomagając im wyzbyć się ich ciężarów i ograniczeń. Iza czerpie ogromną przyjemność z budowania innych, z obserwowania rozwoju osób z jej otoczenia i nie tylko.

Nie jestem ideałem. Jak każdy, popełniłam w życiu wiele błędów. Nie mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję, bo tak nie jest. Żałuję wielu rzeczy, najbardziej tych, przez które krzywdziłam nieświadomie innych – przyznaje – myślę, że dla nikogo nie będzie odkrywczym, jeśli powiem, że życie nie zawsze jest fajne, czy sprawiedliwe. Takie trudne momenty były dla mnie ogromnymi lekcjami. I dzięki nim dojrzałam emocjonalnie, również do tego, by dzielić się moimi doświadczeniami, bo wierzę głęboko, że nasze słowa i historie, w metaforycznym sensie mogą budować, lub niszczyć.

Jej zdaniem nie ma nic bardziej satysfakcjonującego, niż być dla kogoś odpowiednią osobą w odpowiednim czasie, inspiracją, wytrychem, który pozwoli poszerzać lub po prostu spojrzeć na sprawy inaczej. Przyjmować, dawać, bez oczekiwań czegoś w zamian.

Iza mówi, że teraz jest szczęśliwa, spełniona zawodowo i prywatnie, ale nie zawsze tak było. Nim osiągnęła ten stan, przeżyła wiele trudnych chwil i pokonała mnóstwo poważnych problemów. Jednym, z cięższych momentów w życiu spadł na nią zupełnie niespodziewanie. Jak to zwykle bywa…

Bez pracy, z kredytami, w ciąży i z malutkim dzieckiem na rękach

Po latach wzlotów i upadków zawodowych w pewnym momencie nastał świetny czas w jej karierze. Została współszefową polskiego oddziału amerykańskiej korporacji stomatologicznej, dobrze zarabiała. Wszystko się układało, również prywatnie, byli z mężem w trakcie budowy domu, spodziewali się przyjścia na świat ich pierwszego dziecka. Iza tak bardzo angażowała się w swoją pracę, że nawet jadąc na porodówkę odpisywała na ostatnie maile. A potem, w trakcie urlopu macierzyńskiego, jak grom z nieba spadła wiadomość o konsolidacji korporacji, w której pracowała.

Zasady, które tam zaczęły panować, były etycznie i biznesowo tak mi obce, że w zasadzie nie miałam do czego wracać. Zaczęłam gorączkowo szukać nowej pracy – opowiada - Rzecz w tym, że w mojej branży niemal wszędzie klimat był już wtedy bardzo podobny i nie było firmy, do której chciałam dołączyć.

W międzyczasie zrobiła kurs detektywistyczny i została licencjonowanym detektywem. Ukończyła kurs projektowania, bo nie miała pieniędzy na projekt wykończenia domu. A nawet dostała się do „Milionerów”, ale data nagrania programu pokrywała się z terminem porodu, więc nie skorzystała. Tłumaczy, że nie umie się nudzić, lubi gonić czas.

W końcu zapaliło się światełko w tunelu. Znalazł ją angielski headhunter na linkedln. Podeszła do rekrutacji w korporacji, z którą chciała się związać. Tam usłyszała, że wypadła fantastycznie, że zostaje przyjęta, a dokumenty finalizujące jej zatrudnienie przyjdą w ciągu miesiąca. Nie przyszły.

- Okazało się, że firma zamknęła swój oddział europejski. Miałam małe dziecko, niespłacone mieszkanie, budowę domu, na którą ruszał kredyt i właśnie dowiedziałam się o drugiej ciąży, nie miałam wizji na dochody. Czułam się wtedy, jakby mi się osuwała ziemia spod nóg. Do tamtego momentu to ja zawsze byłam lokomotywą z dziesiątkami pomysłów na życie, a nagle straciłam grunt. Wszystkie moje pomysły i idee na wyjście z tego impasu spoczywały na niczym. Miałam poczucie, że świat mi się wtedy kończył.

Przebiłam szklany sufit

Upadła, ale długo nie leżała. Szukała rozwiązania sytuacji, w jakiej się znalazła. Ktoś z jej branżowych znajomych, kto w nią wierzył i znał, dał jej maila do przedstawiciela innowacyjnej japońskiej marki, która nie ma przedstawicieli w Europie Wschodniej, w zakresie dywizji dental. To 89-bilionowa (JPY) korporacja chemiczna, która zatrudnia ponad 10 tysięcy osób.

W myśl zasady, jeśli nie widzisz dla siebie miejsca, stwórz je sam. Po prostu napisałam tam e-maila, oferując im współpracę.

Przyznaje, że nie spodziewała się odpowiedzi. Odpisali po dwóch miesiącach. Od razu umówili się na spotkanie w lobby hotelu, przy Lotnisku Chopina. Iza była wówczas już w drugiej ciąży, dokładnie w 5 miesiącu. Pojechała do Warszawy i w umówionym miejscu czekała na przedstawiciela firmy. Po 40 minutach zdenerwowana nieobecnością, zadzwoniła do niego. Okazało się, że siedział obok, ale nie spodziewał się kobiety w ciąży, więc nie myślał, że to nią był umówiony.

- Do tego w cv miałam zdjęcie jako blondynka, bez ciąży, a wtedy byłam już brunetką. Ja natomiast czekałam na jednego Japończyka, a oni przyjechali we dwóch - wspomina z uśmiechem.

Po tej rozmowie tak im się spodobał jej profesjonalizm i zapał, że usłyszała, że poczekają, aż urodzi i ją zatrudnią. Iza po doświadczeniach z poprzednią rekrutacją nie mogła w to uwierzyć. Chciała, żeby wysłali jej chociaż jakiś list intencyjny. Oni zaś nie rozumieli o co jej chodzi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że w japońskiej kulturze dane słowo jest najważniejsze. Nauczona amerykańskimi standardami, gdzie wszyscy mówią „jesteś najlepsza”, a za plecami mogą powiedzieć, że jesteś do wycięcia, kolejne miesiące żyła w ogromnej niepewności. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.

Prace rozpoczęła, gdy młodszy synek miał 6 miesięcy. Było to pięć lat temu. Szybko zaczęła awansować. Niedawno została pierwszą kobietą na regionalnym stanowisku menadżerskim w Kuraray, dziś przeciera szlaki koleżankom z Europy i Azji.

- Mam poczucie, że przebiłam szklany sufit, że toruje drogę innym kobietom. Wreszcie wychodzimy z ról społecznych, które były nam przypisywane przez tysiąclecia- podkreśla. Co szczególnie w kulturze Japońskiej wymaga profesjonalizmu, kompetencji i dobrze skalibrowanego kompasu etycznego.

Szczęście to krótka pamięć

Mówi, że uwielbia otaczać się ludźmi, którzy są lepsi od niej. Czerpie z nich, próbując rozumieć ich sposoby myślenia, otwierają jej inne perspektywy.

- W moim zespole każdy jest w czymś lepszy, niż ja- śmieje się Iza. Po czym dodaje, że zatrudnia wspaniałych ludzi. Ale relacje, jakie sobie wspólnie wypracowali, nie były wynikiem przypadku. Po prostu nie zamiatają niczego pod dywan. Mówią o wszystkim, ale bez żalu, a z szacunkiem.

Spiderman z Podlasia - skacze z mostów i chodzi po ścianach

Ale do tego trzeba dwóch mądrych stron. Czuję się bezradna w relacjach z takimi, którzy nie mają tej mądrości. Dlatego odchodzę od takich relacji, bo nie da się kogoś naprawić. A w życiu nie ma większej wartości niż spokój i nasze zdrowie psychiczne- tłumaczy. Jej zdaniem poczucie szczęścia daje krótka pamięć do złych rzeczy i nieroztrząsanie ich - Nie rywalizuję z nikim. I to mi daje poczucie nieopisanej wolności.

Łatwe wybory dają trudne życie

Zapytana o marzenia mówi, że takich nie ma, ona ma plany.

Nie ma co czekać na coś, co może po prostu nie nadejść. Trzeba działać. Jakkolwiek górnolotnie to brzmi - nasze szczęście zależy wyłącznie od nas samych. Kiedy poznamy historie ludzie, którzy przeżyli koszmar wojny, da nam to odpowiednią perspektywę.

Wśród najbliższych planów Izy jest kontynuacja działań na rzecz kobiet i poprawy ich sytuacji na każdym polu. Liczy na to, że będą miały na to wpływ wypowiedziane historie innych, bo to co dajemy ludziom, może kogoś zmotywować

- Jeżeli wiecie, że w waszej okolicy pojawi się ktoś, kto coś osiągnął i chce się tym podzielić, to idźcie i posłuchajcie, bo może to was zainspiruje.
Zaznacza, że często na takich spotkaniach okazuje się, że nasze niezrealizowane pomysły, które nam wydawały się głupie, dla innych są genialne. Tyle że sięgnięcie po te najlepsze zwykle jest trudniejsze i potrzeba nam kogoś, kto powie „idź po to, to super plan”.

Wychodząc naprzeciw naszym działaniom zawsze mamy do wyboru dwie drogi. Zaangażowanie lub poświęcenie. Od tego, którą drogę wybierzemy będzie zależało nasze szczęście. Może przeżyć życie poświęcając się – prywatnie, zawodowo, dla bliskich, dla rodziny. Albo angażując się w życie zawodowe, prywatne, społeczne, w życie naszych bliskich. Semantycznie może jest to niewielka różnica, jednak życiowo kolosalna.I chociaż prawdziwe zaangażowanie bywa trudniejsze, to warto, bo przynosi prawdziwą satysfakcję. Łatwe wybory, czy drogi na skróty zwykle dają trudne życie. I to chcę przekazywać innym kobietom, angażujmy się - kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kobieta z kalendarza, która przebija szklane sufity - Plus Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna