Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety same muszą chcieć

Magdalena Kleban [email protected]
Nie jestem przeciwko parytetom, ale... – mówi Raisa Rajecka, wójt gminy Bielsk Podlaski.
Nie jestem przeciwko parytetom, ale... – mówi Raisa Rajecka, wójt gminy Bielsk Podlaski.
Najtrudniej do parytetu będzie przekonać... płeć piękną

W województwie podlaskim na 118 gmin w zaledwie ośmiu rządzą kobiety. Wydawałoby się więc, że tutaj - jak w żadnym innym miejscu - propozycja parytetu zostanie przyjęta z otwartymi ramionami. Nic bardziej mylnego - panie na stanowiskach nie widzą powodu, dlaczego o wyborze innych kobiet "do władz" miałaby decydować głównie ich płeć.

Sama to sobie wymyśliłam i sama sobie zorganizowałam kampanię. I wygrałam! Z trzema mężczyznami: jeden to był były burmistrz, dwóch innych wystawiły partie - Małgorzata Cieśluk, burmistrz Lipska, już trzy lata rządzi swoją rodzinną gminą. I nie ukrywa, że swoją nową pracę po prostu uwielbia:

- Pracowałam w swoim życiu w wielu firmach, aż skończyłam studia prawnicze w Białymstoku i zaczęłam pracę w sekcji ruchu drogowego w Augustowie. I wtedy na to wpadłam - opowiada pani burmistrz. - Teraz nie ma dla mnie ważniejszych rzeczy niż kanalizacja, nowe drogi, kolejne przetargi...

Same się nie decydują
Ale pani burmistrz Lipska jest swoistym ewenementem, bo zazwyczaj - jeśli nawet kobiety pełnią funkcje publiczne, to jest to wynikiem wcześniejszych i długotrwałych debat, narad i przekonywania. W zależności od osoby, skład zwolenników się zmienia: może to być rodzina, znajomi. W przypadku pani Olgi
Rygorowicz, wójta gminy Hajnówka, byli to jej koledzy - radni.
- Wcześniej nawet mi to do głowy nie przyszło - przyznaje Rygorowicz. - Namówili mnie radni, bo widzieli, jak sobie w poprzedniej pracy radziłam. I na początku wcale nie było mi łatwo. Gdzie w grę wchodzi kadra, zatrudnienie, czasami trzeba i podjąć trudne decyzje.

Ale od razu zaznacza: - Nie chodzi wcale o to, żeby być twardym. Można nawet i sobie popłakać. Tyle tylko że nikt nie może o tym wiedzieć.

Olga Rygorowicz to swoista rekordzistka wśród wójtów i burmistrzów województwa podlaskiego. Rządzi już w gminie piątą kadencję i na razie nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało to ulec zmianie. Jak twierdzi, nigdy nie czuła się gorzej traktowana tylko dlatego, że jest kobietą. Dla swoich rozmówców często bywa bardziej twardym negocjatorem niż niejeden mężczyzna.
To głównie jej uporowi gmina zawdzięcza to, że już wkrótce powstanie tam fabryka ceramiki. Uparła się i przekonała do tego pomysłu zarówno austriackiego inwestora, jak i urząd marszałkowski (początkowo niechętny jej planom).

- Przekonałam ich, że z tej gliny da się u nas coś dobrego i wartościowego ulepić - opowiada.
Ale choć już prawie dwadzieścia lat spełnia się na tym stanowisku, w dalszym ciągu uważa, że sama nigdy nie zdecydowałaby się kandydować. I nie sądzi, by wprowadzenie parytetu w gminach takich jak Hajnówka miało większy sens.

- W małych miejscowościach wszystko tak naprawdę opiera się na zaufaniu, ludzie głosują na człowieka - wyjaśnia pani Olga. - Co innego duże miasta. Tam może dać on szansę kobietom, wiarę we własne możliwości, żeby spróbowały swoich sił. W końcu i tak reszta będzie zależała od tego, czy mają dobry program i czy potrafią przekonać ludzi, czy nie.

Ale większość kobiet wójtów i burmistrzów nie rozumie, dlaczego wprowadzać sztuczne podziały, nakazy. W końcu nie ma już powodu, bo brak jest jakichkolwiek różnic między kobietami i mężczyznami. Według statystyk, to kobiety w Polsce są obecnie lepiej wykształcone niż mężczyźni, stanowią większość osób zarówno ze średnim, jak i z wyższym wykształceniem. Studiują na kierunkach, które świetnie przygotowują do odpowiedzialnych prac i stanowisk. Wiele kobiet chce też uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, sprawowaniu władzy.

- Nie jestem przeciwko parytetom, ale uważam, że samo uczestnictwo zależy tylko od kobiet - podkreśla Raisa Rajecka, wójt gminy Bielsk Podlaski. - I nigdy przez okres swojej pracy nie czułam, że jestem traktowana inaczej tylko z tego powodu, że jestem kobietą.

- A ja nie rozumiem tego całego ustalania parytetu - stawia sprawę jasno Barbara Wasiulewska, wójt gminy Kołaki Kościelne. - Zostałam wójtem tylko i wyłącznie dlatego że sama tego chciałam. Miałam pomysł na swoje życie. Po swojej gminie widzę zresztą, że i coraz więcej kobiet tak myśli. Mamy u siebie już cztery radne, dwie sołtyski. I nikt ich do niczego nie zmuszał. Jedyne, co nas ogranicza, to funkcja w rodzinie, pewnie byłoby mi dużo trudniej, gdyby nie pomoc męża. Ale to się nie zmieni po wprowadzeniu parytetu.

Zmieniać na siłę?
- Jestem zdecydowaną zwolenniczką wprowadzenia parytetu - uważa prof. Małgorzata Kowalska z Uniwersytetu w Białymstoku. - Chodzi o to, by podkreślić w sposób instytucjonalny tę równość. I nawet jeśli są to sztuczne i okresowe ułatwienia, to wierzę, że będą one w stanie znieść w przyszłości bariery cywilizacyjne w naszym społeczeństwie.

A więc ten tradycyjny podział ról, który mężczyzn predystynuje do "wielkich czynów", służby publicznej, a kobiety przykuwa do prania, gotowania i opieki nad dziećmi. Mimo że żadna z pań rządzących w swojej, małej podlaskiej gminie nie zrezygnowała z bycia kobietą, to jednak są świadome tego, jak wielu wyrzeczeń kariera samorządowa wymaga:

- Jedyne, co nas ogranicza, to funkcja w rodzinie i tradycyjna rola nam przypisana - przyznaje Barbara Wasiulewska.
- Ale co z tych parytetów, jeśli nie będzie chętnych do startu w wyborach? - retorycznie pyta Jolanta Gudalewska, burmistrz Krynek. - To same kobiety muszą znaleźć w sobie odwagę i przejąć obowiązki tradycyjnie zarezerwowane dla mężczyzn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna