Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych. Frycek pod celką

Konrad Kruszewski [email protected]
Początkowo chciałem ten felieton zatytułować "efekt koniowalenia".

Pomyślałem, że skoro polski MSZ i polska ambasada w Niemczech może taki efekt propagować i promować, to dlaczego ja bym nie mógł.

W końcu to są dyplomaci, wiedzą jak i gdzie się zachować, jedzą "bułkę przez bibułkę" i nawet wiedzą czym się je rybę. Potem jednak doszedłem do wniosku, że ja dla swoich czytelników mam jednak większy szacunek niż polski MSZ dla obywateli i zrezygnowałem. Przepraszam tych, którzy na efektowny tytuł liczyli i odsyłam ich do polskiej ambasady w Niemczech.

Piszę oczywiście o takim pomyśle, który miał polski MSZ, żeby w Roku Chopinowskim promować Fryderyka Chopina wśród niemieckiej młodzieży poprzez "efekt koniowalenia". Dokładnie nie wiem, jaki to jest efekt, chociaż się domyślam. Generalnie na końcu tego procesu jest efekt w postaci nasienia. Tego rodzaju nasienie chciała polska ambasada w Niemczech rozsiewać w niemieckich szkołach. W tym celu zamówiła u kilku autorów komiksy o Fryderyku Chopinie, że to taki fajny koleś, czyli chyba jakiś cwel - za przeproszeniem.

W tym komiksie nasz Frycek zamiast przykładnie oddawać się stosunkom męsko-damskim z panią Sand, udaje się z jednym skinheadem do więzienia, żeby dać tam koncert. Zamiast koncertu spotykają go następujące inwektywy: "Je...y cweloholokaust", "ta ci...a, co tu siedziała", "na ch... on tam stoi", "efekt koniowalenia". Wszystko kończy się wielką bijatyką. Bardzo to wszystko, jak widać, mądre i głębokie.
Jak Państwo zauważyliście, w większości tych zwrotów występują wykropkowania. W dyplomatycznym komiksie nie występowały. Taka dyplomacja. Przed wpuszczeniem tego produktu do niemieckich szkół, bo został on już wydrukowany (całość tego przedsięwzięcia kosztowała ponad 120 tys. złotych), ktoś na szczęście go przeczytał i cały nakład poszedł na przemiał.

Ponieważ rzecz dotarła do mediów, w Polsce rozgorzała dyskusja, czy to jest dobrze, żeby taki komiks, sygnowany przez polską ambasadę, miał trafić do szkół niemieckich. Generalnie przeważał pogląd, że niedobrze, bo, po pierwsze w szkołach są dzieci siedmioletnie, a po drugie, nie powinna tego podpisywać polska ambasada, bo to obciach dyplomatyczny.

Część tych samych dyskutantów uznała jednak, że żeby dotrzeć do młodzieży z muzyką Chopina, trzeba się posługiwać językiem, jakim ta młodzież posługuje się na co dzień. Czyli gdyby ten komiks trafił na przykład do liceów (nie wiem dlaczego nie do gimnazjów, przecież tam jest obserwowane najobszerniejsze występowanie wulgarnej łaciny?) i nie podpisywała go ambasada, to byłoby zajefajnie.

I to właśnie wydaje mi się najgorsze. Nie to, że w dyplomacji Sikorskiego panuje taki bałagan (nikt tam nawet nie wiedział, że taki komiks powstał, nikt nie znał osoby, która wpadła na ten pomysł), że gdyby nie przypadek, to niemieccy uczniowie (przygotowano wersję niemieckojęzyczną) zastanawialiby się, do jakiego stopnia może Polak upodlić swoją kulturę. Tylko to, że są ludzie całkiem poważni, którzy sądzą, że młodzież dlatego nie ceni muzyki Chopina, ponieważ nie jest ona podawana im adekwatnym dla nich przekazem. Czyli kiedy puścimy im mazurka z płyty, nic z tego nie będzie, ale jeśli narysujemy im w komiksie Chopina, który nie dał się przecwelić zgredom w więzieniu, to ta sama młodzież następnego dnia zapełni sale wszystkich filharmonii.

Mam nieodparte wrażenie, że ci ludzie uważają całą młodzież polską i niemiecką za dogłębnie skretyniałą. Że normalny lizak im nie smakuje, za to lizakiem umazanym w gównie będą się zajadać i poproszą o następnego.

Młodzież jest taka sama, jak społeczeństwo, z którego się wywodzi. Ani głupsza, ani mądrzejsza. Na temat niemieckiego społeczeństwa nie będę się wypowiadał, ale przypuszczam, że pod tym względem nie różni się od polskiego. A w polskim społeczeństwie jest tak, że jak kupi ono całe (przypominam: prawie 40 milionów obywateli) tysiąc egzemplarzy jakiejś płyty z muzyką poważną, to jest wielki sukces wydawniczy. Opakowywanie tej płyty w zdjęcia pornograficzne niczego nie zmieni.

Mam zresztą nieodparte wrażenie, że autor tego komiksu też kompletnie nie znał ani Frycka, ani jego muzyki. Nie rozumiem, dlaczego młodzież miałaby być inna. 90 procent tej młodzieży nigdy muzyki Chopina słuchać nie będzie, bo nie widzi po temu żadnego powodu. Nie ma takich potrzeb duchowych. Złudzenie, że się dotrze do najbardziej zdebilałej części tej młodzieży, tej ceniącej sobie obyczaje więzienne, poprzez więzienne słownictwo świadczy jedynie o stanie umysłów autorów całego tego projektu. Mam wrażenie, że umysły te pływają w fekaliach i jeszcze tego nawet nie zauważyły. Przykre, że ich posiadacze pracują w polskiej dyplomacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna