Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika Wypadków Umyslowych: Gdy aktor stoi

Konrad Kruszewski [email protected]
Jak wygląda według Pospieszalskiego głos ulicy? Jestem oburzony słowami Radka Sikorskiego o dorzynaniu watahy, mówi do kamery obywatel przedstawiający się jako rolnik spod Kościerzyny, który nie wiedzieć czemu połączył słowa ministra w swoim mózgu z katastrofą smoleńską. Kłopot jest tylko taki, że ten niby rolnik jest radnym PiS-u. A był prezesem i to takim, który ma teraz kłopoty z prawem (skazany na grzywnę) za nakłanianie do fałszowania dokumentów.

Dałem tym ludziom mówić i to, co wywołało następnie atak, to było to, że ludzie mogli publicznie wyrazić swój ból - stwierdził Jan Pospieszalski, dziennikarz z telewizji rządzonej przez PiS, który odrzuca zarzuty Rady Etyki Mediów, jakoby relacjonując w dniach żałoby wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim naruszył zasady obiektywizmu, szacunku i tolerancji. Odnoszę wrażenie, że albo pan Jan nie wie, co to jest dziennikarstwo, albo świadomie rżnie głupa.

Chodzi głównie o film "Solidarni 2010", który według pana Jana jest głosem ulicy, a według mnie, co najwyżej głosem fragmentu tej ulicy, odcinka, który niekoniecznie znajduje się po jej słonecznej stronie.

Pan Jan usiłuje nam wmówić, że jego dziennikarstwo polega na tym, że on ustawia kamerę i do tej kamery podchodzi każdy, kto ma ochotę i plecie, co mu ślina na język przyniesie. Że prezydenta zamordowano, że winni są Rosjanie, na spółkę z polskim rządem, itp., itd. Otóż tak nie funkcjonuje żadne medium na świecie, może poza forum internetowym, choć i stamtąd czasami wyrzuca się chamskie wpisy. Zatem nigdy nie jest tak, że oko kamery pokazuje cały świat, a co najwyżej jego fragmenty, te, które wybrał dziennikarz.

Obiektywny dziennikarz stara się swój obraz złożyć z różnorakich fragmencików, tak aby był on najbardziej pełny. Pan Jan pokazuje tylko jeden fragment, ten najbardziej zaczerniony.

Oto, jak wygląda "głos ulicy", według pana Jana. Jestem oburzony słowami Radka Sikorskiego o dorzynaniu watahy, mówi do kamery obywatel przedstawiający się jako rolnik spod Kościerzyny, który nagle przypomniał sobie kampanię wyborczą sprzed dwóch lat i nie wiedzieć czemu połączył ją w swoim mózgu z katastrofą smoleńską. To już nie tylko głos ulicy, można powiedzieć, ale wręcz głos pola, czyli ludu, w dodatku bardzo pamiętliwy. Kłopot z nim jest tylko taki, że po kilku dniach okazało się, że ten pamiętliwy głos należał do radnego PiS-u. I to takiego, który na dodatek ma kłopoty z prawem za nakłanianie do fałszowania dokumentów. A zatem, jak to jest, panie Janie? Czy to jest głos ludu miast i wsi, czy polityczny głos jakiejś partii? Nadal nie wie pan o co chodzi, czy dalej rżnie pan przysłowiowego głupa?

Jako głos ulicy występuje w tym filmie nieznany mi aktor Mariusz Bulski, który niestety nie jest przedstawiony z zawodu, więc kiedy on szlocha przed kamerą, ja nie wiem, co o jego szlochaniu myśleć. Tym bardziej że podczas tego chlipania on rzuca sugestie na temat sprawców smoleńskiej tragedii. Jeszcze prokuratura nie zabrała się do pracy, a on już wiedział, kto za katastrofą stoi. Dla ułatwienia dodam, że nie CIA. Jeżeli ktoś rzuca tak poważne oskarżenie, to ja mam prawo wiedzieć, na podstawie czego on jej formułuje. Prosta informacja o tym, że pan Bulski nie jest agentem wywiadu, pracownikiem służb specjalnych, ekspertem od katastrof lotniczych, tylko aktorem, wiele by w mojej głowie rozjaśniła.

Dzisiaj pan Bulski pyta, czy on nie ma prawa być wyłowiony z tłumu przez pana Jana, żeby publicznie szlochać przed kamerą. Oczywiście, że ma do tego prawo, tylko niech szlocha przed kamerą jako aktor, bo to ja z kolei jako widz mam prawo wiedzieć. Pan Bulski nie jest Danielem Olbrychskim, życzę mu tego, ale póki co ja jego twarzy nie rozpoznaję. Należy mi się zatem prezentacja.

W pewnym momencie swego występu w filmie Jana Pospieszalskiego aktor Bulski mówi: "Postoję jeszcze dzień (na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie - przyp. red.), dwa, albo trzy, albo tydzień. Aż zrozumiem". Nie chcę być złośliwy, ale gdyby ktoś z Państwa gościł w tych okolicach, to proszę sprawdzić, czy on jeszcze tam stoi.

Pan Bulski nie jest jedynym aktorem, który w filmie pana Jana występuje jako głos ludu. Są również inni. Na przykład pani Katarzyna Łaniewska. Ale jej twarz jest przynajmniej rozpoznawalna, więc ja nie mam żadnych pretensji o to, że chce swoją twarzą firmować to, co mówi. Występuje też pani aktorka Halina Rowicka, tak, że nagromadzenie aktorów w tym rzekomym głosie ludu jest zadziwiające.

Zdaję sobie sprawę, że po tym felietonie spotkam się z atakiem, że naśmiewam się, atakuję ludzi, którzy przyszli oddać hołd prezydentowi. Nie naśmiewam się, jestem tylko przeciwko manipulacji, którą pan Pospieszalski nazywa oddaniem głosu prostym obywatelom. Okazuje się, że czasami nie tak prostym, jak chciałby autor.

Pan Jan Pospieszalski jest w telewizorze autorem programu "Warto rozmawiać". To prawda. Ale czasami też warto wiedzieć, o czym się rozmawia, czyli przy takiej rozmowie myśleć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna