Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych. Kto tu wpuścił gender

Konrad Kruszewski [email protected]
A kto był premierem w 2006 roku i kto zobowiązał się do wdrażania gender na każdym etapie? Już się Państwo domyśliliście. Jarosław Kaczyński – prezes we własnej osobie.
A kto był premierem w 2006 roku i kto zobowiązał się do wdrażania gender na każdym etapie? Już się Państwo domyśliliście. Jarosław Kaczyński – prezes we własnej osobie.
Już tylko najjaśniejsza pani premierowa może nas uratować przed strasznym "dżenderem". Ksiądz Oko walczy z tym smokiem, ale nie daje rady. Posłanka Kempa odcina kolejne smocze głowy, ale co z tego, kiedy wokół coraz więcej chłopców w spódnicach.

Widzi Kempa, że sami z Okiem nie dadzą rady. Chwyta więc za ostatnią deskę ratunku. Choć ta deska to właściwie jest brzytwa, której chwyta się tonącą Kempa, bo to jest apel do premierowej żony, pani Małgorzaty. Czyli w rodzinie (a nawet w łóżku) wroga nieprzejednanego szuka posłanka Kempa ratunku. Taka determinacja! Ale cóż, w obliczu takiego zagrożenia trzeba chwytać się wszelkich możliwych sposobów.

Chwyta więc za pióro i pisze do żony premiera list prosząc ją o wsparcie i "żeby porozmawiała z mężem", bo mąż "dołączył do genderystów i bagatelizuje problem".

- Premier jest zdominowany przez genderystki, przez panią Kozłowską-Rajewicz i inne osoby - pisze Kempa - które próbują odwoływać się bądź trzymać w ryzach pana premiera Donalda Tuska. On nie zna drugiej strony medalu, która jest tak niebezpieczna dla dzieci.

No dobrze. Tylko kto tak niebezpieczny dla dzieci gender wpuścił do naszej umiłowanej ojczyzny? Kto odpowiada za to, że premier sporego państwa na obrzeżach zachodniej cywilizacji jest zdominowany przez genderystki? Sięgnijmy do dokumentów.

Mamy oto dokument z 2006 roku zatytułowany "Program Operacyjny Kapitał Ludzki". Jest to dokument rządowy. Pojawia się w nim taki oto akapit: "Zapisy rozporządzeń na lata 2007-2013, zarówno rozporządzenia ogólnego (...), jak i rozporządzenia w sprawie Europejskiego Funduszu Społecznego (...) zobowiązują państwa członkowskie do przestrzegania zasady równości szans kobiet i mężczyzn oraz włączania tej zasady w główny nurt polityki. W ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki zasada gender mainstreaming będzie wdrażana na każdym etapie realizacji programu".

Uwaga! Jest to dokument, w którym rząd zobowiązuje się przed UE do tego, że zasada "gender mainstreaming" będzie wdrażana na każdym etapie. Na każdym etapie!

A kto był premierem w 2006 roku i kto zobowiązał się do wdrażania gender na każdym etapie? Już się Państwo domyśliliście. Jarosław Kaczyński - prezes we własnej osobie. A kim była w owym roku pani Beata Kempa? Już uprzejmie donoszę. W 2005 z listy Prawa i Sprawiedliwości pani Kempa została wybrana posłem V kadencji w okręgu wrocławskim. A od 22 maja 2006 do 15 listopada 2007 była sekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Ujmując rzecz w paru żołnierskich słowach, wynika z tego, że Beata Kempa, jako posłanka, członek rządzącej partii, a dodatkowo również członek rządu wprowadziła wraz ze swoim byłym szefem "dżendera" do Polski i to ona sprawiła, że dzisiejszy polski premier jest zdominowany przez "dżenderystki".

Jak mogło w ogóle do tego dojść? Tutaj są możliwe przynajmniej trzy warianty. Pierwszy jest taki, że prezes Jarosław w ogóle nie wiedział co podpisuje. Czyli tego nie czytał. Jest to bardzo prawdopodobne, ale nikt w PiS-ie, łącznie z samym prezesem się do tego nie przyzna. Straszny byłby to obciach.

W drugim wariancie trzeba założyć, że gender 2006 to był jakiś inny gender niż ten z 2013-2014 roku. Tamten był dobry, ten jest zły. Ponieważ z definicji oba się niczym nie różnią, należy przyjąć, że gender jak wino wchłania cechy władzy i pod ich wpływem zmienia się. Kiedy władza była dobra, czyli wtedy, gdy premierował prezes, gender był również dobry. Dzisiaj jest tak samo zły, jak patrzący wilkiem Tusk. W związku z tym ówczesne genderystki otaczające premier (w tym pani Kempa) były dobre.

Wariant trzeci, najbardziej prawdopodobny jest następujący. Jeżeli chcesz zmobilizować społeczeństwo wokół swojej osoby, znajdź groźnego dla tego społeczeństwo wroga i z nim walcz. Jeżeli takiego wroga akurat nie ma pod ręką, wymyśl go sobie. Taki wymyślony wróg jest nawet lepszy od prawdziwego. Z nim nie przegrasz. Nie zakuje cię w kajdany, nie wsadzi do więzienia. Za to możesz z nim walczyć tak długo, jak ci się spodoba. I dopóki będzie się to podobało twoim wyborcom.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna