Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Strzeż żyrandola!

Konrad Kruszewski
Ostatnie wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie pokazują, że istnieje jakaś grupa Polaków, która uznaje, że kościół nie jest dla krzyża zbyt godnym miejscem, w każdym razie nie godniejszym od ulicznego chodnika.

W imię sprzeciwu wobec umieszczenia krzyża w kościele, grupa ta może się nawet ukrzyżować. Uznaje ona również, że ręce księży, to nie są ręce na tyle godne, aby mogły ponieść krzyż, czy to do świątyni, czy też na Jasną Górę. Dlatego też "obrońcy" są gotowi ukrzyżować się nawet drugi raz, aby nie dopuścić księży do krzyża.

Niestety, z dużym rozczarowaniem nie dostrzegłem wśród tych "prawdziwych obrońców" krzyża Jarosława Kaczyńskiego, który razem z partyjnymi kolegami podgrzał atmosferę do stanu wrzenia. Możliwe, że był w grupie ludzi szturmujących barierkę, ale kamery tego nie uchwyciły. Szkoda. Prezes PiS miałby w swoich papierach kombatanckich zaświadczenie o boju pod krzyżem i jego bohaterskiej obronie. A był to bój porównywalny jedynie z cudem nad Wisłą. Można nawet powiedzieć, że był to drugi cud nad Wisłą. Mała grupka "bohaterów" (głównie kobiet i emerytów) powstrzymała siepaczy Tuska, Komorowskiego i Putina, wspomaganych przez Żydów w sutannach czyli tych księży, którzy po krzyż przyszli, a których grupka "obrońców" nazywała albo ubekami, albo Żydami (nie wiadomo, co gorsze). W każdym razie cud się dokonał., o czym zaświadczyła pani "obrończyni" Anna takimi słowy: "- Przecież nie nas starych się przelękli, tylko ręki Pana".

Żałuj Jarosławie, że cię tam nie było. Dziś bowiem Polska nie dzieli się już na tych, którzy stali tam, gdzie stali i na tych, którzy stoją tam, gdzie stało zomo. Dziś Polska dzieli się na tych, którzy stali pod krzyżem (kiedyś będą za to dawali medale) i na tych, którzy stoją tam, gdzie stali siepacze w sutannach i harcerskich mundurkach - oraz jeden kancelaryjny urzędnik w garniturze (za to z obstawą goryli), który pierwszy zdezerterował. Widocznie przestraszył się "ręki Pana".

Żałuj Jarosławie, że w tym nie uczestniczyłeś, bo przeżyłbyś chwile triumfu nad Komorowskim, który tak cię upokorzył w wyborach. Okazało się bowiem, że Bronisław Komorowski razem z kancelarią i z całą powagą urzędu prezydenckiego nie potrafi przegonić sprzed pałacu grupki osób znanych głównie z występów w filmie pana Pospieszalskiego. Rzeczywiście, rację miał Donald Tusk, kiedy mówił, że urząd prezydencki jest PO potrzebny tylko po to, aby strzec żyrandoli, bo na nic innego nie ma siły. Problem jest tylko taki, że Komorowski wygląda na człowieka, który nawet żyrandola nie potrafi upilnować. Może się przecież zdarzyć, że ta emerytka Anna spod krzyża, razem z tym aktorem Pospieszalskiego, który występy w telewizyjnych serialach zamienił na występy na Krakowskim Przedmieściu, oraz w towarzystwie tego wampira, który usiłował wygrzebać z ziemi zwłoki Bronisława Geremka wejdą z krzyżem do Pałacu Prezydenckiego i rozkażą: "Oddaj żyrandol!"

I co? Trzeba będzie oddać. Można będzie co prawda grać na zwłokę i podpisać trójstronne porozumienie z księżmi i dziećmi w mundurkach, które zagwarantuje, że żyrandol zostanie przeniesiony do kościoła, albo nawet i na Jasną Górę, ale to nic nie da. Wymieniona bowiem przeze mnie trójka charakteryzuje się tym, że nie respektuje porozumień z księżmi i dziećmi. Wystawią przy żyrandolu straże, odetną do niego dostęp i się okaże, że nie jest pan nawet strażnikiem żyrandola, panie prezydencie.

Chyba, że jest pan od nich cwańszy. Że rację ma deputowany Migalski, który twierdzi, że PiS tańcuje tak, jak mu pan z Tuskiem zagracie. I że do tego krzyża też piszecie muzykę, bo chodzi wam o to, żeby PiS wirował w koło krzyża, zamiast rozliczać PO z programu i podatków. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to ta wyreżyserowana nieudolność w sprawie krzyża jest posunięciem mistrzowskim. Teraz bowiem mało kto zajmuje się tym, że PO łamie obietnice i podnosi podatki (a miała obniżać) tylko wszyscy naparzają się o krzyż.

I jeszcze jedno. Od lat narzekamy, że Polska nie jest atrakcyjnym krajem dla turystów. Sami nie wiemy, co posiadamy. Takiego widowiska, jak wojna o krzyż w wersji live czyli na żywo, bez żadnej reżyserii, nigdzie we współczesnej Europie się nie uświadczy. A jeżeli się do tego doda takie okoliczności, że ta wojna, co jakiś czas wybucha w kraju w około 90% katolickim, to turyści będą walić drzwiami i oknami. Reklama w mediach światowych jest za darmo. Wystarczy tylko uzgodnić terminy, żeby biura podróży miały czas przygotować ofertę z odpowiednim wyprzedzeniem. Właściwie kancelaria prezydencka już tak postępuje, bo przecież zapowiedziała, kiedy i o której godzinie będzie krzyż wynosić. Tylko termin był za krótki, bo zaledwie kilkudniowy. To musi być przynajmniej miesięczne wyprzedzenie. Trzeba zarezerwować noclegi, posiłki itp., a i obrońcy zyskają czas na dozbrojenie się. Skoro kilkaset tysięcy ludzi potrafi przybyć na udawaną bitwę pod Grunwaldem (w sumie też z krzyżami w roli głównej), to dlaczego nie mieliby przyjechać, aby zobaczyć prawdziwą uliczną wojnę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna