Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz demonstracyjnie opuścił cmentarz podczas pogrzebu

Helena Wysocka [email protected]
Mistrz ceremonii pogrzebowej występuje w specjalnie uszytym stroju. Za usługę bierze około 400 złotych.
Mistrz ceremonii pogrzebowej występuje w specjalnie uszytym stroju. Za usługę bierze około 400 złotych.
Pochówek dokończył "Dyrygent smutku". - Drażni mnie, że ludzie traktują chowanie zmarłego, jak rodzaj spotkania towarzyskiego. Stoją przed trumną, rozmawiają, komentują, śmieją się.

Pogrzeb, to jedyny spektakl, który nie ma próby generalnej. Dlatego musi być zrobiony porządnie - uważa Stefan Szwanke, mistrz ceremonii pogrzebowej. - Drażni mnie, że ludzie traktują chowanie zmarłego, jak rodzaj spotkania towarzyskiego. Stoją przed trumną, rozmawiają, komentują, śmieją się. Nie rozumiem, jak tak można. Dla mnie to rzecz niepojęta.

Stefan Szwanke mieszka we Włocławku. Mistrzem świeckich ceremonii pogrzebowych został 14 lat temu, z przypadku. Był akwizytorem, wszedł do zakładu pogrzebowego. A tam otrzymał propozycję pracy.

- Właściciel zapytał mnie, czy nie wygłosiłbym mowy pożegnalnej - wspomina. - I tak zostało.
Jest jednym z sześciu tego typu mistrzów w Polsce. Chowa ludzi w różnych regionach. Był w Białymstoku, Białowieży, Augustowie i Suwałkach. Żegnał ubogich, skromnych, ale także tych z pierwszych stron gazet.

- Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia - dodaje. - Umrzeć, jak mówił przed dwoma tysiącami lat Cicero, muszą wszyscy. Ja natomiast sprawiam, że nie umiera pamięć.

Recytuje wiersze na cmentarzu

Fachu nauczył się sam. W naszym kraju nie ma bowiem szkół przygotowujących do zawodu mistrza ceremonii.
- A tak jest na przykład w Stanach Zjednoczonych - dodaje Szwanke. - Ale, czego tutaj oczekiwać. U nas nie ma nawet szkół przygotowujących do zawodu grabarza. A skutki tego widać gołym okiem. Przykłady? Bardzo proszę, pracownicy zakładu pogrzebowego chodzą po kirkucie bez obowiązującego tam nakrycia głowy. Albo, podczas trwania ceremonii, siadają na pobliskich nagrobkach, jedzą kanapki i opowiadają sobie anegdoty. Mnie to oburza.

Czego można spodziewać się po mistrzu? Ubrany w uszyty na miarę garnitur, ozdobiony palmami pogrzebowymi, wyszytymi przez siostry karmelitanki, będzie prezentował interesy rodziny zmarłego. To jego główna rola.
- Mówią o mnie: dyrygent smutku. I tak się czuję. Generalnie muszę dbać o to, aby ceremonia miała charakter uroczysty, doniosły - podkreśla.

Przywita więc uczestników pogrzebu, wygłosi przemówienia - a ma ich na ogół trzy - napisane na podstawie rozmowy z rodziną, a później poprowadzi kondukt żałobny na cmentarz. Tam, jeśli krewni zmarłego wyrażą taką wolę, wyrecytuje napisany przez siebie specjalny wiersz pożegnalny.

- Każde przemówienie jest inne, bo i każdy człowiek jest inny i miał inne, swoje życie. O czym mówię w kaplicy, czy na cmentarzu? O rozpaczy i smutku najbliższych, o tym, co czują i czego oczekują w tych trudnych dniach od przyjaciół i znajomych - precyzuje Szwanke.

Nie zawsze jest łatwo. Zwłaszcza, gdy trzeba pochować hulakę. Rodzina nie ma dobrych wspomnień. A o zmarłych mówi się dobrze, albo wcale.

Pokłócili się o krzyż

Mistrz czuwa też nad prawidłowym, pełnym godności przebiegiem uroczystości. Najwięcej konfliktów wynika z rodzaju inhumacji. Rodzina często jest podzielona. Jedni krewni chcą, by pogrzeb odbył się z udziałem księdza. Drudzy - wręcz przeciwnie. Taki przypadek miał miejsce np. w Białymstoku. Szwanke został poproszony o obsługę pogrzebu.

- Zmarły pozostawił testament, w którym wyraźnie zapisał, że chce świeckiego pochówku - opowiada. - Mimo to, część rodziny próbowała zaangażować księdza. Chciała bojkotować, a później zakłócić prowadzone przeze mnie uroczystości. Nie udało się.
Zapobiegł też kontrowersyjnej sytuacji na pogrzebie byłego premiera Mieczysława Rakowskiego. Ale z innego powodu. Okazało się bowiem, że pochówek ma się odbyć bez kompanii honorowej.

- Jeśli wojsko towarzyszy w ostatniej drodze ministrowi, czy choćby aktorowi, to dlaczego nie premierowi? - zastanawia się głośno. - Rozumiem, że zmieniły się czasy, ale premier, to premier.

Kompanii oczywiście nie udało się już zorganizować, ale zarządzoną przez mistrza ceremonii uroczystą zmianę honorowej asysty wojskowej przy trumnie - tak. I to już uświetniło uroczystość.

Szwanke bywa też na pogrzebach z udziałem duchownych. Najczęściej nie wchodzą sobie w drogę. Ksiądz zajmuje się częścią liturgiczną, a mistrz - oprawą. Ale zdarzyło się też kiedyś tak, że w trakcie mowy pożegnalnej duchowny demonstracyjnie opuścił cmentarz. Szwanke zna liturgię pogrzebową, więc sam dokończył ceremonię. Zapewnia, że jest to zgodne z prawem kanonicznym. Modlitwy i pieśni są takie same na świeckim i katolickim pogrzebie. - Ksiądz zlekceważył swój obowiązek, to oczywiste. Czasem odnoszę takie wrażenia, że duchowni czują się zagrożeni - mówi. - Obawiają się chyba, że chcę im odebrać "przywilej". A tak przecież nie jest.

I dodaje, że tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, kto pożegna człowieka, ksiądz czy mistrz ceremonii. Ważne, aby zrobił to dobrze. - Dla mnie różnica pomiędzy osobą świecką, a wierzącą jest tylko taka, że pierwsza odchodzi do wieczności, a druga do Boga - dodaje Szwanke. - Tak to postrzegam i takiej terminologii się trzymam.

O czym marzy mistrz ceremonii pogrzebowej? Przede wszystkim o tym, by jak najszybciej zmieniła się mentalność ludzi. Aby zaczęli rozmawiać o śmierci, jak o czymś normalnym i traktowali ją, jak integralną część życia każdego człowieka. Bo tak przecież jest.
- Tymczasem w szkołach temat ten jest skrzętnie pomijany, jakby w ogóle nie istniał - zauważa rozmówca. - To wielka szkoda. Młodzież w ogóle nie jest przygotowana, nic nie wie o umieraniu. Powinno się o tym mówić na lekcjach religii.

Jakiś czasu temu kilku dyrektorom szkół w różnych regionach proponował, że zorganizuje bezpłatne zajęcia na temat śmierci. Nie skorzystali z tej propozycji.

- Jeśli zmienią zdanie, jestem do ich dyspozycji - zapewnia.

Trudne są pogrzeby dzieci

Na pogrzebach nigdy nie płacze. Choć nie ukrywa, że nie raz miał mocno ściśnięte gardło. Bo jak tu zachować obojętność, gdy w wypadku samochodowym ginie młoda kobieta i pozostawia dwoje małych dzieci?

Jest trudno, ale ma na to swoje sposoby. Cedzi wtedy słowa pożegnania, żeby nikt z uczestników pogrzebu się nie domyślał, że coś jest nie tak.

Trudne są także pogrzeby małych dzieci i ludzi samotnych. Zdarza się, że Szwanke, wynajęty przez ośrodek pomocy społecznej, idzie za trumną sam. W kieszeni, na wszelki wypadek, ma przemówienie i wiersz. Nie czyta. Rzuca na trumnę garść ziemi i odchodzi w milczeniu. Tak jest najlepiej.

Czasem zastanawia się, jak będzie wyglądał jego potrzeb. Kto wtedy napisze pożegnalny wiersz.
- Może sam to zrobię, zawczasu - myśli głośno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna