To przyczyna awantury, która wybuchła niedawno w Kuźnicy. Wójt zaproponował rodzicom utworzenie od września dwóch klas łączonych, do których chodziliby pierwszo- i drugoklasiści. Rodzice są oburzeni.
- Trzynaście osób to wystarczająca liczba, żeby utworzyć klasę na terenach wiejskich - mówiła jedna z matek podczas spotkania z wójtem, które odbyło się w ubiegłym tygodniu (wideorelację upubliczniła lokalna telewizja). - Nawet w Sokółce, a to przecież miasto, tworzone są mniejsze klasy.
Rodzice stoją na stanowisku, że klasa łączona to rozwiązanie niekorzystne dla ich dzieci. I to nie tylko dla tych młodszych, ale i starszych. Obawiają się na przykład, że poziom nauki byłby w takiej klasie niższy niż w normalnej.
Obawy rodziców podziela dyrektor Zespołu Szkół w Kuźnicy.
- Doszłoby do połączenia prawie trzech roczników - wskazuje Krzysztof Pawłowski. - Te dzieci są na różnych poziomach rozwoju emocjonalnego. Trudniejsze byłoby też utrzymanie dyscypliny w takiej klasie. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, gdzie jedna grupa korzysta np. z tablicy interaktywnej. To dla dzieci bardzo ciekawe i jak te z drugiej grupy mają w tej sytuacji skupić się na swoich zadaniach? Chciałbym chronić w szkole pewne wartości i standardy. Należą do nich normalne klasy. Bo klasy łączone mieliśmy w Kuźnicy w latach 40-tych, a później to jedynie w mniejszych wiejskich szkołach.
Na przeszkodzie w utworzeniu klas łączonych mogą stanąć przepisy. Ustawa mówi bowiem, że w klasach I-III nie może być więcej niż 25 uczniów. W obecnych dwóch klasach pierwszych jest po około 20 dzieci. Jeśli do każdej z nich dojdzie po kilkoro z trzynastki nowych uczniów, ustawowy limit zostanie przekroczony.
Argumenty rodziców popierają niektórzy radni.
- Niemożliwością jest, żeby nie było pierwszej klasy - mówi Wojciech Jasielczuk, radny opozycji. - Co to za nauka w klasie łączonej? A przecież będzie ona trwać nie jeden rok, a przez wszystkie lata podstawówki. Trzynastu uczniów to wcale nie tak mało. W trudniejszych okolicznościach klasy powstawały.
Zdaniem Pawła Mikłasza, wójta gminy Kuźnica, okoliczności są trudne. Gmina, podobnie zresztą jak inne, zmaga się z konsekwencjami niżu demograficznego. W tym roku do miejscowego zespołu szkół uczęszczało 351 dzieci, od września będzie ich tylko 322. To zaś oznacza, że subwencja, która jest przyznawana na ucznia, będzie znacznie mniejsza.
- Będziemy musieli dołożyć 300 tys. zł rocznie do funkcjonowania szkoły. To dla gminy duży i niezaplanowany wydatek - wyjaśnia wójt.
Rodzice z kolei nie chcą, by gmina oszczędzała kosztem ich dzieci. Podczas wspomnianego spotkania zarzucili wójtowi, że na inne wydatki ma pieniądze. A to są właśnie te tysiące, których brakuje na utworzenie klasy.
- Do oświaty zawsze trzeba było dokładać - komentuje radny Jasielczuk. - A to, że jest niż demograficzny nie jest nowością. Trzeba pamiętać, że edukacja dzieci jest najważniejsza.
Paweł Mikłasz zapewnia, że ma na uwadze dobro dzieci. Ostateczną decyzję w sprawie utworzenia pierwszej klasy ma podjąć do końca miesiąca. Obiecuje, że będzie ona pozytywna.
- Poprosiłem dyrektora szkoły o przeprowadzenie reorganizacji, która pozwoli na wygospodarowanie dodatkowych pieniędzy - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?