Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leczyli torbiel, a to był wyrostek

Urszula Ludwiczak [email protected]
Kasia z mężem Marcinem chcą walczyć o odszkodowanie za rozstrój zdrowia. Złożyli wniosek do podlaskiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Pozywają trzy szpitale.
Kasia z mężem Marcinem chcą walczyć o odszkodowanie za rozstrój zdrowia. Złożyli wniosek do podlaskiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Pozywają trzy szpitale.
Kasię Gotlib z Białegostoku lekarze przez ponad tydzień leczyli na nieżyt żołądkowo-jelitowy i torbiel jajnika, a nawet podejrzewali ciążę pozamaciczną. Ostre zapalenie wyrostka robaczkowego rozpoznali dopiero... ginekolodzy.

Miałam mnóstwo szczęścia, że nie umarłam - mówi 26-latka. - Uratowały mnie moje skłonności do torbieli. Rozlany wyrostek utworzył tzw. plastron, dzięki temu nie doszło do zakażenia otrzewnej. Ale skutki niewłaściwego leczenia odczuwam do dziś.

Kasia po operacji długo dochodziła do siebie. Podczas pobytu w szpitalu, zanim postawiono diagnozę, schudła 8 kilogramów. Do dzisiaj odczuwa różne dolegliwości. Musiała odłożyć starania o dziecko. Dlatego postanowiła walczyć o odszkodowanie za rozstrój zdrowia. Złożyła właśnie zawiadomienie do podlaskiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Pozywa trzy szpitale, w których kilku lekarzy nie potrafiło, mimo wyników badań i wyraźnych objawów, rozpoznać zapalenia wyrostka.

Lekarze: to torbiel

Wszystko zaczęło się 17 listopada 2012 roku. Kasia źle się poczuła.

- Zaraz po śniadaniu zaczęłam wymiotować. Trwało to do wieczora, kiedy to dodatkowo pojawił się ostry ból z prawej strony podbrzusza - opowiada Kasia. - Zrobiłam dwa testy ciążowe, które nic nie wykazały.
Mąż Kasi wezwał pogotowie. Lekarz zbadał brzuch, dał zastrzyk przeciwwymiotny i przeciwbólowy.

- Stwierdził, że to zatrucie pokarmowe, dostałam jeszcze skierowanie do szpitala, gdyby wymioty nie ustąpiły w ciągu 24 godzin - opowiada kobieta. - Jakąś godzinę po zastrzyku straciłam przytomność. Po jej odzyskaniu wymioty były już rzadsze, ale dołączyła biegunka, mimo brania leków, przepisanych przez lekarzy pogotowia.

Kasia męczyła się całą noc. Około godz. 5 rano pojechała razem z mężem na dyżur do szpitala wojewódzkiego.

- Biegunka i wymioty ustały, bo nic nie jadłam i nie piłam, ale podbrzusze było sztywne i nadal mnie bardzo bolało z prawej strony - tłumaczy kobieta. - W szpitalu wykonano mi badania krwi, RTG i USG jamy brzusznej. Z badań wyszło m.in, że mam torbiel jajnika lewego. Lekarz dyżurny stwierdził, że ból podbrzusza to wina właśnie tej torbieli. Jednocześnie z powodu stwierdzonego zatrucia pokarmowego, skierowano mnie do szpitala zakaźnego.

Tu Kasia przez kolejne kilka dni cierpiała. Ostry ból z prawej strony podbrzusza nie ustępował, mimo podawanych leków.

- Miałam dwukrotnie wcześniej usuwane torbiele, dlatego zapewnie uznano, że tym razem też o to chodzi. Ale ja znałam już ten ból i tym razem był on zupełnie inny - wyjaśnia.

Jednak lekarze ciągle tłumaczyli ból torbielą, a potem także okresem, bo Kasia zaczęła plamić.

Kasia: to wyrostek

- Codziennie zgłaszałam ostry, unieruchamiający mnie ból, więc co 12 godzin dostawałam zastrzyki przeciwbólowe - relacjonuje poszkodowana pacjentka. - Codziennie sygnalizowałam lekarzom silny ból z prawej strony podbrzusza i pytałam, czy to na pewno nie jest wyrostek, bo drętwieje mi prawa noga. Lekarz prowadzący stwierdził, że noga drętwieje od ciągłego leżenia. Wstawałam tylko do łazienki, bo nie dałam rady chodzić.

Mijały kolejne dni. Stany zapalne nie ustąpiły.

- Lekarz stwierdził nawet, że może to być... ciąża pozamaciczna. Tylko że ja już 17 listopada zrobiłam testy, które wykazały brak ciąży - opowiada Kasia.

Zbliżał się weekend. Kasia dostała uczulenie na antybiotyk. Lekarz prowadzący zdecydował o zmniejszeniu dawki leku i wprowadził lek przeciwuczuleniowy.

- Powiedział, aby poczekać do poniedziałku, bo w weekend go nie ma w szpitalu. Zapowiedział, że dopiero po niedzieli zleci badanie krwi, by sprawdzić czy stany zapalne zmalały, bo w weekend takiego badania nie można wykonać, gdyż laboratorium jest nieczynne - opowiada kobieta. - Stwierdził też, że jak ten antybiotyk mi nie pomoże, to - cytuję - "już nic mi nie pomoże".

Kasia czuła się coraz gorzej, nie mogła już chodzić w pozycji wyprostowanej. W sobotę wieczorem lekarzowi dyżurnemu ponownie zgłosiła silny i nieustający ból z prawej strony podbrzusza. Zapewniła, że to na pewno nie od okresu ani też od torbieli jajnika. Lekarz zlecił więc badanie krwi i moczu.
- W niedzielę na obchodzie znów zgłosiłam ostry ból z prawej strony podbrzusza, sztywne podbrzusze i drętwienie nogi.

Lekarz dyżurny ponownie stwierdził, że to nie wyrostek - opowiada Kasia. - Poprosiłam o wysłanie mnie na konsultację do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego do ginekologa, aby wykluczył, że bóle są spowodowane torbielą jajnika prawego. Około godziny 12-13 lekarz dyżurny przyszedł do mnie i powiedział, że przyszły wyniki badań krwi i stany zapalne mocno wzrosły, dlatego wysyła mnie na konsultacje do USK do ginekologa i na wszelki wypadek do chirurga.

Po 6 godzinach badań wyniki wykonane w USK wskazały na wyrostek. Ale gdy Kasia trafiła na chirurgię, lekarz dyżurny przekazał ją... na ginekologię, z informacją, że jest to torbiel natury ginekologicznej.

Ginekolodzy uratowali życie

Dopiero lekarze z Kliniki Ginekologii postawili właściwą diagnozę i podjęli odpowiednie działania. Przeprowadzili zabieg usunięcia rozlanego już wyrostka robaczkowego.

- Ginekolodzy uratowali mi życie - podsumowuje Kasia Gotlib. - Wyrostek był już rozlany, na szczęście nie doszło do zakażenia otrzewnej, wytworzył się plastron. Torbiel jajnika okazała się niegroźną torbielą poowulacyjną, która w wyniku stanu zapalnego organizmu nie została wydalona.

Jak mówi Katarzyna, szereg błędów popełniany kolejno przez lekarzy szpitala wojewódzkiego i zakaźnego oraz niewłaściwe leczenie przyczyniły się do pogorszenia jej stanu zdrowia.

- Miałam już dwukrotnie usuwane laparoskopowo torbiele jajników, od 2007 r. musiałam przyjmować tabletki hormonalne, dzięki którym torbiele się nie wytwarzają. W tym roku, mniej więcej pół roku przed atakiem wyrostka, odstawiłam te tabletki, bo chcieliśmy się starać z mężem o dziecko. Natomiast teraz przez to, że cały organizm został mocno obciążony przenoszonym stanem zapalnym, lekarz ginekolog zalecił, żebyśmy się wstrzymali z tymi staraniami co najmniej przez najbliższe pół roku.

Mimo że od zabiegu minęły prawie dwa miesiące, Kasia nadal odczuwa bóle w całej jamie brzusznej. W szpitalach spędziła dwa tygodnie, choć zazwyczaj wycięcie wyrostka to prosty zabieg, związany z trzydniowym pobytem.

- Przez dwa tygodnie po zabiegu nie dałam rady jeść, przyjmowałam jedynie płyny, mój organizm został bardzo osłabiony - opowiada.

Dlatego białostoczanka postanowiła zawiadomić komisję ds. orzekania o zdarzeniach medycznych przy wojewodzie podlaskim. Jeśli komisja uzna, że doszło do zaniedbań, może przyznać kobiecie odszkodowanie.

Jak się okazuje, ginekolodzy kilka razy w roku mają do czynienia z wyrostkami, które są diagnozowane błędnie jako np. zapalenie prawego jajnika.

- Może tak się zdarzyć, szczególnie u młodych kobiet, gdy np. proces zapalny rozniesie się na jajowód - mówi prof. Piotr Knapp, szef Kliniki Ginekologii UMB. - Ale mówi się, że lepiej 100 razy zoperować wyrostek niż raz go przegapić.

Dyrekcje szpitala zakaźnego i klinicznego nie chcą do czasu rozstrzygnięcia przez komisję wypowiadać się w tej sprawie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna