Listopad był fatalny, ale szanse na rekord wciąż istnieją

W tym roku urodzi się najprawdopodobniej więcej suwalczan niż w 2008. Różnica nie będzie jednak tak duża, jak mogło się wydawać jeszcze parę miesięcy temu.
Na początku września zanosiło się na rekord nienotowany od przynajmniej dziesięciu lat. Do końca sierpnia przyszło bowiem na świat 522 nowych suwalczan.

Załamanie w listopadzie

W ciągu każdego miesiąca liczba urodzin wynosiła od 51 do 81. Gdyby ta tendencja się utrzymała, w 2009 r. na świat powinno przyjść nawet około 800 nowych mieszkańców miasta.

Te dane były tym bardziej optymistyczne, że spadała liczba zgonów. Wszystko wskazywało więc na to, że liczba mieszkańców miasta wzrośnie.

Pewny niemal rekord stanął jednak pod wielkim znakiem zapytania. Bo na świat zaczęło przychodzić znacznie mniej dzieci. We wrześniu jedynie 45. W październiku było jeszcze gorzej. Urodziło się raptem 34 dzieci. Prawdziwe załamanie nastąpiło natomiast w listopadzie. Na świat przyszło jedynie 27 nowych mieszkańców miasta. To trzy razy mniej niż w marcu.

Lepiej niż gdzie indziej

Z czego tego typu dysproporcje wynikają, nikt nie wie. Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy suwalskiego urzędu miejskiego, ma jednak nadzieję, że suwalczanie staną na wysokości zadania i liczba urodzeń będzie wyższa przynajmniej od tej z ostatnich dwóch lat. A wciąż jest to przecież możliwe.
Sytuacja demograficzna w Suwałkach i tak jest lepsza niż w innych dużych miastach województwa. Przyrost naturalny, czyli różnica między liczbą urodzeń a zgonów, jest tu wyższy niż w Białymstoku oraz w Łomży. Z tych trzech miast najgorsze wskaźniki odnotowuje stolica naszego województwa.