W sobotę na bazarze w Suwałkach słychać było przede wszystkim język litewski. Sprzedawcy zacierali ręce.
Litwini znowu robią w mieście zakupy na dużą skalę. A wydawało się, że ten okres mamy już za sobą. Najwięcej obywateli z sąsiedniego kraju przyjeżdżało na początku ubiegłego roku. Kurs lita w stosunku do złotówki był taki, że w Polsce opłacało się kupować praktycznie wszystko.
I tak się działo. Obsługa marketów nie nadążała z wystawieniem towaru z magazynu.
Po kilku miesiącach sytuacja się unormowała. Litwini wciąż przyjeżdżali, ale już nie w takiej liczbie, jak poprzednio.
Zmowa cenowa
Co takiego się stało, że w sklepach znowu słychać przede wszystkim mowę naszych sąsiadów.
- Na Litwie ludzie mocno narzekają na to, że duże markety są w zmowie i sztucznie zawyżają ceny produktów. Nie tak dawno doszło na przykład do znacznego skoku cen produktów zbożowych oraz mleka - tłumaczy Witold Liszkowski, wójt gminy Puńsk, który za granicą bywa bardzo często.
Ilości hurtowe
Teresa Kalinowska, sprzedająca na suwalskim bazarze przyznaje, że klientów z sąsiedniego kraju jest teraz znacznie więcej.
- Te zakupy nie są już jednak aż tak duże, jak kiedyś - dodaje.
Wacława Słowikowska, również handlująca na bazarze, mówi, że Litwini przyjeżdżają głównie w weekendy. - Najczęściej kupują mięso, paprykę, ziemniaki oraz jajka - twierdzi.
Inny ze sprzedawców dodaje, że w większości są to zakupy w ilościach niemal hurtownych.
- Niektórzy zostawiają nawet po kilkaset złotych - mówi. - Paprykę czy ziemniaki biorą workami.
Podobnie dzieje się w marketach. Litwini wyjeżdżają z nich z wyładowanymi koszami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?