Los Leo przesądzony. Holendra zastąpi polski trener.

Już na rozpoczynającym się dzisiaj w Kielcach dwudniowym posiedzeniu zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej może zostać zgłoszony wniosek o odwołanie Holendra. - Decyzja tak szybko nie zapadnie - zaznacza w rozmowie z "Gazetą Współczesną" członek zarządu PZPN i prezes Podlaskiego Związku Piłki Nożnej Witold Dawidowski.

Jest trochę czasu
- Następne mecze w eliminacjach są dopiero we wrześniu. Jest trochę czasu i nie ma co się spieszyć. Najpierw powinniśmy porozmawiać z samym Beenhakkerem o wynikach reprezentacji i jego wielu buńczucznych wypowiedziach.
Holender wydaje się stać na straconej pozycji. Prawdopodobnie nie obroni go nawet wysokie zwycięstwo z San Marino.
- Wszyscy widzieliśmy, co działo się w Belfaście. Ten mecz i w ogóle gra polskiej reprezentacji nie może pozostać bez echa - tłumaczy Dawidowski. - Czyli będzie rozwiązanie kontraktu z Beenhakkerem? - pytamy. - Wszystko wskazuje, że tak - odpowiada bliski współpracownik prezesa Grzegorza Laty.
Dzisiaj bardziej zasadna jest kwestia, nie: "Czy Beenhakker zostanie odwołany?", ale: "Kto zostanie jego zastępcą?" W PZPN-ie odstąpiono od pomysłu zatrudniania kolejnego obcokrajowca. Schedę po Holendrze ma przejąć Polak. Kandydatów jest kilku.

Smuda, albo Kasperczak
- Trójkę najpoważniejszych tworzą: Franciszek Smuda, Henryk Kasperczak oraz Stefan Majewski. Największe szanse ma dwóch pierwszych szkoleniowców - wymienia Dawidowski.

Na giełdzie nazwisk przewija się również osoba Piotra Nowaka, mieszkającego w Stanach Zjednoczonych. Lista kandydatów skurczyła się natomiast o Jerzego Engela.

- Jerzy Engel nie kandyduje do funkcji selekcjonera. Nie kandydował i nie będzie kandydować. To wykluczone - powiedział na antenie TVN 24 rzecznik PZPN Andrzej Strejlau.