Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubili militaria i cudze samochody

Ireneusz Sewastianowicz
sxc.hu
Takiego arsenału nie powstydziliby się zawodowi gangsterzy. Pistolet gazowy, straszak, dwulufowy samopał, strzelba, obrzyn z lunetą... Do tego walizka amunicji różnego kalibru, granaty, bagnety, kilka kilogramów prochu. Był też noktowizor i profesjonalny wykrywacz metali.

Szturmu brygady antyterrorystycznej nie było. Pojechało zdezelowanym gazikiem, bo takich pojazdów na początku lat 90-tych używała policja, dwóch mundurowych i dwóch cywilów. Zamiast kamizelek kuloodpornych i maszynowych pistoletów mieli nakaz rewizji.

Już po pobieżnym przeszukaniu zabudowań wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Takiego arsenału nie powstydziliby się zawodowi gangsterzy. Pistolet gazowy, straszak, dwulufowy samopał, strzelba, obrzyn z lunetą... Do tego walizka amunicji różnego kalibru, granaty, bagnety, kilka kilogramów prochu. Był też noktowizor i profesjonalny wykrywacz metali. - Każdy ma jakieś hobby - tłumaczyli Wojciech i Wacław Michalscy (personalia zmienione), do których należały nietypowe zbiory.

Grzeczni chłopcy
Obaj mieli wówczas po dwadzieścia parę lat. We wsi koło Bargłowa i w okolicy cieszyli się jak najlepszą opinią. Sąsiedzi podkreślali później, że częściej można ich było spotkać w kościele niż w knajpie, a to powinno wystarczyć za rekomendację.
Od dzieciństwa Wojtek i Wacek znani byli ze smykałki do majsterkowania.

Bez problemu potrafili naprawić zepsuty motor czy ciągnik, z samochodami też radzili sobie nie najgorzej. Prawie w tym samym czasie wyszli z wojska i otworzyli warsztat mechaniczny w Bargłowie. Zamknęli go po paru miesiącach, bo uznali, że interes jest za mało rentowny. Pieniędzy z trudem wystarczało na opłacenie podatków i ubezpieczenia w ZUS-ie.

Pracowali w nocy
Grzeczni i pobożni młodzieńcy wkrótce znaleźli lepsze źródło dochodów. Zamiast naprawiać auta, postanowili je kraść i handlować częściami.
Zaczęły się nocne wyprawy na niestrzeżone parkingi.

Michalscy wiedzieli, że poważny złodziej nie działa w pobliżu swego domu, więc najczęściej wybierali się w okolice Łomży. Kradli i rozbierali samochody, niepotrzebne blachy topili w bagnach.

Rozzuchwaleni sukcesami, czuli się coraz bardziej bezkarni. Ich zabudowania zamieniły się w ogromny magazyn motoryzacyjnych części, które wtedy nie zawsze były dostępne w normalnym obrocie. Natomiast zbieranie militariów, rzeczywiście, było tylko bezinteresownym hobby. Bracia kilka lat spędzili za kratami. Nie wiadomo, co się teraz z nimi dzieje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna