Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie tracą portfele, klucze do mieszkania, psy i rusztowania

Irena Poczobut
W sejfie biura rzeczy znalezionych trzymamy ubranka dziecięce, wiertarkę, dwie płyty CD, dwa portfele z pieniędzmi - wymienia Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. - Niektóre przedmioty leżą tu już pięć lat.
W sejfie biura rzeczy znalezionych trzymamy ubranka dziecięce, wiertarkę, dwie płyty CD, dwa portfele z pieniędzmi - wymienia Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. - Niektóre przedmioty leżą tu już pięć lat.
Suwałki. Suwalczanie najczęściej tracą parasole, klucze, telefony komórkowe i rękawiczki. Do tej grupy poszkodowanych należy m.in. zastępca prezydenta Marek Buczyński, któremu nagminnie giną rękawiczki.

W domu zgromadził pokaźną kolekcję pojedynczych egzemplarzy. Wiceprezydent Czesław Renkiewicz z kolei, pilnuje swoich rzeczy jak oka w głowie, ale dał się okraść. Zginął mu aparat fotograficzny.

Proboszczowi Lechowi Łubie, z dziurawej kieszeni, wypadły dwie komórki. Zawieruszyło mu się też ... rusztowanie.

Bez czapki

Wiceprezydentowi Markowi Buczyńskiemu giną nie tylko rękawice. Zgubił kiedyś czapkę. Miał wtedy osiem lat, ale tak mocno to przeżył, że pamięta do dzisiaj.

- Postawiłem całą szkołę na nogi, żeby ją odzyskać. A czapki nie było - opowiada.
Przyszły wiceprezydent wracał do domu z uszami na wierzchu, cichutko pochlipując pod nosem. Na dworze trzaskał mróz, a on miał do domu dwa kilometry. Jednak życie wynagrodziło mu stratę. Gdy dorósł i został studentem, znalazł w Warszawie portfel wypchany grubą forsą.

- Było tam naprawdę sporo pieniędzy, wtedy jeszcze liczyło się je w milionach - wspomina. - Zostawiłem je na portierni akademika.

Łatwo sobie wyobrazić, z jakim wyrzutem patrzyli na niego koledzy.
Przeciwieństwem wiceprezydenta od spraw kultury i oświaty jest Czesław Renkiewicz.

- Skutecznie pilnuję swoich rzeczy, zwłaszcza pieniędzy - zapewnia. - Jedyny incydent ze znikającymi przedmiotami, jaki przychodzi mu do głowy, wydarzył się w marcu tego roku na lotnisku w Moskwie. Było to w drodze do Murmańska. W torbie, która poszła do rewizji, zostawiłem aparat fotograficzny. Po kontroli już go tam nie było.

Radny Mieczysław Jurewicz, były wiceprezydent, przyznaje się tylko do dwóch parasolek zostawionych w bliżej nieokreślonym miejscu.

- Pieniędzy nie gubię, bo ich nie mam - wyjaśnia.
Przewodniczący rady, Włodzimierz Marczewski słynie natomiast ze skrupulatności. Mówi się o nim, że na jego biurku panuje idealny porządek i nie ma nawet papierka na niewłaściwym miejscu.

- Nie przypominam sobie, żebym mi coś zginęło - mówi. - Jestem pedantyczny i poukładany.

Zapomniał o psie

Przypadek przewodniczącego rady jest jednak odosobniony.
Każdy, nawet ludzie na wysokich stanowiskach, zgubili jakąś rzecz, choćby to była tylko skarpetka, chusteczka albo szalik.

Młodzież nałogowo gubi klucze, "drobniaki" i telefony komórkowe.
- Ja posiałem trzy komórki i dwa portfele - mówi Adam Wilczewski.
Również kolega Adama, Rafał Wasilewski, ma na sumieniu dwa aparaty telefoniczne i srebrną bransoletę brata.

Spotkaliśmy też nastolatkę, która przyznała się, że zginął jej portfel mamy z całą wypłatą.

- Dałyśmy nawet ogłoszenie w radiu - przyznaje Julia Masłowska.
Dorośli czasem gubią części garderoby. Na przykład spodnie.

- Zostawiłem je w szafie hotelowej w Poznaniu, gdzie byłem na szkoleniu - wstydzi się Robert Markiewicz.

Gapiostwo przybiera czasem dramatyczne rozmiary. Pewien właściciel firmy budowlanej, przypiął psa do słupa, a sam poszedł do knajpy na kilka "głębszych".

- O Amorku przypomniałem sobie następnego dnia, rano i od razu po niego pobiegłem. Stał tak, jak go zostawiłem - wspomina .

Duchowni też miewają różnego rodzaju przygody.

Proboszcz parafii pod wezwaniem św. Kazimierza Królewicza w Suwałkach wybrał się na teren budowy kościoła i oczom nie mógł uwierzyć. Znikło rusztowanie!

- Nie było moje, tylko pożyczone - relacjonuje ksiądz Lech Łuba.
Duchowny pojechał najpierw na jedno złomowisko, potem na drugie. Gdy poszukiwania nie odniosły skutku, zgłosił stratę policji. W końcu okazało się, że rusztowanie zabrał... właściciel firmy, od której parafia je pożyczyła.

Proboszcz miał też szczęście znaleźć portfel ze sporą sumką i dokumentami. Odwiózł go właścicielowi, ale znaleźnego nie dostał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna