Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Kadysz: Fotografowanie wyleczyło mnie z fobii

Agata Sawczenko
Fotografowanie wyleczyło mnie z fobii - ze strachu przed pająkami - przyznaje Małgorzata Kadysz.
Fotografowanie wyleczyło mnie z fobii - ze strachu przed pająkami - przyznaje Małgorzata Kadysz. Wojciech Wojtkielewicz
Wróżyła z tarota, była nauczycielką, trenerką. Cały czas miała do czynienia z problemami innych ludzi. I poczuła, że musi od tego uciec. Teraz, gdy wraca o świcie do domu, jej mąż jeszcze śpi. A ona, Małgorzata Kadysz z Białegostoku, już się niecierpliwi, by mu pokazać krople rosy...

Małgorzata Kadysz fotografuje przyrodę. Ale tylko to, co małe, na co zwykle nie zwracamy uwagi. - Może właśnie dlatego, że jest zbyt małe, by przechodząc obok, dostrzec to wyraźnie i dokładnie? - zastanawia się. Na jej zdjęciach jest świat odbity w kroplach rosy, pajęczyny, listki, niewielkie gałązki, czasem owady, motyle. - Piękny świat - nie ma wątpliwości Małgorzata. I pokazuje ten mikroświat na ogromnych fotografiach. Bo właśnie o to tu chodzi - by pokazać to, co maleńkie, ze wszystkimi szczegółami.

Rodzinne zdjęcia? Ty rób!

- Nigdy nie miałam talentu do rysunków - przyznaje białostoczanka. - A zawsze mnie ciągnęło do malowania. Chciałam pokazać wszystkim mój świat - taki, jakim właśnie ja go widzę. Myślę, że udaje mi się to robić właśnie teraz, moimi fotografiami.

Zaczęła fotografować ponad rok temu. Dokładnie pamięta: - To był październik - uśmiecha się.

Wcześniej cały czas pracowała z ludźmi. Była nauczycielką, potem - wróżyła z tarota, została coachem, prowadziła kursy, szkolenia. - Cały czas miałam do czynienia z problemami innych ludzi. Trochę się tym zmęczyłam. A kiedyś babcia mi mówiła, że pomagać ludziom trzeba, ale przychodzi taki czas, że trzeba się usunąć w cień.

Dlatego teraz pani Małgorzata prowadzi szkolenia z rysunków psychoterapii, z neurolingwistycznego programowania, z psychologii wyglądu. Ma też sporo spotkań autorskich, bo napisała dwie książki: jedna to powieść dla dzieci, druga - poradnik dla kobiet.

- I marzy mi się, że kiedyś moja książka będzie zilustrowana moimi zdjęciami - uśmiecha się.

Bo fotografowanie stało się jej pasją.

- Jak każdy człowiek, zdjęcia robiłam od zawsze - opowiada.

Zaczynała analogowym aparatem Fied 2.

- Był trochę przedpotopowy, ale bardzo go lubiłam - śmieje się. - Można tam było sporo funkcji ustawić. Tylko trzeba było bardzo dbać o to, żeby każde zdjęcie było dopieszczone, bo to przecież były klisze. 36 zdjęć i koniec! - podkreśla.

Kilka razy zdarzyło jej się wtedy uczestniczyć - pod okiem męża - w wywoływaniu zdjęć.

- Jednak to dla mnie zbyt skomplikowane. Jest to coś, co jest poza moim zasięgiem. Ale pewnie kiedyś do tego wrócę i się tego w końcu dobrze nauczę - planuje, bo zna samą siebie i wie, że trudno jest jej sobie coś odpuścić, jak już się w coś zaangażuje.

Gdy weszły aparaty cyfrowe - to ona została rodzinnym fotografem.

- Mój mąż złościł się na mnie, oczywiście w taki pozytywny, trochę z humorem sposób, że jak ja zrobię 10 zdjęć, to dwa-trzy z nich są dobre. On na te dwa-trzy dobre musiał napstrykać ich ze sto - śmieje się.

Dlatego na rodzinnych imprezach czy wakacyjnych wyjazdach oddawał aparat żonie i mówił: Ty rób!

Idę w te pola, łąki, lasy...

Teraz Małgorzata Kadysz nie wyobraża sobie dnia bez fotografowania. Codziennie robi kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt zdjęć. Mówi, że tej pasji wiele zawdzięcza.

- Kiedyś, żeby się wyciszyć i zrelaksować, musiałam usiąść i patrzeć w przestrzeń - tłumaczy. - W tej chwili zaś właśnie fotografowanie stało się moją medytacją. Idę w te pola, w łąki, lasy i z tym aparatem medytuję nad kroplą rosy, w której odbija się cały świat, nad jakimś maleńkim stworzonkiem, maleńkim owadem, o którym nie miałam pojęcia, że istnieje, że ma takie oczy, że tak jest skonstruowany... A teraz to wiem, teraz to widzę, ponieważ właśnie te zdjęcia pozwalają to bardzo dokładnie obejrzeć.

Małgorzata fotografuje zwykłym aparatem. - Nie mam nawet obiektywu do tzw. zdjęć makro - mówi. - Ale, jak twierdzi mój mąż, pewnie producenci mojego obiektywu nawet nie mają pojęcia, że posiada on takie możliwości.

Robienia artystycznych zdjęć nauczyła się sama. - Mam w sobie ogromną dociekliwość i ogromną cierpliwość - tłumaczy. - Żeby zrobić takie jedno zdjęcie, które mogę potem pokazać innym, to ja najpierw obchodzę, czy też obczołguję - taką jedną kroplę rosy 15 razy w jedną stronę, w drugą, oglądam ją z każdej strony, pod różne światła. Bo kropla inaczej wygląda z każdej strony!

Przyznaje, że teraz prawie nie fotografuje ludzi. - To właśnie dlatego, że przez 25 lat pracowałam z ludźmi i ich problemami. I zwyczajnie jestem tymi problemami zmęczona. Dlatego chyba tak lubię fotografować przyrodę. Ale pokazuję ją w trochę inny sposób. To jest przyroda, którą mijamy i nie mamy pojęcia, że ona istnieje. To jest przyroda, która jest mikroprzyrodą, malutkimi cząsteczkami tej przyrody, pokazaną w makrofotografii.

Uwielbia to robić. I nie sprawia jej najmniejszego problemu pobudka o trzeciej w nocy, by zdążyć jeszcze przed świtem znaleźć się na łonie natury, w lesie czy na łące. - I tarzam się po tych polach i łąkach - śmieje się.

Wcześniej, gdy przygotowywała się do zdjęć kucając w trawie, bywało, że ktoś jadący na rowerze do pracy zatrzymywał się w środku pola i pytał, czy wszystko w porządku. Albo krzyczał z daleka, czy potrzebuje pomocy.

- Czasami muszę naprawdę dziwnie wyglądać - śmieje się Małgorzata. - No ale moi sąsiedzi to już się chyba przyzwyczaili, że biegam wszędzie z aparatem.

Dzięki fotografowaniu wyleczyła się też z fobii. Niegdyś nie cierpiała pająków. Bała się ich tak bardzo, że od razu wskakiwała na krzesło i krzyczała wniebogłosy. - A teraz, nawet jak wychodzę rano na łąki, całe pokryte rosą i gigantyczną liczbą pajęczyn, i na każdej z tych pajęczyn wisi gigantyczny pająk, to sama chcę się położyć wśród tych pajęczyn, by sfotografować tego pająka z bardzo bliska. Nie zwracam już nawet uwagi, że te pająki na pewno po mnie łażą. Wyleczyłam się z tej fobii. I to jest cudowne.

Małgorzata Kadysz zapewnia, że fotografować będzie i teraz - chociaż na dworze zaczęły się chłody. - Jesień, zima - krople są zawsze. A jak nie ma kropli, to jest szron. A jak nie ma szronu, to jest przepiękny mróz, który maluje cudowne obrazy, które też już fotografowałam, i to z bardzo bliska, te kryształki. Albo płatki śniegu - to jest niesamowite, jak to się ogląda z bliska - opowiada podekscytowana.

Przyrodę fotografuje nie tylko wokół wsi, w której mieszka. Ma mnóstwo zdjęć z wyjazdów, również zagranicznych. - Wydawałoby się, że kropla rosy jest wszędzie taka sama... Dla mnie nie! - podkreśla. - Właśnie dlatego zdecydowanie wolę ten mikroświat na fotografiach, nawet za granicą, niż ten ogromny świat, te budowle, to wszystko, co jest już milion razy obfotografowane.

Do domu wraca nad ranem

Najbardziej jednak lubi chwile, gdy wraca nad razem do domu. Zgrywa zdjęcia, a mąż podchodzi z kawą i mówi: - Pokaż, co dziś zrobiłaś.

- Oczywiście, czasem krytykuje moje fotografie, ale konstruktywnie, więc to cenię - podkreśla Małgorzata. I dodaje, że wsparcie rodziny jest bardzo ważne. Córka, mimo że mieszka daleko, też jej kibicuje. A do codziennego, systematycznego fotografowania namówił ją syn.

- Jestem mu za to bardzo wdzięczna - uśmiecha się. - Ale nie da się ukryć, że fotografia zajmuje mi mnóstwo czasu. I gdyby nie wsparcie i zrozumienie ze strony najbliższych mi osób, to pewnie w domu mielibyśmy wieczne piekło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna