Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgośka, Ewka, panna Krysia i Jolka, Jolka... Pamiętasz? Kobiety z polskich piosenek

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected]
Uwaga, konkurs! Jeżeli macie jakieś wspomnienia związane z piosenką "Beata z Albatrosa” lub pomysł na to, kim mogła być ta mityczna już Beata i jak przez minione 50 lat potoczyły się jej losy, jeżeli macie ciekawe wspomnienia związane z wypoczynkiem w Augustowie lub zabawami w Albatrosie, piszcie do nas ("Gazeta Współczesna”, ul. św. Mikołaja 1, 15-419 Białystok z dopiskiem "Beata” lub beata@wspoczesna.pl). Najlepsze wspomnienia opublikujemy na naszych łamach i nagrodzimy.
Uwaga, konkurs! Jeżeli macie jakieś wspomnienia związane z piosenką "Beata z Albatrosa” lub pomysł na to, kim mogła być ta mityczna już Beata i jak przez minione 50 lat potoczyły się jej losy, jeżeli macie ciekawe wspomnienia związane z wypoczynkiem w Augustowie lub zabawami w Albatrosie, piszcie do nas ("Gazeta Współczesna”, ul. św. Mikołaja 1, 15-419 Białystok z dopiskiem "Beata” lub [email protected]). Najlepsze wspomnienia opublikujemy na naszych łamach i nagrodzimy.
Generalnie należy rzec, że kobiety z imienia utrwalone w polskiej pieśni popularnej zazwyczaj łatwe nie były.

Jolka - zdecydowanie takie imię żeńskie bym wymieniła, gdyby ktoś mnie zapytał o to najbliższe mi spośród utrwalonych w polskich przebojach.

Powód jest prosty: gdy w 1982 roku Budka Suflera zarzuciła w naród smętne "Jolka, Jolka pamiętasz?", bliski mój przyjaciel duszę miał do cna rozdartą utraconą właśnie miłością o imieniu - nomen omen - Jolka. Co prawda jego miłość nie miała małżonka, który "w świecie za funtem, odkładał funt, na Toyotę przepiękną, aż strach" (tak, tak już wtedy wyspy brytyjskie wysysały inteligencję polską na zmywak), ale sama zbieżność imion i liryczne szarpanie za trzewia wywoływały w przyjacielu mym stany maniakalno-depresyjne. Żeby wspomóc nieszczęsnego, udawaliśmy się więc zespołowo do bliskiej naszej uczelni restauracji i tam, mijając gęsiego znudzonego żołnierza z karabinem na kolanach, zasiadaliśmy i zamawialiśmy osiem piw (bo tyle liczyła grupa wsparcia) i dwa jajka na twardo (bo konsumpcja musiała być).

Zgłoś kandydaturę na współczesną Beatę z Albatrosa

Z radia płynęła "Jolka", z butelek trunki, przyjaciel odpływał, a my grzecznie wracaliśmy np. na ekonomię, żeby zamiast o relacjach między popytem a podażą deliberować radośnie splątanymi językami o relacjach między popytem a popasem, co prowadzący zajęcia przyjmował z widocznym politowaniem.
Jaka była Jolka - miłość mojego przyjaciela - ni w ząb nie pamiętam. Jolka - bohaterka piosenki była postacią z małżonkiem na saksach, któremu wcześniej inna kobieta złamała serce zdradzając go z autobusem Arabów.

Generalnie należy rzec, że kobiety z imienia utrwalone w polskiej pieśni popularnej zazwyczaj łatwe nie były.

No bo przyjrzyjmy się takiej pannie Krysi z turnusu trzeciego w pensjonacie Orzeł, gdzieś w górach. Dostrzegł ją tam Wojciech Młynarski i utrwalił na wieki sakramentalnym Pucio, pucio od pana Waldka w utworze "Jesteśmy na wczasach". Panna Krysia za młoda być chyba nie mogła, bo królowała na turnusach nie od dzisiaj - jak mówił poeta. Nie wiadomo też, czemu była przedmiotem marzeń kuracjuszy i basisty z orkiestry męskiej, ale była. I jako pensjonatowa femme fatale do historii przeszła.

Pożeraczką męskich serc nie była natomiast z pewnością Małgośka z pachnącej szalonym, zielonym bzem Saskiej Kępy w Warszawie, której historią w 1974 roku podbiła Polskę Maryla Rodowicz. Facet wystawił ją - Małgośkę - do wiatru. Tradycyjny model rodziny z płaczącymi pisklętami w tle, poprzedzony hucznym ślubem w białej sukni (ona) i białej koszuli (on) poszedł się czesać. Ale końcowe przesłanie pieśni było jednak radosne, dzięki wsparciu udzielonemu przez znajomych Małgośce - postanowili dziewczynę wyprostować przekonując, że gość nie był płaczu wart.

Niemniej, wobec byłego narzeczonego, słowa powszechnie uważane za obelżywe w pieśni nie padły - przekleństwo rzucone na niewiernego ograniczyło się do: Weź go czart. Weź go czart (czyli diabeł - przyp. red.).

Kolejna podłamana kobieta, która z imienia (w 1981 roku) przeszła do annałów muzyki polskiej, to była Ewka. Nie wiemy, skąd się wzięła i co jej właściwie było, ale Perfekt się nad nią nie rozczulał. W ogóle poza jednym wersem nie była bohaterką liryczną tego tekstu. "Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak na twe babskie łzy" - śpiewał o niej przez chwilę tylko zespół dalej już uderzając w wyższe rejestry zaangażowania społecznego: Hej prorocy moi z gniewnych lat/ Obrastacie w tłuszcz/Już was w swoje szpony dopadł szmal/ Zdrada płynie z ust.

Ale co tam - minęły trzy lata i w sprawach damsko męskich wróciliśmy na płaszczyzny relaksacyjne. Tytułowa Monika, ach Monika dziewczyna ratownika z plaży grała na pierwotnych instynktach osobników płci męskiej w piosence Rudiego Schuberta. Wokalista Wałów Jagiellońskich, który wcześniej specjalizował się raczej w tekstach w rodzaju "Tylko mi Ciebie brak w tym więźniu… Stefan" albo "Piłeś nie jedź. Nie piłeś, wypij" popadł był w przeboje w rodzaju "Córka rybaka, Mazura z Mazur" i "Monika…", robiąc tym furorę w epoce przed disco polo. O Monice wiemy, że była dziewczęciem sezonowo związującym się z kolejnymi ratownikami i w dodatku była winna prowokacyjnością swą śmierci jednego z zalotników, po którego ratownik złośliwie nie popłynął, choć sytuacja tego wymagała.

Ale to i tak betka przy kompletnie krwawej historii, jaka wydarzyła się była Celynie z ballady Kazika. Celyna owa, niczym słynna Czarna Mańka, była femme fatale z półświatka, która Ziutka zdradziwszy, przyłapana na baletach pośród żądz i szkła, zginęła od ziutkowej kosy, a na jej białą pierś trysnęła krew. W jakim mieście historia ta się wydarzyła, nie wiemy - wszak każde ma swoją ciemną stronę, gdzie może czaić się kiler z nożem.

Jeżeli gwałtownie zaczyna Państwu brakować liryki w tych przypomnieniach kobiecych imion w pieśni polskiej ostatniego półwiecza, to, niestety, historia miłosna "Agnieszki, która już tutaj dawno nie mieszka", opowiedziana przez zespół Łzy w roku 2000, zawiązała się lirycznie ni mniej ni więcej tylko w toalecie męskiej. To tam Ona i On skonsumowali wedle pieśni swoją miłość. Ale Agnieszka złamała serce Jego, bo nie chciała z nim rozmawiać w innych okolicznościach przyrody niż toaletowe. A z kolei On, gdy znowu w tej toalecie spotkali się po roku, serce miał już twarde i sentymentowi do miejsca się nie poddał.

I tak oto poznaliśmy 7 dziewcząt. Kobiet różnych, na tło obyczajowe i przyrodnicze przez autorów tekstów w historiach indywidualnych rzucanych. I stanęliśmy przed zwierzeniem grupowym, zaczynającym się od: "Baśka miała fajny biust", a potem przypominającym kadr po kadrze Anię, Zośkę, Elę, Kaśkę, Magdę, Jolkę, Agnieszkę, Karolinę, Aśkę, Ewelinę, Alę, Izę, Olę, Małgorzatę i Monikę z jednej piosenki zespołu Wilki.

I dlatego właśnie my szukamy Beaty. Bo była jedyna pośród stada. Bo wiadomo, ile miała lat - 17. Bo wiadomo, z jakiego była miasta - z Augustowa. W jakiej knajpce oczarowała artystę - w Albatrosie. Po jakim jeziorze pływali fregatą - po Necku.

Jest to miasto. Jest ta restauracja. Jest jezioro. To i Beata musi być!

A poza tym w piosence jest: "Jestem, Beatko, zakochany, pragnę z tobą jeszcze spotkać się" - czy ktoś tak jeszcze mówi do dziewczyny?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna