Maluchy do szkół? Nie do wszystkich!

Aż 40 proc. skontrolowanych podlaskich zerówek nie jest przygotowanych do przyjęcia najmłodszych uczniów - wynika z kontroli sanepidu w 512 szkołach i przedszkolach. To zupełnie inne dane niż te, które przedstawia Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zdaniem resortu, właściwe warunki zapewnia sześciolatkom ponad 90 proc. polskich szkół.

- Największym problemem jest wydzielenie ciągów komunikacyjnych dla dzieci 5- i 6-letnich czy dostosowanie do ich wysokości urządzeń sanitarnych - wylicza Andrzej Jarosz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku. - Problem stanowi też brak możliwości dożywiania dzieci podczas pobytu w szkole oraz wydzielenie placu rekreacyjnego dla młodszych dzieci.

W powiecie białostockim niedociągnięcia w co trzeciej

W powiecie białostockim skontrolowano w ub.r. 172 placówki z oddziałami "0". Właściwą infrastrukturę i wyposażenie pomieszczeń przeznaczonych do użytkowania przez kilkulatki miało 116 placówek, co stanowi ponad 67 proc.

- Brak odpowiedniej infrastruktury stwierdzono w 56 placówkach - wylicza Jarosz. - Były to placówki, w których stwierdzono brak certyfikatów na meble i sprzęt - 19, w sześciu nie było możliwości dożywiania dzieci podczas pobytu, a w 39 - wydzielenia takich tras, które nie krzyżowałyby się z korytarzami starszych uczniów.

Ponadto w 27 zabrakło wydzielonego placu rekreacyjnego dla maluchów.
Dobra sytuacja jest m.in. w powiecie hajnowskim (właściwą infrastrukturę i wyposażenie pomieszczeń przeznaczonych do użytkowania przez uczniów "zerówek" miało 14 placówek, czyli 87,5 proc.), a także w łomżyńskim i kolneńskim.

O tym, że szkoły nie są gotowe do przyjęcia sześciolatków, są przekonani rodzice zrzeszeni w akcji "Ratuj Maluchy". Złożyli niedawno w Sejmie wniosek z blisko milionem podpisów o zorganizowanie referendum w sprawie reformy obniżającej wiek szkolny. Według planów, od 1 września 2015 r. wszystkie dzieci sześcioletnie będą miały obowiązek edukacji szkolnej, a rok wcześniej do szkoły pójdą dzieci urodzone w pierwszym półroczu 2008 r.

- Nasze szkoły nie są na to gotowe - uważa Magdalena Wakulińska, mama sześciolatka, która zbierała podpisy pod wnioskiem o referendum w naszym regionie. - Ja sobie nie wyobrażam, aby posłać tam moje dziecko.

W mieście jest lepiej

Ale nie wszędzie jest źle. Władze Białegostoku nieraz informowały, że dołożyły wszelkich starań, żeby dostosować stan techniczny szkół oraz metody pracy do wymogu przyjęcia sześciolatków. Np. dzięki programowi "Radosna Szkoła" wszystkie białostockie placówki mają place zabaw.

Sześciolatek może czuć się bezpiecznie chociażby w Szkole Podstawowej nr 49 w Białymstoku.

- Mamy dwie świetlice, jedną dla starszych dzieci, drugą dla młodszych - wylicza Tomasz Blecharczyk, dyrektor szkoły. - Możemy też tak zorganizować ciągi komunikacyjne, aby maluchy nie stykały się ze starszymi dziećmi. Mamy dwa place zabaw, jeden z "Radosnej szkoły". Dla dzieci najmłodszych jest też w szkole wydzielone miejsce do zabaw jesienią i zimą. W łazience mamy dwie kabiny: dla większego i mniejszego dziecka. Dzięki pieniądzom z miasta, w wakacje zrobimy remont, aby też umywalki w łazienkach były na odpowiednim poziomie.

Chociaż szkoły starają się dostosować do wymogów, ciągle największym problemem jest przekonanie rodziców. Choć już od 2009 r. mogą posyłać sześciolatki do szkół, maluchów nigdy nie było ich więcej niż 20 proc. z danego rocznika.

- Mam zapisanych już około stu sześciolatków na następny rok, ale tylko 10 proc. do I klasy - przyznaje dyrektor Blecharczyk.