Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy kryzys. Ceny rosną nawet w domach publicznych

Redakcja
Jeszcze trzy lata temu za godzinę przyjemności trzeba było zapłacić 120 zł, rok temu kosztował już 150 zł. Dziś ceny te sięgają 200 zł. Przeczytaj, co o białostockich przybytkach rozpusty mówi ich stały klient.

Michał (prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji) jest młodym mężczyzną około 30. Nie jest bogaty, ale średnio raz lub dwa w miesiącu korzysta z usług domu uciech. Zgodził się opowiedzieć nam o swoich doświadczeniach.

Zna kilka adresów, jego ulubione to ten na Wygodzie (podobno już się przeniósł) i na Hetmańskiej

Gdy pytamy Michała ile pieniędzy zostawił w domach publicznych, podlicza ostatnie półtora roku - Było tego z kilka tysięcy złotych - przyznaje po chwili - nie jestem najbogatszym ich klientem. Nie szastałem forsą, bo mnie stać - tłumaczy

Bogatsi klienci potrafią wydać w takim lokalu ponad 1000 zł jednego wieczoru. Zamawiają piwo, drinki, tracą czas na pogawędki lub zapraszają dziewczyny do siebie. Wszystkie ich zachcianki są do spełnienia za odpowiednią opłatą. Usługi nie są tanie: piwo kosztuje tu ponad 12 zł, drinki i przekąski nie ustępują im ceną. Za dojazd do klienta również trzeba zapłacić. Liczy się też czas. - Nie ważne, co robisz - rozmawiasz, czy przechodzisz od razu o rzeczy - stawka liczona jest od godziny - wyjaśnia nam Michał.

Domy publiczne działające w Białymstoku już dawno nie przypominają obskurnych zamtuzów z zakazanych dzielnic.
Usługi seksualne nie zamykają się w zakazanej sferze przestępczego półświatka. Dotrzeć może do nich każdy. - Wystarczy wsiąść w taksówkę i poprosić o zawiezienie do takiego miejsca. Nie trzeba znać numeru telefonu czy adresu, taksówkarze wiedzą dokładnie gdzie mają jechać; często nawet podpowiadają gdzie jest najlepiej - opowiada Michał

Ceny są coraz wyższe również tutaj. Obecne stawki to, co najmniej 180 za godzinę seksu.
Białostockie domy publiczne oferują wszystko, czego odwiedzający je klient zapragnie. Nie chodzi tu tylko o seks, można tu wypić piwo, drinka, przekąsić coś smacznego i zapłacić dwa razy więcej niż w zwykłym pubie.

- Już dawno ich nie odwiedzałem, a byłem stałym klientem. Teraz ceny są wyższe, widocznie kryzys sięgną również tej sfery. Ostatnim razem płaciłem już 180 zł, nie wiem, czy teraz nie jest jeszcze drożej - żali się Michał.

Jak się dowiedzieliśmy, nie warto szukać tańszych lokali. Wszystkie białostockie domy publiczne utrzymują takie same ceny. - Pewnie są zmówieni - twierdzi nasz rozmówca - Jeśli chcesz taniej, to jedź na autostradę, ale tam wolałbym nie ryzykować - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna