Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek B. oskarżony o próbę bestialskiego uśmiercenia zwierzyny. Zastawił pułapkę i sam w nią wpadł

Izabela Krzewska
Zwierzę po zjedzeniu takiego mięsa na pewno będzie cierpieć i umierać w męczarniach - zeznał lekarz weterynarii.
Zwierzę po zjedzeniu takiego mięsa na pewno będzie cierpieć i umierać w męczarniach - zeznał lekarz weterynarii. Nadleśnictwo Czarna Białostocka
W poniedziałek ruszył proces myśliwego oskarżonego o kłusownictwo.

Las w gminie Czarna Białostocka, tzw. Wilcza Jama. Na konarze - kawałek mięsa naszpikowany prawie 90 hakami i kotwicami wędkarskimi. To miała być przynęta na dziką zwierzynę. I to przynęta wyjątkowo okrutna, bo kaleczyła żołądek i drogi pokarmowe.

- Zwierzę po zjedzeniu takiego mięsa na pewno będzie cierpieć i umierać w męczarniach - zeznał lekarz weterynarii. To jeden ze świadków w rozpoczętym procesie Marka B. z Sokółki. Prokuratura oskarżyła 42-latka o próbę bestialskiego uśmiercenia zwierzyny. On nie przyznaje się do winy i twierdzi, że mięso znalazł. Do tego sam próbował złapać sprawcę, dlatego w pobliżu mięsa umieścił fotopułapkę.

Marek B. jest myśliwym. Z jego relacji wynika, że najpierw widział podejrzaną osobę, która zniknęła na końcu leśnej drogi. Potem - sugerowany odgłosami kruków - spostrzegł przynętę.

Następnego dnia zostawił więc kamerę, żeby nakryć kłusownika. Było to w marcu tego roku.

Sam został jednak przez taką fotopułapkę nagrany. To był istotny trop dla policji, która mając wizerunek kłusownika dotarła do sklepu wędkarskiego, gdzie zaopatrzył się w haki i kotwice.

- Kupiłem je dla kolegi - wędkarza. Pracuje do późnych godzin. Sklepy są już zamknięte. Nie ma możliwości zrobienia zakupów, dlatego poprosił mnie - tłumaczył w sądzie oskarżony Marek B. Znajomy potwierdził tę wersję.

Sąd dziwił się, dlaczego oskarżony nie powiadomił służb o niebezpiecznej przynęcie i naraził zwierzęta na niebezpieczeństwo.

Czarna Białostocka: Straż leśna zatrzymała uzbrojonego kłuso...

- Mięso wisiało na wysokości 2-2,5 metra. Żadne zwierzę by do niego nie dostało - tłumaczył 42-latek.

Jego wyjaśnienia wydały się też niewiarygodne dla przesłuchiwanego w sprawie komendanta straży leśnej w Czarnej Białostockiej. Spotkał Marka B. w lesie, dzień przed znalezieniem mięsa.

- Mówił, że nic się nie dzieje - zeznał. Zdaniem ekspertów pułapka została zastawiona na wilki lub rysie.

- Po co sprawca miałby zabijać wilki, które są w dodatku pod ochroną? - pytał obrońca Marka B.

- Bo są konkurentami dla myśliwych - odparł leśniczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna