Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Wiszniewska została rektorem PWSZ Suwałki. Chce rządzić twardą ręką

Tomasz Kubaszewski
Marta Wiszniewska twierdzi, że jej ulubionym zajęciem jest... pisanie artykułów naukowych. - Mogłabym to robić niemal nieustannie - dodaje. - Podobnie, jak czytać książki. Nie tylko naukowe.
Marta Wiszniewska twierdzi, że jej ulubionym zajęciem jest... pisanie artykułów naukowych. - Mogłabym to robić niemal nieustannie - dodaje. - Podobnie, jak czytać książki. Nie tylko naukowe. Archiwum prywatne
We wrześniu Marta Wiszniewska zostanie prawdopodobnie najmłodszym rektorem w Polsce. Wybór 38-letniej kobiety na najważniejsze stanowisko w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Suwałkach budzi jednak wiele kontrowersji.

Jaką pozycję ta osoba, która ma ledwie doktorat, będzie miała w stosunku do formalnie podległej jej kadry profesorskiej, albo wśród innych polskich rektorów? - pytają krytycy rozstrzygnięcia dokonanego przez uczelnianą komisję konkursową. Wątpią też w dotychczasowy dorobek naukowy Wiszniewskiej i w jej determinację do tego, by w szkole wstrząsanej różnymi aferami dokonać radykalnych zmian.

Ale rektor-elekt takimi opiniami się nie przejmuje. Zapowiada, że czas afer w PWSZ się skończył i że będzie rządzić twardą ręką.

Mało kto na nią stawiał

To był sensacyjny wybór. Jako głównego faworyta do objęcia funkcji rektora suwalskiej uczelni wymieniano związanego od lat z PWSZ dr Bernarda Maciulewskiego. Pojawiały się też głosy, że wygrać może prorektor Jarosław Kuczyński. Na tej swoistej giełdzie padało również nazwisko jedynego w gronie kandydatów profesora doktora habilitowanego - Krzysztofa Mareckiego. Miał on jednak podstawową „wadę” - mieszka w Warszawie. A głównym problemem w 10-letniej historii uczelni okazało się to, że pochodzący z innych miast rektorzy za rzadko w Suwałkach bywali. Rządzili więc kanclerze. I zawsze źle się to kończyło... Pierwszy kanclerz poszukiwany jest listem gończym, drugi ma 26 prokuratorskich zarzutów. Marecki zapowiadał wprawdzie, że na czas zrobienia porządku w PWSZ z Suwałk nie będzie wyjeżdżał, ale chyba mało kto mu uwierzył. W dodatku, był człowiekiem z zewnątrz, nie tkwiącym w żadnym z uczelnianych układów.

Dla członków 9-osobowej, składającej się głównie z suwalczan, komisji (byli w niej też współpracujący z PWSZ białostoccy profesorowie Roman Hejft i Jerzy Nikitorowicz) liczyło się tylko dwoje kandydatów. Marta Wiszniewska otrzymała pięć głosów, a Bernard Maciulewski cztery. Głosowanie było tajne, więc nie wiadomo, kto i kogo poparł.

Ale przewodniczący komisji, dr Artur Płoński, od razu złożył rezygnację z tej funkcji. Dlaczego, nie chciał ujawnić. Nieoficjalnie mówiło się, że kwestionował dopuszczenie dr Wiszniewskiej do udziału w konkursie. Bo nie spełniała ona jednego z warunków, czyli nie mogła pochwalić się trzyletnim okresem pracy na uczelnianych stanowiskach kierowniczych. Tyle, że był to warunek dodatkowy. Takie zasady konkursu ustaliły władze PWSZ.

Część pracowników suwalskiej uczelni wciąż zadaje sobie pytanie, jakim cudem Marta Wiszniewska te wybory wygrała, poparcie jakich uczelnianych grup udało się jej zdobyć i co z tego wszystkiego w przyszłości wyniknie? - Obawiamy się, że nic dobrego - twierdzą nasi rozmówcy.

Pociągnie ludzi z PO?

Marta Wiszniewska jest suwalczanką. Skończyła miejscowe liceum i poszła na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, na wydział prawa i administracji. Potem ukończyła jeszcze studia doktoranckie w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Jest specjalistką od logistyki. Po drodze była jeszcze praca w Zespole Szkół nr 6 w Suwałkach, potocznie zwanym „mechaniakiem” oraz w Izbie Celnej. W PWSZ została zatrudniona 6 lat temu.

Z miejscowych rzadko kto dostawał tu pracę bez znajomości. Wiele razy pisaliśmy, że jednymi z pierwszych osób zatrudnionych w administracji były synowa ówczesnego prezydenta Suwałk i żona jego zastępcy. Ta praktyka dotyczyła także pracowników naukowych niższych szczebli. Np. żona prorektora, nauczycielka matematyki z jednego z suwalskich gimnazjów, miała też godziny w PWSZ. Dorabiał tu i syn rektora. Dziwnym trafem na liście wykładowców pojawiały się nazwiska ludzi dobrze w mieście ustosunkowanych. Uczelnia zaczęła też zatrudniać miejscowych policjantów, z ich komendantem włącznie, co, w dosyć powszechnej opinii, miało zapewnić jej swoistą ochronę przed „niepotrzebnymi” śledztwami. I przez pewien czas zapewniało.

Marta Wiszniewska zarzeka się jednak, że za jej przyjęciem do pracy w PWSZ nikt nie stał.

- Żadne znajomości mi nie pomogły - mówi. - Zaczęłam pracę jako asystent, potem zdobywałam kolejne stopnie wykształcenia i sama do wszystkiego doszłam.

Tak wysoko, że w ubiegłym roku została nawet dziekanem wydziału ochrony zdrowia.

Jak twierdzi, nie należy do żadnego uczelnianego układu.

- Tkwienie w jakichś nieformalnych grupach mnie nie interesuje - dodaje. - Jedyny układ mam sama ze sobą. Uważam zresztą, że tego typu grup na uczelni nie powinno być. Jeżeli dojdą do mnie słuchy, że dzieje się inaczej, podejmę z tym walkę.

Ale nowa rektor, która obowiązki przejmie 1 września, nie chce jednoznacznie odciąć się od tego, co się do tej pory w PWSZ działo. Twierdzi, że nie dysponuje informacjami potwierdzającymi zatrudnianie nie według kompetencji, lecz po znajomości (co odbija się na pracy uczelni we wszystkich aspektach) i nie zamierza oceniać pracy wciąż urzędującego rektora - prof. Jerzego Sikorskiego. - Nie mogę ferować wyroków przed prawomocnym zakończeniem tych wszystkich postępowań - mówi jedynie.

A nie dość, że była kanclerz Anna P. ma 26 zarzutów, to jeszcze rektora Sikorskiego, niemal za całokształt funkcjonowania PWSZ w ostatnich latach, zamierza ukarać rzecznik dyscyplinarny przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

- Chcę odciąć przeszłość grubą krechą - powiedziała Wiszniewska w jednym z wywiadów. A to może oznaczać, że radykalnych zmian nie będzie i wszystko zostanie w PWSZ po staremu.

- Mogę natomiast zapewnić, że za moich rządów przy zatrudnianiu będą decydowały wyłącznie kompetencje, wykształcenie, doświadczenie i chęć pracy - mówi. - Nikogo po znajomości nie przyjmę.

Krytycy wyboru dokonanego przez komisję twierdzą, że dr Wiszniewska będzie jednak „ciągnęła swoich”, czyli ludzi związanych z Platformą Obywatelską. W 2014 r. kandydowała bezskutecznie do suwalskiej rady miejskiej z ugrupowania, które było przybudówką PO. - Nie należę do żadnej partii i jestem otwarta na współpracę ze wszystkimi środowiskami, które chcą działać na rzecz rozwoju PWSZ - odpowiada na te obawy rektor-elekt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna